Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi przemekturysta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 61809.38 kilometrów w tym 1419.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.27 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy przemekturysta.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2013

Dystans całkowity:222.00 km (w terenie 38.72 km; 17.44%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:111.00 km
Więcej statystyk
  • DST 141.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pilska Setka 2013 - dzień drugi

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 25.04.2013 | Komentarze 5


Przebieg trasy: Szydłowo, Kłoda, Stobno, Ługi Ujskie, Motylewo, Piła, Zelgniewo, Rudna, Wysoka, Białośliwie, Krostkowo, Osiek n/Notecią, Żelazno, Samostrzel, Sadki, Nakło, Ślesin, Strzelewo, Kruszyn, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Zaliczone gminy: Wysoka.

Drugi dzień „Setki” rozpoczęliśmy pobudką o godz. 8.00. Potem standard czyli śniadanie, sprzątanie i przygotowanie do dzisiejszej trasy. Oczywiście podczas tej porannej "krzątaniny" słychać było głos Janka Balcerzaka, który odliczał czas pozostały do odjazdu. Zanim ruszyliśmy w trasę, nastąpiło wręczenie pucharów dla najmłodszego i najstarszego uczestnika rajdu jadącego o własnych siłach i na własnym "sprzęcie" oraz wymiana innych fizycznych przejawów wdzięczności i sympatii międzyklubowej:).
Niestety, ale i tym razem widać było rozłam w naszym klubie. Zdecydowana większość moich klubowych kolegów (podobnie jak to miało miejsce w zeszłym roku podczas "Magicznej Soboty") nie wzięła udziału w rajdzie dnia drugiego, ale udali się prosto do Piły. Tak więc klub "Turkole" w drugiej części "Setki" był reprezentowany tylko przez naszą trójkę w postaci Kajetana, Jacka i mojej skromnej osoby;).
Z Szydłowa przez Kłodę pojechaliśmy w kierunku Stobna. Minęliśmy przejazd kolejowy przed wsią i wjechaliśmy na teren powiatu Czarnkowsko-Trzcianeckiego. Kiedy dotarliśmy do Stobna, część rowerzystów w tym ci z Czarnkowa, odłączyli się od naszej grupy i udali się w kierunku Trzcianki.
Do Ług Ujskich, gdzie zrobiliśmy sobie dłuższy postój dojechaliśmy już w okrojonym składzie. Cześć z nas zrobiła sobie zakupy w pobliskim sklepie, a ja z Kajetanem zainteresowałem się tutejszym kościołem. Poewangelicki, zbudowany w stylu neogotyckim z bardzo ciekawym elementem na frontowej ścianie czyli Gwiazdą Dawidową nad którą znajdował się symbol Krzyża Świętego. Czyżby podkreślono w ten sposób wyższość wiary chrześcijańskiej nad mojżeszową? I jeszcze mała ciekawostka. Ługi Ujskie to najstarsza olęderska osada w Wielkopolsce. Jej założyciele, czyli Holendrzy sprowadzili się na te tereny w XVI wieku.
Po opuszczeniu Ług, dojechaliśmy do DK11 i tutaj kolejna część rowerzystów opuściła naszą grupę. Wraz z nimi odjechał nasz klubowy kolega Jacek, który postanowił zobaczyć jeziora znajdujące się w pobliżu Chodzieży.
Dalej trasa prowadziła piaszczystym gruntem wzdłuż Gwdy i tak dotarliśmy do Motylewa, gdzie "przecięliśmy" 11-stkę, a potem już prościutko w kierunku Piły. Nim dotarliśmy do centrum, Janek poprowadził nas bardzo fajną ścieżką wzdłuż torów kolejowych, a potem dalej ulicami miasta i krótkim odcinkiem Transwielkopolskiej Trasy Rowerowej. W Płotkach pożegnaliśmy z Jankiem i resztą rowerzystów, którzy postanowili zakończyć dzisiejszy rajd w GeoParku linowym.
Dalej już tylko we dwóch, udaliśmy się w drogę powrotną do Bydgoszczy. Jechało się jednak dość ciężko. Pomimo praktycznie bezchmurnego nieba, wiatr przez cały dzisiejszy dzień dawał się nam solidnie we znaki. Przejechaliśmy ponownie przez Zelgniewo i dojechaliśmy do Wysokiej, gdzie zaliczyliśmy tamtejszy "rynek". Za miasteczkiem dopadł mnie kryzys w postaci utraty sił do jazdy:(. Jednak poczęstowany przez Kajetana czekoladą, dostałem jakby zastrzyk adrenaliny i tak minęliśmy kolejno Białośliwie i Krostkowo. W Osieku z kolei Kajetan stracił siły do dalszego pedałowania i postanowił wrócić do Bydgoszczy najbliższym pociągiem. Tak więc pożegnaliśmy się, a ja odczuwając wciąż pozytywne skutki zjedzonej czekolady postanowiłem wrócić do Bydgoszczy "na kole".
Jechałem standardową trasą przez Dąbki, Bnin, Samostrzel i Nakło, które w zasadzie minąłem od północy. I tutaj spotkała mnie niemiła niespodzianka. Po raz kolejny nawaliła nawigacja (program albo smartfon) i niestety cały zapisany ślad szlag trafił:(. No cóż trudno, ale chyba jednak czas na zmianę. W każdym bądź razie kontynuowałem jazdę przez Ślesin, Minikowo, Strzelewo i Kruszyn. Przed Pawłówkiem odniosłem wrażenie, że mignęła mi postać "bikera" na szosówce w stroju "Turkola". Hm..., jeżeli się nie pomyliłem to musiał być mój klubowy kolega Waldek Staniszewski.
Po minięciu "rogatek miasta", ulicami a potem ścieżkę rowerową, szczęśliwie dotarłem do domku.
Wieczorem tego samego dnia zrobiłem sobie "wycieczkowy rachunek sumienia". Podsumowując tą dwudniową eskapadę doszedłem do wniosku, że "Pilska Setka" jest po prostu taką wiosenną odmianą "Magicznej Soboty". Hm..., a może jest odwrotnie – "Magiczna Sobota" to letnia odmiana "Pilskej Setki"? Nieważne. W każdym bądź razie rajdy te, poza czasem kiedy się odbywają, niczym się nie różnią. Schemat jest identyczny: spotkanie w Pile, wyjazd na trasę, połączony ze zwiedzaniem ciekawych miejsc i obiektów okraszony ciekawostkami opowiedzianymi przez Janka, nocleg w lekko spartańskich warunkach, losowanie nagród, następnego dnia znowu wyjazd na trasę wraz z towarzyszącymi atrakcjami i wreszcie powrót do Piły. Schemat schematem, ale i tak rajdy te uważam za ciekawe i nie zamierzam rezygnować z udziału w nich. Przynajmniej na razie ...
"Setka" utwierdziła mnie w przekonaniu, że moje członkostwo w Turkolach staje się chyba tylko fikcją. Nie wiem czy jest sens dalszego jeżdżenia w klubowym towarzystwie, skoro nawet pociągiem nie możemy wspólnie dojechać na miejsce rajdu i a drugiego dnia dzielimy się na dwie grupy i każda z nich jedzie w swoją stronę. Nie wiem, może powinienem się nad tym lepiej zastanowić, nie kierując się emocjami, ale zdecydowanie tylko zdrowym rozsądkiem.
Ostatnia sprawa to nawigacja. Znowu nawaliła, a bez niej nie widzę siebie jakoś w roli eksplorera nowych szlaków. Tutaj też decyzja będzie wymagała zdrowego rozsądku, bo zakup innego sprzętu będzie się wiązał z dużymi kosztami.

