Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi przemekturysta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 61809.38 kilometrów w tym 1419.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.27 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy przemekturysta.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Interklubowa

Dystans całkowity:4193.00 km (w terenie 12.00 km; 0.29%)
Czas w ruchu:07:00
Średnia prędkość:6.29 km/h
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:79.11 km i 7h 00m
Więcej statystyk
  • DST 120.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

52 Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej - Łowicz

Środa, 6 czerwca 2012 · dodano: 15.08.2012 | Komentarze 1


Przebieg trasy: Dobieszków, Cesarka, Nowostawy Dolne, Szczecin, Dmosin, Wola Lubiankowska, Łyszkowice, Uchań Dolny, Wygoda, Łowicz, Arkadia, Nieborów, Bełchów, Łyszkowice, Trzcianka, Ząbki, Dmosin, Nowostawy Górne, Stryków, Cesarka, Dobieszków.

Zaliczone gminy: Dmosin, Łyszkowice, Łowicz (obszar wiejski i miejski), Nieborów.

Celem dzisiejszej trasy był Łowicz. Przyznam się szczerze, że o mieście tym niewiele wiedziałem, a jedyne skojarzenia jakie mi się nasuwały w tym wypadku to łowicki strój ludowy oraz rękodzieła w postaci wycinanek z kolorowego papieru. Łowicz był trzecim miejscem obok Łodzi i Łęczycy, które chciałem koniecznie zobaczyć podczas tego Zlotu.
Start oczywiście z Cesarki ok. godz. 9.00. Następnie przez Stryków udaliśmy się w kierunku miejscowości Nowostawy Górne. Za Strykowem przez chwilę nie wiedzieliśmy jak dokładnie mamy jechać, z uwagi na prowadzoną przebudowę drogi w związku z pracami prowadzonymi przy autostradzie A2. Na nic się zdała nawigacja z mapą okolic Łodzi. Zresztą chyba żadna z dostępnych na rynku map nie uwzględniała tego całego bałaganu związanego z budową A2-ki. Pomógł jak zwykle tubylec i jak się później okazało, nie była to jedyna pomoc tego dnia.
Za Nowostawami przejeżdżając przez Szczecin – ten łódzki, dojechaliśmy do Dmosina, gdzie zrobiliśmy sobie pierwszy krótki postój i zaliczając jednocześnie pierwszy punkt naszego programu, czyli pochodzący z XVIII wieku kościół p.w. św. Andrzeja Apostoła i św. Małgorzaty, dziewicy i męczennicy. Tutaj nasza 11-sto osobowa grupa została uszczuplona o 4 osoby i w zasadzie do samego Łowicza jechaliśmy w grupie 7 osób. Jechało się całkiem przyjemnie, bez żadnych przeszkód. Po drodze spotkaliśmy jadącego samochodem komandora zlotu – Bogdana Krupińskiego. Oczywiście nie był to przypadek, gdyż jedną z osób naszej grupy była jego córka Agata. Za miejscowością Łyszkowice musieliśmy trochę zwolnić, a potem nawet na krótką chwilę przerwać naszą jazdę z uwagi na prowadzone roboty budowlane, ale już nie związane z budową autostrady.
Kiedy dojechaliśmy do wsi Uchań Dolny, przez chwilę pojawiła się wątpliwość co do wyboru najkrótszej i zgodnej z trasą zlotową, drogi do Łowicza. Dla mnie sprawa była prosta (w końcu miałem mapę GPS), ale nie wszyscy podzielali moje zdanie. Nasze wątpliwości rozwiała pewna starsza pani przed której domem się zatrzymaliśmy. Hm…, przypomniało mi to sytuację sprzed roku podczas Zlotu w Bartkowej-Posadowej. Wtedy to, kiedy zawiodła nawigacja i mapa, na wagę złota okazała się być pomoc okazana przez pewną starszą panią. Tak więc z Uchania Dolnego dostaliśmy się do wsi Wygoda, gdzie zrobiliśmy sobie postój wraz z oprowiantowaniem w miejscowym sklepie. Stamtąd droga już zaprowadziła nas prosto do Łowicza.
W samym Łowiczu po przyjeździe na Stary Rynek, nasza grupa się rozdzieliła, właściwie to ja postanowiłem oddzielić się od reszty, która postanowiła się posilić w jednej z przyrynkowych restauracji. Obejrzałem sobie co ciekawsze obiekty usytuowane w okolicach Rynku, takie jak:
1. Renesansowo-barokowa katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z XVII
2. Klasycystyczny ratusz wzniesiony w latach 1825-1828
3. Barokowy kościół Matki Bożej Łaskawej i św. Wojciecha, który jak widać na załączonym zdjęciu był w trakcie remontu.
Po tej szybkiej lustracji przyrynkowych zabytków, zdecydowałem się dołączyć do reszty grupy, której część właśnie kończyła jeść pizzę. Chciałem też zjeść coś przed powrotem do ośrodka, ale stwierdziłem, że zbyt dużo czasu zajmie mi czekanie na zamówioną potrawę i wspólnie podjęliśmy decyzję o wyruszeniu w drogę powrotną.
Następnym obiektem, który planowaliśmy zwiedzić była miejscowość Arkadia, gdzie w roku 1778 powstał ogród romantyczny w stylu angielskim i do dnia dzisiejszego jest on udostępniany dla zwiedzających. Niestety, ale nie dane nam było w spokoju i na czas dojechać na miejsce, ponieważ przy wyjeździe z Łowicza mieliśmy bardzo niemiłą konfrontację z kierowcą prowadzącym TIR-a z cysterną, który próbował wyprzedzić naszą kolumnę, jednocześnie spokojnie prowadząc sobie rozmowę przez telefon komórkowy. Skończyło się to interwencją Policji, która sprawę załatwiła polubownie. Jednak efekt tego zamieszania był taki, że do Arkadii jechaliśmy już w przerzedzonym składzie (5 osób) i z godzinnym opóźnieniem. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, dwoje z nas postanowiło zwiedzić park, a ja z moim klubowym kolegą Jackiem i koleżanką z łódzkiego klubu cyklistów zaczekaliśmy na ich powrót.
Z Arkadii ruszyliśmy do Nieborowa, gdzie kolejnym celem był zespół pałacowo-parkowy należący niegdyś do Radziwiłłów będący obecnie muzeum. Nie zdecydowałem się jednak na zwiedzanie zarówno pałacu jak i ogrodu. Tutaj znowu nasza grupa została uszczuplona o dwie osoby, które postanowiły wrócić szybciej do Cesarki samochodem i już tylko we trójkę wracaliśmy do ośrodka.
Po drodze, między Nieborowem a Bełchowem mieliśmy mały problem związany z budową autostrady, bo w pewnym momencie tam gdzie miała być dalej ścieżka, „wyrósł” nam płot oddzielający naszą drogę od A2-ki. Nie byliśmy sami, bo nasz problem stał się również udziałem jakiegoś „kolarza-wyścigowca”. Wkrótce jakoś udało nam się znaleźć obejście tego niekończącego się placu budowy i już spokojnie jechaliśmy sobie w kierunku Bełchowa, gdzie zatrzymaliśmy się na chwilę przy neobarokowym kościele p.w. św. Macieja.
Za Bełchowem w zasadzie nie było już żadnych ciekawych obiektów do zwiedzenia i w zasadzie jedyną „atrakcją” dla mnie był fakt, że podczas próby odebrania rozmowy przychodzącej, w roztargnieniu wcisnąłem chyba nie ten przycisk w moim HTC HD2, co spowodowało, że program rejestrujący przebieg ścieżki od początku dzisiejszego rajdu wyłączył się i … straciłem cały jej zapis. Co prawda za pomocą programu Kamap udało mi się ją odtworzyć, ale wtedy po raz pierwszy przekonałem się, że korzystanie z urządzenia, które jest jednocześnie telefonem i urządzeniem GPS nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Po dojechaniu do Strykowa i chwilowym odpoczynku, wróciłem do Dobieszkowa.

Okolice Nowostawów Dolnych © karolxii


Chyba nie pomyliliśmy trasy i dojedziemy do Łowicza;) © karolxii


Dmosin - barokowy kościół św. Andrzeja z XVIII wieku © karolxii


W takim składzie jechaliśmy do Łowicza © karolxii


Czasami trzeba było czekać - wieś Kuczków © karolxii


I znowu pomoc tubylca okazała się bezcenna - wielkie dzięki dla tej pani © karolxii


Przed sklepem w Zawadach © karolxii


Przy punkcie informacji turystycznej na rynku w Łowiczu © karolxii


Renesansowo-barokowa katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z XVII © karolxii


Klasycystyczny ratusz na rynku w Łowiczu © karolxii


Kościół Matki Bożej Łaskawej i św. Wojciecha - siedziba Ojców Pijarów © karolxii


Mimo wszystko humor nam dopisywał © karolxii


W ogrodzie romantycznym w Arkadii © karolxii


Nowo zbudowana autostrada nie każdemu była niestety na rękę © karolxii


Kościół pw. św. Macieja w Bełchowie © karolxii



http://www.gpsies.com/map.do?fileId=cakrmfqcvoqrudxa
Kategoria Interklubowa


  • DST 99.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

52 Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej - Łęczyca-Tum

Wtorek, 5 czerwca 2012 · dodano: 29.07.2012 | Komentarze 2


Przebieg trasy: Dobieszków, Cesarka, Kębliny, Wola Branicka, Modlna, Skotniki, Łęczyca, Tum, Góra św. Małgorzaty, Czerników, Gieczno, Wrzask, Osse, Stryków, Cesarka, Dobieszków.

Zaliczone gminy: Ozorków (obszar wiejski), Łęczyca (obszar wiejski), Łęczyca (teren miejski), Góra św. Małgorzaty.

Udało się. Pomimo wczorajszego złego samopoczucia, dzisiaj jest o wiele lepiej. Wstałem o przyzwoitej porze, przygotowałem wszystko do wyjazdu i kierunek Cesarka.
Pojechałem sam – Krysia wyjechała już wcześniej, a Rajmund, Stasiu i Boguś na dzisiaj zaplanowali zwiedzanie innych terenów. Kiedy przyjechałem na miejsce rowerzyści zaczęli już się przygotowywać do wyjazdu. Dołączyłem do toruniaków z „Przygody”. Jechało się bardzo miło – droga asfaltowa na przyzwoitym poziomie i po niedługim czasie dojechaliśmy do pierwszego obiektu jakim był drewniany kościół z XVIII p.w. św. Piotra i Pawła w miejscowości Biała. Na miejscu okazało się, że gospodarz tego terenu czyli proboszcz wyjechał do Częstochowy, więc ogromna rzesza rowerzystów czekająca przed kościołem aby zwiedzić jego wnętrze i ewentualnie dostać stempel w „kocie” zaczęła się rozjeżdżać. Tym razem w dalszą drogę ruszyłem samotnie. Dojechałem do kolejnej świątyni: kościoła p.w. Bożego Ciała i św. Stanisława w Modlnej, który również był zamknięty. Popędziłem w dalszą drogę i po krótkim czasie dołączyłem do kolejnej grupy rowerzystów wśród których znalazły się dwie koleżanki, z którymi to miałem przyjemność dzień wcześniej zwiedzać pałac w Walewicach. Z grupą tą dojechałem do samej Łęczycy i od razu udaliśmy się w okolice zamku gdzie spotkaliśmy kilka grup rowerzystów z naszego Zlotu. Na miejscu okazało się jednak, że w pierwszej kolejności będziemy zwiedzać budynki dawnego więzienia. Tak więc udaliśmy się na teren tego obiektu, który na szczęście znajdował się w bliskim sąsiedztwie zamku.
Rowery pozostawiliśmy na więziennym dziedzińcu i po kilkunastu minutach rozpoczęło się zwiedzanie. Muszę przyznać że był to mój pierwszy pobyt w „pierdlu” – oczywiście mam na myśli tylko ten w charakterze zwiedzającego. Ciekawostką tego miejsca jest to, że w przeszłości mieścił się tutaj klasztor i kościół dominikanów. Jednak dokonywane w przeszłości przebudowy, całkowicie zatarły sakralny charakter tego miejsca.
Z więzienia udaliśmy się do zamku, gdzie z pomocą przewodnika mieśmy możliwość zwiedzenia komnat. I tutaj dowiedziałem się, że budowla ta ma swojego „patrona”, postać nieodmiennie z nim związaną – diabła Borutę. Wszedłem również na zamkową wieżę, skąd rozpościerał się całkiem ładny widok na miasto.
Po zakończeniu zwiedzania zamku poszedłem do centrum, pospacerować sobie jego uliczkami, gdzie głównie moją uwagę skupił klasycystyczny ratusz na rynku oraz znajdujący się w jego sąsiedztwie barokowy (z zachowaną gotycka bryłą) kościół p.w. św. Andrzeja. Niestety, ale czas upływał nieubłaganie i ani się zorientowałem minęła godzina wyjazdu z Łęczycy. Udałem się z powrotem na teren więzienia i tutaj okazało, że wszyscy już opuścili jego teren i został tylko mój rower. Wskoczyłem na moja maszynę i szybko udałem się w kierunku tumskiej archikolegiaty, następnego punktu naszego rajdu.
Kiedy znalazłem się na miejscu okazało się, ze wszyscy z wyjątkiem paru osób, którzy „pilnowali” rowerów przed kościołem siedzieli już wewnątrz świątyni i słuchali wykładu na jej temat prowadzonego przez tamtejszego proboszcza. Również wszedłem do środka aby dowiedzieć się czegoś ciekawego. Po zakończonym wykładzie postanowiłem obejrzeć sobie tą świątynię dokładniej. Przyznam się szczerze, że prezentuje się bardzo okazale. Chociaż wnętrze utraciło według mnie swój romański charakter, z zewnątrz jej bryła robi ogromne wrażenie.
Po zakończeniu zwiedzania kościoła, już razem z całą grupą ruszyłem w kierunku Góry św. Małgorzaty, gdzie znajdował się kolejny obiekt – zbudowany przed 1250 rokiem kościół p.w. św. Małgorzaty. Tutaj jednak ograniczyliśmy się tylko do obejrzenia kościoła z zewnątrz, a co niektórzy (ja też oczywiście) ustawili się w kolejce do proboszcza aby dostać pieczątkę w „kocie”.
Następnie zatrzymaliśmy się dopiero w miejscowości Gieczno i po krótkim postoju przed pochodzącym z 1717 roku drewnianym kościele kontynuowaliśmy naszą wycieczkę w kierunku Strykowa. Razem z resztą grupy dojechałem następnie do Cesarki, a potem już standardowo wróciłem do Dobieszkowa.

Cesarka - wyjazd na trasę © karolxii


Z "Wandrusami" na tle... © karolxii


... drewnianego kościoła z XVIII p.w. św. Piotra i Pawła w Białej © karolxii


Mały postój na moście nad rzeką Bzurą © karolxii


Wjeżdżamy do Łęczycy © karolxii


Na terenie nieczynnego już więzienia © karolxii


Bo nie płaciłem alimentów;) © karolxii


W tym pensjonacie są jeszcze wolne miejsca;) © karolxii


Zamek w Łęczycy © karolxii


Diabeł Boruta czyli symbol łęczyckiego zamku © karolxii


Widok z wieży zamkowej © karolxii


Ratusz na rynku w Łęczycy © karolxii


Romańska archikolegiata w Tumie © karolxii


Kościół p.w. św. Małgorzaty na Górze św. Małgorzaty © karolxii


Gieczno - kościół Wszystkich Świętych z XVIII wieku © karolxii



Kategoria Interklubowa


  • DST 98.36km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

52 Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej - Piątek czyli geograficzny środek Polski

Poniedziałek, 4 czerwca 2012 · dodano: 19.07.2012 | Komentarze 1


Przebieg trasy: Dobieszków, Cesarka, Koźle, Pludwiny, Wola Mąkolska, Mąkolice, Piątek, Oszkowice, Bielawy, Walewice, Stary Waliszew, Domaradzyn, Bratoszewice, Nowostawy Górne, Stryków, Cesarka, Dobieszków.

Zaliczone gminy: Głowno (obszar wiejski), Piątek, Bielawy.

Dzisiejsza trasa po okolicach Łodzi miała swój punkt kulminacyjny w miejscowości Piątek, gdzie znajduje się geometryczny środek Polski.
Wyjazd standardowo rozpoczynał się wyjazdem z Cesarki o godz. 09.00, ale na trasę zaplanowaną przez organizatora, wyjechałem znacznie później. Najpierw trzeba było pojechać do bazy zlotowej aby załatwić pewne formalności, a potem uzupełnić prowiant na najbliższe dni. I tak też zrobiliśmy. We czterech do Cesarki, a następnie do Strykowa udaliśmy się w składzie Rajmund, Boguś, Stasiu i ja. W tamtejszym Tesco kupiłem pare „wiktuałów”, kolegom którzy nie mieli ochoty jechać do Piątka rzuciłem krótkie „cześć” i pognałem niczym wicher w kierunku geometrycznego środka Polski.
Pierwszą miejscowością do zaliczenia była wieś Koźle i barokowy kościół św. Szczepana z XVIII wieku. Myślałem, że podczas zwiedzenia tych miejsc będę całkowicie osamotniony. Ze Strykowa bądź co bądź wyruszyłem bardzo późno (po godz. 14.00), ale tu czekała mnie niespodzianka i kiedy wjechałem na plac przed świątynią spotkałem tam dwóch zlotowiczów. Z jednym z nich – Krzyśkiem, po „cyknięciu” kilku fotek pojechaliśmy do następnego obiektu, jakim był drewniany kościół św. Wojciecha z XVI wieku w Mąkolicach. Tutaj ucięliśmy sobie krótką pogawędkę z miejscowym proboszczem, którego akcent wyraźnie wskazywał że nie był rodowitym Polakiem. Był bardzo miły i nad wyraz rozmowny. Dostałem stempel parafii w moim „kocie” i ruszyłem w dalszą drogę, ale już bez Krzyśka, który postanowił jechać dalej zupełnie inną trasą.
Za Mąkolicami spotkały mnie niewielkie ograniczenia w ruchu na drodze, z uwagi na fakt budowy autostrady A1. I chociaż szosa wyglądała jak jeden wielki plac budowy, to i tak przejechałem ten odcinek bez większego problemu. Za Sułkowicami Pierwszymi spotkałem naszą klubową koleżankę Krysię wraz z jej koleżanką, która wracała do Strykowa. Wyjechała znacznie wcześniej z naszego ośrodka w Dobieszkowie i Piątek zdążyła już zaliczyć. Porozmawialiśmy chwilę o tym co czeka mnie dalej, a potem każde z nas pojechało w swoją stronę.
Po ok. 20 minutach byłem już na piątkowskim rynku. No cóż rynek, jak to rynek małego miasteczka czyli nic specjalnego. Fotografując go, nawet nie zwróciłem uwagi, że dwa żółte metalowe koła na postumencie, przed stacją benzynową Orlen-u to właśnie ten słynny geometryczny środek Polski. Jedyne na co zwróciłem uwagę to budynek urzędu gminy – niestety zamknięty oraz kościół p.w. Świętej Trójcy. Zjadłem szybko kebab w pobliskim barze i ruszyłem dalej. Pojechałem drogą w kierunku Łowicza i znalazłem się na terenie Pradoliny Warszawsko-Berlińskiej. Za miejscowością Bielawy odbiłem od głównej drogi (703-ki) w lewo i dojechałem do miejscowości Walewice, gdzie znajdował się słynny pałac rodziny Walewskich z której to pochodził syn Napoleona I Bonaparte – Aleksander Walewski.
Kiedy wjechałem na teren pałacowego parku, spotkałem tam dwie koleżanki zlotowe, które oświadczyły mi, że przyjechałem niestety zbyt późno i pałac jest już zamknięty. Mimo to postanowiłem obejrzeć sobie ta budowlę z zewnątrz, a także park znajdujący się na jej tyłach. Przyznam się szczerze, że park spodobał mi się bardziej niż sam pałac. W kilku miejscach dało się zauważyć stylowe rzeźby (barokowe i klasycystyczne), a także rzeczkę przepływającą wśród drzew. Na szczegółowe zwiedzanie nie miałem jednak czasu i na tym postanowiłem zakończyć zwiedzanie Walewic. Jednak kiedy zbliżyłem się do pałacu nagle jak spod ziemi wyrosła pani, która jak się później okazało jest opiekunem pałacu i postanowiła nas czyli mnie i wcześniej napotkane koleżanki wpuścić „na pokoje”. Jednak z braku czasu zwiedziliśmy sobie tylko jeden salon gdzie zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na tle portretu hrabiego Aleksandra Walewskiego.
Po zaliczeniu Walewic ruszyłem dalej w kierunku Starego Waliszewa gdzie odwiedziłem pochodzący z XVIII w. drewniany kościół p.w. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Kiedy dojechałem do miejscowości Boczki Domaradzkie lekko odbiłem od ustalonej trasy w kierunku wsi Ziewanice. Chciałem zobaczyć pomnik postawiony ku czci poległego pułkownika Tadeusza Mikke – stryja naszego słynnego polityka Janusza Korwin-Mikke.
Wreszcie po ok. 40 min. kręcenia dojechałem do ostatniego punktu dzisiejszej wycieczki jakim była wieś Bratoszewice. Tutaj z kolei miałem do obejrzenia pochodzący z pocz. XX wieku pałac należący do rodu Rzewuskich (tych samych od których pochodził targowicki zdrajca) oraz gotycki kościół św. Augustyna z XVI wieku. Kościół oraz sąsiadująca z nim dzwonnica z zewnątrz prezentowały się bardzo dobrze. Natomiast pałac wyglądał okropnie. Strasznie zaniedbany, sprawiał wrażenie jakby nikt tu od wieków nie zaglądał. Otaczający go park też nie mógł się równać z tym z Walewic, ale i tak na tle pałacu prezentował się bardzo przyzwoicie.
Z Bratoszewic przez Nowostawy Górne dojechałem do Strykowa, a stamtąd na chwilę wpadłem do Cesarki. Musiałem chwilę odpocząć bo zaczynałem czuć, że dzieje się ze mną coś niedobrego. Kiedy dojechałem do Dobieszkowa z ledwością dowlokłem się do naszego pokoju w ośrodku. Miałem tylko tyle siły żeby zdjąć buty i kask, a potem w rowerowych ciuchach wskoczyłem pod pościel. Było mi okropnie zimno i czułem się tak jakbym przejechał rowerem przez pół Polski. Na szczęście miałem coś przeciwgorączkowego, a nasza koleżanka Krysia była na tyle dobra że zrobiła mi gorącą herbatę z jakimiś specjałami. Po godzinie doszedłem w miarę do siebie, ale i tak szybko położyłem się spać aby być w dobrej kondycji na jutrzejszy rajd do Łęczycy.
A tak na marginesie to w podobnym stanie byłem w zeszłym roku podczas Zlotu w Bartkowej-Posadowej. Wtedy również po poniedziałkowym rajdzie miałem wrażenie, że „złapała” mnie grypa, ale na szczęście na drugi dzień byłem już zdrowy. Czyżby nie służyła mi zmiana otoczenia?

Stryków - plac przed Tesco © karolxii


Przed kościołem pw. św. Szczepana w Koźlu i za nie swoim rowerem;) © karolxii


Kościół pw. św. Wojciecha w Mąkolicach © karolxii


A1 w trakcie budowy © karolxii


Nieoczekiwane spotkanie na trasie © karolxii


Piątek, ale w poniedziałek;) © karolxii


Piątkowy rynek z oznaczonym środkiem Polski © karolxii


A więc jechałem przez słynną Pradolinę:) © karolxii


Pałac w Walewicach © karolxii


Jedna z rzeźb w parku za pałacem © karolxii


W tle hrabia Aleksander Walewski, ale tylko na obrazie:) © karolxii


Kościół pw. Narodzenia NMP w Waliszewie © karolxii


Pamiątkowy obelisk przodka naszego słynnego polityka, czyli Janusza Korwin-Mikke © karolxii


Ruiny zespołu pałacowo-parkowego Rzewuskich i ... © karolxii


... kościół pw. Św. Augustyna w Bratoszewicach © karolxii



Kategoria Interklubowa


  • DST 94.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

52 Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej - oficjalne otwarcie

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 1


Przebieg trasy: Dobieszków, Cesarka, Michałówek, Dobra-Nowiny, Nowe Moskule, Las Łagiewnicki, Łódź, Marianów, Zgierz, Nowe Łagiewniki, Smardzew, Las Szczawiński, Smolice, Stryków, Cesarka, Dobieszków.

Zaliczone gminy: Zgierz (obszar wiejski).

To już jest chyba tradycja, bo jak mi wiadomo „Zlotowa Niedziela” zawsze odbywa się pod znakiem oficjalnego rozpoczęcia Zlotu. Tak było i tym razem, a sama uroczystość odbyła się w Łodzi.
Około godz. 8.00 wyruszyliśmy z Dobieszkowa w kierunku Cesarki, gdzie dołączyliśmy do całej reszty „zlotowiczów” udających się na otwarcie. Pogoda, w przeciwieństwie do tej z 51 Zlotu była naprawdę rewelacyjna i dlatego do Łodzi udali się chyba wszyscy, którzy mieli ochotę i siłę sobie dziś popedałować. Zaraz po starcie okazało się, że na miejsce udamy się częściowo drogą prowadzącą w kierunku Dobieszkowa, czyli tak naprawdę to nie musieliśmy osobiście jechać do Cesarki tylko po drodze dołączyć do peletonu.
Droga do Łodzi prowadziła przez Las Łagiewnicki, będący jednym z największych kompleksów leśnych znajdujących się w granicach miasta na terenie Europy. Jadąc przez Las zatrzymaliśmy się przy kapliczkach św. Antoniego i śś. Rocha i Sebastiana. Ta pierwsza uznawana jest za najstarszy zabytek na terenie Łodzi, a jej powstanie w latach 70-tych XVII w. wiąże się z objawieniami św. Antoniego. Druga z nich została wybudowana 30 lat później. Do Łodzi wjechaliśmy od strony płn.-wsch. i jadąc kolejnymi ulicami dotarliśmy do tej chyba najbardziej znanej, czyli Piotrkowskiej i zatrzymaliśmy się na wysokości Al. Schillera, gdzie odbyło się oficjalne otwarcie Zlotu. Zanim jednak to nastąpiło, miałem okazję spotkać moich dobrych znajomych z zeszłego Zlotu, a mianowicie Bogdana i Kasię ze Szczecina, Marię i Tadzia z Kiekrza oraz Andrzeja i Tadzia z Mikołowa. Powspominaliśmy sobie trochę nasze wspólne przeżycia z Bartkowej – a było naprawdę co wspominać.
Po zakończeniu tej oficjalnej części na chwilę zatrzymaliśmy się przy Placu Wolności, a potem ruszyliśmy dalej jadąc „szykiem paradnym”;) ulicami Łodzi i w ten sposób dojechaliśmy do Parku ks. Józefa Poniatowskiego, gdzie mogliśmy wziąć udział w festynie. Na miejscu okazało się, że moja klubowa ekipa już po wyjeździe z Placu Wolności postanowiła wrócić prosto do Strykowa. Tak więc do Dobieszkowa musiałem wracać sam.
Prawdę mówiąc nie miałem ochoty brać udział w imprezie tego rodzaju i po kilkunastu minutach postoju w Parku ruszyłem w kierunku ulicy Włókniarzy, aby jak najszybciej wydostać się z Łodzi. Z początku planowałem pojechać sobie do Aleksandrowa Łódzkiego, ale jednak zmieniłem plany i postanowiłem wrócić do ośrodka, ale jak najbardziej okrężną drogą zwiedzając po drodze okołołódzkie lasy. Tak więc jadąc ul. Aleksandrowską, skręciłem w Traktorową i od razu zaliczyłem dwa z nich, mianowicie Las Harcerski i Okręglik. Następnie dojechałem do Zgierza i tu w jednym ze sklepów uzupełniłem swoje braki w oprowiantowaniu. Za Zgierzem chciałem udać się w 71-ką w kierunku wsi Skotniki, a potem dalej prosto do Strykowa, ale stwierdziłem że mam jeszcze dość dużo czasu, poza tym czekał na mnie kolejny las. Cofnąłem się do drogi, która prowadziła do wsi Nowe Łagiewniki, a stamtąd dalej przez Smardzew, Glinnik, Podole i Szczawin Mały do Lasu Szczawińskiego. Kiedy wyjechałem z Lasu, postanowiłem zaliczyć jeszcze jeden sklep i tu we wsi Swędów spotkałem samotnego „bikera” – Łukasza. Z początku myślałem, ze to jeden ze zlotowiczów, ale jak się później okazało – miejscowy turysta. Po krótkiej rozmowie postanowił udać się ze mną do Cesarki, aby zobaczyć jak wygląda ośrodek pełen turystów PTTK. Po drodze pokazał mi fajny skrót przez jeziorko w kierunku ośrodka. Następnie razem pojechaliśmy jeszcze do Dobieszkowa, gdzie pokazałem mu nasz ośrodek OHP. Jeszcze jakiś czas porozmawialiśmy sobie przez ośrodkiem, następnie podziękowałem mu za wspólnie spędzony czas (krótki, ale treściwy) na rowerze i każdy z nas udał się do swojego domostwa na zasłużony odpoczynek po całym dniu rajdowania.

Ekipa gotowa do wyjazdu - przed ośrodkiem OHP © karolxii


Drogą w kierunku wsi Ługi © karolxii


W tle kaplica św. Rocha © karolxii


Kościół Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus i Świętego Jana Bosko © karolxii


Nie ma to jak spotkać znajomych z zeszłego Zlotu - Tadziu, Maria (KTR Kiekrz) i Kasia, Bogdan (PTTK Gdynia) oraz ... © karolxii


... Andrzej i Tadziu (KTK Mikołów) © karolxii


Na dobre rozpoczęcie Zlotu - kilka słów od przewodniczącego Komisji Turystyki Kolarskiej © karolxii


Słynna ulica Piotrkowska © karolxii


Jedno z tych miejsc gdzie toczyła się akcja serialu "Komisarz Alex" © karolxii


Na Placu Wolności przed pomnikiem Tadeusza Kościuszki © karolxii


Kościół p.w. Zesłania Ducha Świętego © karolxii


Ulicami Łodzi © karolxii


Łodzkie "familoki" © karolxii


Po lewej stronie budynki jednej z odnowiowych starych fabryk w Łodzi. © karolxii



Kategoria Interklubowa


  • DST 19.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

52 Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej - w drodze na miejsce

Sobota, 2 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 0


Przebieg trasy: Zgierz-Dworzec PKP, Łagiewniki, Modrzew, Wilanów, Kalonka, Niecki, Dobieszków.

Zaliczone gminy: Zgierz (obszar miejski), Łódź, Nowosolna, Stryków.

Mój udział w 52 Zlocie Przodowników Turystyki Kolarskiej stał się faktem. Jeszcze nie tak dawno niewiele wskazywało na to, że pojadę ale jednak…
W tym roku na miejsce Zlotu wybrano tereny znajdujące się głównie na wschód od Łodzi, natomiast na bazę, małą miejscowość znajdującą się na południe od Strykowa o dość dziwnej nazwie – Cesarka. Przyznam się, że kiedy po raz pierwszy wpisałem tą nazwę w Google’ach, większość wyświetlonych stron dotyczyła porodu poprzez „cesarskie cięcie”. Jednak w naszym wypadku, to nie Cesarka była naszą bazą. Zbyt mała ilość miejsc na terenie ośrodka sprawiła, że musieliśmy się zadowolić noclegiem oddalonym o 5 km od miejsca Zlotu i była ta również mała miejscowość – Dobieszków. Jak się później okazało – nie ma tego złego…
Naszą podróż na miejsce z moim klubowym kolegą Bogusiem (z którym to już miałem okazję jechać w zeszłym roku do Bartkowej-Posadowej na 51 Zlot PTK) rozpoczęliśmy od przejazdu pociągiem. Musieliśmy dostać się najpierw do Zgierza. Na moje szczęście pociąg jechał przez Bydgoszcz-Bielawy i w ten sposób dostaliśmy się do Torunia Głównego, a potem przesiadka na drugi i ok. godz. 21.00 byliśmy już na miejscu. Ze Zgierza do Dobieszkowa czekała nas nocna jazda „na kołach”. Mimo zapadających ciemności i kompletnym braku znajomości terenu jechało się bardzo przyzwoicie, chociaż czasami musieliśmy jechać po bardzo kamienistej nawierzchni. Zdałem się całkowicie na wskazania mojej nawigacji i w ciągu 40 minut byliśmy już w Dobieszkowie.
Kiedy przybyliśmy do naszego ośrodka, na miejscu czekali na nas pozostali uczestnicy z naszego klubu i jeden kolega z „Ramy 76”. Oczywiście nie od razu poszliśmy spać, ale też nie zbyt późno, bo jutro z samego rana trzeba było jechać do Cesarki na oficjalne rozpoczęcie Zlotu.

W pociągu na trasie Toruń-Łódź © karolxii


Dworzec PKP w Zgierzu © karolxii


Dobieszków nocą © karolxii


Kategoria Interklubowa


  • DST 98.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

IX Rajd Honorowych Dawców Krwi

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 12.06.2012 | Komentarze 2


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Strzyżawa, Toporzysko, Zławieś Wielka, Zarośla Cienkie, Czarne Błoto, Przysiek, Toruń, Górsk, Zławieś Wielka, Toporzysko, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Dnia 20 maja br. odbył się IX Integracyjno-Sportowy Rajd Rowerowy Honorowych Dawców Krwi. Jednym z organizatorów tej imprezy był jak zwykle toruński KTK „Przygoda”.
Ponieważ całość miała swój początek o godz. 10.00 w Złejwsi Wielkiej, moi klubowicze wyznaczyli sobie na miejsce spotkania most na Wiśle – dokładnie o godzinie 9.00. Ja jednak nie zamierzałem jechać z naszą ekipą, ponieważ chciałem wreszcie sprawdzić możliwości zakupionego 3 tygodnie temu, mojego nowego roweru – UNIBIKE EXPEDITION. Tak więc o godz. 09.00, ale sprzed domku – wyruszyłem w kierunku mostu.
Przejazd ulicą Kamienną to była po prostu „bajka”, jeszcze tak lekko nie jechało mi się na żadnym rowerze. W końcu minąłem „rogatki” Bydgoszczy i skierowałem się w stronę Złejwsi. Jechałem z prędkością między 27 a 30 km/h nie czując przy tym większego zmęczenia. Udało mi się dogonić, a potem nawet wyprzedzić jednego bikera jadącego na „szosówce”. W końcu dojechałem do Złejwsi, gdzie spotkałem kolegów i koleżanki z soleckiego „Torpedo”, z którymi wspólnie udałem się na miejsce dzisiejszego Rajdu. A tam jak zwykle dość spora grupa rowerzystów, wśród których oczywiście nie zabrakło ekipy z „Turkoli” oraz innych zaprzyjaźnionych klubów. Otrzymałem jak zwykle „zestaw startowy”, ufundowany przez sponsora Rajdu. Potem było krótkie przemówienie jednego z organizatorów, omówienie trasy i ruszyliśmy w kierunku urzędu gminy, gdzie jak zwykle zrobiliśmy sobie zdjęcie pamiątkowe. Dalej trasa prowadziła przez Zarośla Cienkie, Czarne Błoto i Rozgarty. Na wysokości wsi Przysiek skręciliśmy do lasu (Błotka), gdzie czekał nas poczęstunek w postaci kawy, herbaty i „ciacha”. Po trwającym ponad półgodzinnym postoju, skierowaliśmy się ponownie do Przysieka, a stamtąd prosto do Torunia.
Tutaj oczywiście miejscem naszego postoju była Starówka – Rynek Staromiejski. Kto chciał mógł pozostać na miejscu w cieniu drzew (słońce świeciło coraz intensywniej), a dla pozostałych organizator przygotował zwiedzanie Starego Miasta w towarzystwie przewodnika. Ja postanowiłem dołączyć do tych drugich z nadzieją, że i tym razem dowiem się czegoś ciekawego o starej części Torunia. I nie żałowałem bo było naprawdę fajnie. Piesza część dzisiejszej trasy obejmowała zwiedzanie rynku Starego Miasta, zachodnich części fortyfikacji z Krzywą Wieżą włącznie, okolic domu Kopernika oraz ruin zamku krzyżackiego. Tam też dowiedziałem się skąd się bierze powiedzenie „czarno na białym”. Po zakończeniu zwiedzania, cała ekipa rajdowa ruszyła w kierunku Toruńskich Błoń, gdzie odbyło się tradycyjne pieczenie kiełbasek i oficjalne zakończenie Rajdu.
W drogę powrotną wyjechałem trochę wcześniej niż reszta „Turkoli” wraz z moim klubowym kolegą Włodkiem i na miejscu byłem ok. godz. 17.00.

Uczestnicy Rajdu © karolxii


TURKOLE ze swoimi "maszynami" © karolxii


Przed urzędem gminy w Złejwsi Wielkiej © karolxii


Na szlaku Toruń-Bydgoszcz-Nakło © karolxii


Postój w Błotku © karolxii


Za Przysiekiem w kierunku Torunia © karolxii


Ulicami Torunia w kierunku Starówki © karolxii


Zwiedzanie Starego Miasta © karolxii


Koło Krzywej Wieży © karolxii


Posiłek na toruńskich Błoniach w poblizu ogrodu zoobotanicznego © karolxii


Tradycyjne pieczenie kiełbasek © karolxii



Kategoria Interklubowa


  • DST 56.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd Rowerowy Szlakiem Miejsc Pamięci Narodowej

Piątek, 11 listopada 2011 · dodano: 13.02.2012 | Komentarze 0


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Otorowo, Solec Kujawski, Szlak Świadkowie Historii, Szlak Puszczański, Rudy, Solec Kujawski, Otorowo, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Mój drugi udział w rajdzie zorganizowanym w Solcu Kujawskim z okazji obchodów Święta Niepodległości.
Na miejsce spotkania wyznaczyliśmy sobie róg ulic Spornej i Toruńskiej. Łącznie ze mną przyjechało 7 osób i po krótkiej pogadance oraz „cyknięciu” fotki ruszyliśmy w kierunku Łęgnowa. Muszę przyznać, że jechało się bardzo miło z uwagi na ścieżkę rowerową, która została wreszcie zrobiona. Zbudowano ją co prawda nie na całej trasie z Bydgoszczy do Solca, ale nawet ten odcinek zaczynający się za Łęgnowem i kończący się mniej więcej na wysokości Otorowa, uczynił jazdę naprawdę bardzo komfortową.
Na miejsce przyjechaliśmy stosunkowo szybko, bo zwykle zapełniony rowerzystami teren przed pobliskim kościołem, tym razem świecił pustkami. Szybko jednak zaczęli się pojawiać kolejni uczestnicy i podobnie jak to miało miejsce w zeszłym roku rozpoczęliśmy rajd modlitwą oraz zapaleniem zniczy przed pomnikiem poświęconym Powstańcom Wielkopolskim przy kościele p.w. św. Stanisława Biskupa i Męczennika.
Trasa, którą pojechaliśmy również nie różniła się od tej zeszłorocznej. Czyli zatrzymaliśmy się w następujących miejscach: obelisk upamiętniający powstanie NSZZ „Solidarność”, pomnik postawiony ku czci mieszkańców Solca zamordowanych przez hitlerowców w 1939 roku, drewniany krzyż znajdujący na drodze z Solca do Chrośnej – na Szlaku Świadkowie Historii i odpoczynek na polanie „Ułanka”. Dalej: obelisk upamiętniający zamordowanych przez niemieckiego młynarza, właścicieli oraz pracowników majątku znajdującego się niedaleko miejscowości Rudy i pomnik który znajduje się w miejscu, gdzie hitlerowcy w 1944 roku spalili szczątki kilkuset Polaków w tym solecczan, zamordowanych jeszcze w 1939 roku.
Wreszcie Rajd dobiegł końca i ok. godz. 13.30 wróciliśmy do Solca, gdzie w Zespole Szkół Zawodowych i Ogólnokształcących miało miejsce jego oficjalne zakończenie połączone z napełnieniem naszych wygłodniałych żołądków, pyszną grochówką;).
Podsumowując, impreza jak zwykle się udała. Wzięło w niej udział ponad 80 osób w dość szerokim przedziale wiekowym. Ja akurat miałem przyjemność uczestniczyć w nim po raz drugi i zaraz po jego zakończeniu zaczęła mi świtać myśl, aby kolejny Rajd odbył się dokładnie na Szlaku Świadkowie Historii. W ten sposób można by poznać więcej miejsc związanych z męczeństwem Polaków w tych okolicach. Z drugiej jednak strony, czy jego długość - ok. 40 km nie tylko drogami, ale i leśnymi ścieżkami nie odstraszyła by potencjalnych uczestników Rajdu w obecnej postaci. No cóż, „time will show...”
Kiedy dojechaliśmy do granic Bydgoszczy, stwierdziłem, że jeszcze nie czas na powrót do domu. Doszedłem do wniosku, że odwiedzę chociaż jedno miejsce związane z martyrologią Polaków w moim rodzinnym mieście. Tak więc za przejazdem kolejowym w Łęgnowie wraz z dwoma kolegami klubowymi, którzy akurat jechali do Fordonu odłączyłem się od naszej siódemki. Przeprowadziliśmy przez mostek kolejowy nasze rowery i dostaliśmy się do ul. Witebskiej. Jechaliśmy kawałek razem, po czym „odbiłem” na ulicę Łowicką i dalej koło stacji Bydgoszcz-Brdyujście przez lasek w pobliżu leśniczówki Jasiniec, przeciąłem ul. Lewińskiego i znalazłem się w Lesie Gdańskim. Przez las jechałem sobie Szlakiem Brdy i w ten sposób znalazłem się przy pomniku upamiętniającym zamordowanie przez hitlerowców ponad 200 mieszkańców Bydgoszczy. Po chwili zadumy wsiadłem na rower i ruszyłem w kierunku Bartodziei.

Zbiórka na rogu Toruńskiej i Spornej © karolxii


W drodze do Solca Kujawskiego © karolxii


Przed Pomnikiem Niepodległości na terenie kościoła pw. Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika © karolxii


Obelisk poświęcony członkom NSZZ Solidarność © karolxii


Pomnik poświęcony pomordowanym mieszkańcom Solca Kujawskiego w 1939 roku © karolxii


Krzyż upamiętniający Powstańców Wielkopolskich przy drodze w kierunku Chrośnej © karolxii


Jedziemy "Szlakiem Świadkowie Historii" © karolxii


Na Szlaku Puszczańskim © karolxii


Mimo wszystko trzeba się odrobinę posilić - postój na polanie zwanej "Ułanka" © karolxii


Organizatorzy i goście czyli TORPEDO i TURKOLE © karolxii


Pomnik ku czci pamięci pomordowanych właścicieli i pracowników majątku Rudy © karolxii


Miejsce spalenia szczątek kilkuset mieszkańców Solca Kujawskiego i okolic © karolxii


Na koniec Rajdu jak zwykle tradycyjny obiad © karolxii


Miejsce rozstrzelań w Lesie Gdańskim © karolxii



Kategoria Interklubowa


  • DST 65.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Święto Pieczonego Ziemniaka 2011

Niedziela, 9 października 2011 · dodano: 13.10.2011 | Komentarze 3


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Piecki, Dobromierz, Leszyce, Chrośna, Leszyce, Piecki, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Po raz piąty jako klub i jednocześnie współorganizator wraz z soleckim „Torpedo” wzięliśmy udział w corocznej imprezie zwanej: „Święto Pieczonego Ziemniaka”. Dla mnie była jednak to dopiero druga impreza tego rodzaju. Tradycyjnie całe wydarzenie odbyło się w miejscowości Chrośna, niedaleko Solca Kujawskiego.
Na miejsce postanowiliśmy udać się na naszych „rumakach” jadąc przez Puszczę Bydgoską. Jako że początek imprezy przewidziany był na godz. 11.00, a spóźniać się nie wypadało, wystartowaliśmy z Glinek o godz. 09.00. Trasa wiodła początkowo ulicą Dąbrowa w kierunku Piecek. „Przecięliśmy” krajową 10-tkę i ma kilkadziesiąt metrów przed jeziorem, skręciliśmy w lewo głębiej w las jadąc krótkim odcinkiem Szlaku Komputerków i dojechaliśmy do mostku kolejowego linii prowadzącej od strony Emilianowi. Za mostkiem skręciliśmy w prawo na drogę leśną prowadzącą do Dobromierza. W połowie tej drogi zrobiliśmy sobie postój przy dość sporych gabarytów kamieniu zwanym „Parawan”. Po dojechaniu do Dobromierza, skierowaliśmy się na drogę prowadzącą przez Dobromierz Górny do Leszyc. Tu jednak drogi nasze chwilowo się rozeszły. Tzn. wraz z moim klubowym kolegą Włodkiem, Jarmikiem i jego rodziną czyli Mariolą i Mateuszem, pojechaliśmy drogą leśną w kierunku Chrośnej. Natomiast druga część grupy wybrała trasę nieco dłuższą, ale bardziej komfortową. Efekt jednak był ten sam, gdyż dojeżdżając do Chrośnej spotkaliśmy się i tak w tym samym miejscu. Po drodze dołączyła do nas grupa rowerzystów z włocławskiego „Cyklisty”.
Kiedy przybyliśmy na teren obok chrośnieńskiej świetlicy, impreza już trwała. Przywitaliśmy się z resztą uczestników (naturalnie nie było możliwości ze wszystkimi) i zaczęła się zabawa. Oczywiście rozpoczęliśmy konsumpcją po tak długiej i męczącej drodze, następnie każdy (prawie !) z nas wziął udział w jednej z kilku konkurencji. Nie każdy, dlatego że akurat mnie przypadł zaszczyt sędziowania w zawodach rzutu podkową. Wśród konkurencji należy oprócz „podkowy” wymienić strzelanie i rzut lotkami do tarczy oraz rzut ziemniakiem;). Odbył się również konkurs na najbardziej osobliwego ziemniaka.
Z Chrośnej wyjechaliśmy ok. godz. 13.00 i udaliśmy się w kierunku Bydgoszczy jadąc niemalże podobną trasą. W domu byłem dwie godziny później.
Mimo, że tym razem mój udział w „Ziemniaku” był dość mocno ograniczony czasowo i zmuszony byłem szybciej opuścić miejsce zabawy, to biorąc jednak pod uwagę kolejną przejażdżkę Puszczą Bydgoską oraz organizację Święta, imprezę uważam za bardzo udaną. Mam nadzieję, że podobne wrażenia odniosę ze Święta Niepodległości organizowanego jak co roku przez solecki „Torpedo”, na który i w tym roku się wybieram.

Ostatnie instrukcje Irka przed wyjazdem © karolxii

Na tle kamienia zwanego "Parawanem" © karolxii

Czasami trzeba było prowadzić rower © karolxii

Okolice Dobromierza Górnego © karolxii

Ekipa z włocławskiego "Cyklisty" © karolxii

Jak widać po ilości rowerów, na brak gości nie można było narzekać © karolxii

Pierwsza część imprezy przy suto zastawionym stole:) © karolxii

Nie brakowało ogniska i pieczonych kiełbasek © karolxii

Pierwsza konkurencja - rzut lotkami © karolxii

Strzelanie do tarczy © karolxii

Rzut podkową, czyli konkurencja w której ... © karolxii

... sędziowałem © karolxii

Odremontowany budynek świetlicy w Chrośnej © karolxii

Wracamy do domu © karolxii



http://www.gpsies.com/map.do?fileId=euwfnvwfruvxlwmr
Kategoria Interklubowa


  • DST 25.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Obchody Światowego Dnia Serca 2011

Niedziela, 25 września 2011 · dodano: 28.01.2012 | Komentarze 2

Dnia 25 września już po raz siódmy obchodziliśmy Światowy Dzień Serca. Jest to wydarzenie o zasięgu międzynarodowym, które odbywa się corocznie na całym świecie. Jego celem jest przede wszystkim przekazanie ludziom pewnych podstaw o schorzeniach układu krążenia oraz zapoznanie z metodami profilaktyki i przeciwdziałania im.
W Bydgoszczy po raz kolejny impreza ta odbyła się pod patronatem Oddziału Bydgoskiego Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego oraz współpracy z Urzędem Miasta i ... oczywiście z naszym Bydgoskim Klubem Turystyki Rowerowej „TURKOLE”.
Głównym miejscem obchodów ŚDS był Stary Rynek, gdzie tradycyjnie stanął kardiobus firmy SERVIER, czyli mobilna poradnia kardiologiczna, w którym można było wykonać bezpłatne badania układu krążenia oraz skorzystać również z bezpłatnych porad w tym zakresie.
Naszemu Klubowi przypadł w udziale zaszczyt zorganizowania rajdu z okazji tego święta. W końcu profilaktyka w przypadku zagrożenia tego typu chorobami, powinna przede wszystkim polegać na zachęcaniu ludzi do aktywności ruchowej. Dla mnie osobiście chyba nie ma lepszej formy tej aktywności niż jazda na rowerze.
Nasz rajd podobnie zresztą jak reszta atrakcji, miał swój początek również na Starym Rynku. Mogli w nim uczestniczyć wszyscy posiadacze roweru, bez względu na wiek dlatego, że zaplanowana trasa nie była długa i swój finał miała w Myślęcinku na terenach wystawowych. Jednak ci, którzy chcieli wziąć udział w losowaniu nagród, musieli najpierw wpisać się na listę uczestników aby otrzymać numer, dzięki któremu przy odrobinie szczęścia można było wygrać nagrodę główną, jaką był rower. Oczywiście nie byliśmy jedynym klubem rowerowym, który wziął udział w ŚDS. Nie zabrakło naszych przyjaciół z Gryfu, Ramy 76 oraz Bydgoskiej Masy Krytycznej.
Rajd rozpoczął się o godz. 11.00. Na trasę w eskorcie Policji wyjechało ok. 60 rowerzystów w różnym wieku. Jechali i ci, powiedziałbym w podeszłym wieku jak i dzieci na rowerach oraz przyczepkach przymocowanych do pojazdów swoich rodziców. Trasa wiodła od Starego Rynku ulicami: Mennica, Marszała Focha, Jagiellońską do Ronda Fordońskiego. Na Rondzie skręciliśmy ponownie w Jagiellońską i dalej 3 Maja, Markwarta, Ossolińskich przez Plac Weyssenhoffa do Ronda Wielkopolskiego. Potem ulicami Ogińskiego, Sułkowskiego i 11 Listopada dojechaliśmy do ulicy Gdańskiej, a stamtąd do Myślęcinka.
Na „metę” ostatni rowerzyści dojechali na kwadrans przed dwunastą. Na miejscu odbywał sie akurat Jarmark Kujawsko-Pomorski, podczas którego można było się delektować potrawami charakterystycznymi dla naszego regionu oraz podziwiać rękodzieła twórców ludowych.
Dokładnie w południe rozpoczęło się losowanie nagród, których dzięki hojności sponsorów nie brakowało. Dwoje z uczestników mogło mówić o szczęściu tego dnia, ponieważ każdy z nich wygrał rower.
Naszą „myślęcińską” część Światowego Dnia Serca zakończyliśmy przed godziną czternastą. Z kolei na Starym Rynku z dobrodziejstw kardiobusa można było korzystać jeszcze przez 2 godziny.

Zbiórka uczestników na Starym Rynku © karolxii


Zapisy dla chętnych do wzięcia udziału w losowaniu nagród © karolxii


W kolejce do badań © karolxii


Turkole i Gryf jak zwykle razem © karolxii


Bydgoska Masa Krytyczna © karolxii


Była też i telewizja © karolxii


A więc rajd ropoczęty © karolxii


Jechaliśmy w asyście Policji © karolxii


Ulica Gdańska koło stadionu © karolxii


A to już Myślęcinek © karolxii


W Myślęcinku akurat odbywał się Jarmark Kujawsko-Pomorski © karolxii


Nagrody były dla najmłodszych i ... © karolxii


... i najstarszych © karolxii


Jeden z dwóch zwycięzców nagrody głównej - Jacek © karolxii
Kategoria Interklubowa


  • DST 52.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Święto Śliwki 2011

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 27.12.2011 | Komentarze 0


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Mariampol, Jarużyn, Strzelce Dolne, Strzelce Górne, Borówno, Nekla, Żołędowo, Maksymilianowo, Myślęcinek, Bydgoszcz-Bartodzieje.

W pierwszy weekend września tego roku w miejscowości Strzelce Dolne (gmina Dobrcz) miało miejsce jak co roku, wydarzenie zwane: „Święto Śliwki”. Impreza ta co prawda trwa dwa dni, ale TURKOLE zawsze uczestniczą w niej zawsze tego drugiego dnia czyli w niedzielę. Oczywiście nie sposób tu nie wspomnieć, że tego roku nie był to ich pierwszy udział w „Śliwce”. Ja natomiast miałem przyjemność podziwiać tutejsze wyroby „śliwkarskie” dopiero po raz drugi.
Do Strzelec postanowiliśmy udać się w towarzystwie kolegów i koleżanek z soleckiego TORPEDO, a na miejsce spotkania wyznaczyliśmy sobie w pobliżu biurowca dawnego Rometu. Do naszej „ekipy” dołączył również Jarek (Jarmik) z Mateuszem i tak oto grupką liczącą 15 osób ruszyliśmy w kierunku osiedla Fordon. Trasa nie była długa, ok. 10 km i prowadziła głównymi ulicami Fordonu – Twardzickiego i Wyzwolenia. W oczekiwaniu na „Adama-Torpedowca”, zrobiliśmy sobie krótki postój przy końcu ul. Wyzwolenia i potem „pędziliśmy” już do samych Strzelec.
A na miejscu jak zwykle: tradycyjne stoiska w których stoliki aż uginały się od poustawianych słoików z różnej maści powideł. Oczywiście kupić można było nie tylko powidła, ale przysłowiowe „mydło i powidło”, czyli chyba wszystko. Nie ma sensu chyba tego wymieniać, ale odnoszę wrażenie że z tego święta zrobiono „tandetną komerchę”, której celem nie jest chyba promocja miejscowego wyrobu, ale handel wszystkim na czym można zarobić-sprzedając. Ale to tylko moje osobiste przemyślenia.
Oprócz akcentów handlowych, na tejże imprezie można było zobaczyć smażenie powideł w tradycyjnych kotłach kuprowych, występy zespołów ludowych oraz atrakcje dla dzieci. Oczywiście też „uległem” urokowi święta i kupiłem dla mojej sianownej małzionki 2 słoiki powideł. I opłaciło się, bo kilka dni później upiekła przepyszne rogaliki z powidłami:))).
Przed godziną 12-stą wraz z Jarkiem i Mateuszem opuściliśmy Strzelce i postanowiliśmy urozmaicić sobie ten dzień, dłuższym powrotem do domu. Trasa wiodła przez Strzelce Górne, Gądecz, Kusowo, Neklę do Żołędowa, gdzie skręciliśmy do lasu i dalej mijając Maksymilianowo dojechaliśmy do Myślęcinka. Tutaj muszę dodać, że odcinek tej trasy z „Maksa” do „Myśla”, na wysokości Jagodowa i Niemcza do najłatwiejszych nie należał z powodu ulepszania tej drogi, która z typowej „szutrówki” stała się na jakiś czas piaszczysta i niemalże nieprzejezdna. Ale na szczęście jakoś sobie z tym poradziliśmy i zadowoleni z udanego dnia (tak przynajmniej ja uważam) rozjechaliśmy się do swoich domów.
No to do zobaczenia za rok w Strzelcach Dolnych!

Turkole, Torpedo i goście © karolxii


W oczekiwaniu na Adama - krótki postój w Fordonie © karolxii


Jedziemy najeść się powideł © karolxii


No to jesteśmy na miejscu - Strzelce Dolne © karolxii


Nasze miejsce postoju © karolxii


Na miejscu oferowano nie tylko powidła © karolxii


Przed bramą wjazdową na teren festynu © karolxii


Ścieżka z Maksymilianowa w kierunku Bydgoszczy w trakcie "naprawy" © karolxii



Kategoria Interklubowa