Przed szkołą podstawową w Szydłowie © karolxii


W klubowym gronie © karolxii


Przejazd kolejowy w okolicach Stobna © karolxii


To już powiat Czarnkowsko-Trzcianecki - mój ulubiony:) © karolxii


Tu się rozdzieliliśmy - rowerzyści z Czarnkowa na prawo, reszta grupy na lewo © karolxii


Kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej w Ługach Ujskich © karolxii


Wieś Rudna © karolxii


Rynek w Wysokiej © karolxii


Późnobarokowy kościół Najświętszej Maryi Panny i szachulcowa dzwonnica z XVIII wieku w Wysokiej © karolxii


Kategoria Interklubowa


  • DST 81.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pilska Setka 2013 - dzień pierwszy

Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 25.04.2013 | Komentarze 5


Przebieg trasy: Dworzec PKP Piła Główna, Kaczory, Śmiłowo, Zelgniewo, Głubczyn, Paruszka, Plecemin, Krępsko, Stara Łubianka, Zawada, Szydłowo.

Kiedy w sierpniu 2009 roku po raz pierwszy pojechałem na "Magiczną Sobotę", nie przypuszczałem że rajdy te, organizowane przez pilskie PTTK, przypadną mi do gustu. Dlatego też w latach kolejnych 2010-2012, w przedostatni weekend sierpnia, bez najmniejszego wahania jeździłem na kolejne tego typu imprezy rowerowe do Piły. W tym sezonie powiedziałem sobie, że dobrze byłoby wziąć udział w innym cyklicznym rajdzie, który jest organizowany przez pilskie PTTK. Wybór padł na "Pilską Setkę", która odbywa się zawsze w kwietniu każdego roku. A dlaczego taka nazwa? Ano dlatego, że rowerzyści mają do pokonania dystans 100 km, rozłożony na dwa kolejne dni weekendowe czyli sobotę i niedzielę. Pod tym względem, jest to wydarzenie podobne do "Magicznej Soboty". Ale czym się wobec tego różnią? Czy jest to tylko kwestia terminu? Postanowiłem to sprawdzić i przekonać się, która z nich będzie tą atrakcyjniejszą, z uwagi na program jaki przygotował organizator.
Umówiłem się w sobotni poranek z Kajetanem u nas na osiedlu, a potem pędem na dworzec PKP dołączyć do naszych klubowiczów. I tutaj znowu mały zgrzyt. Trasa "Setki" miała prowadzić z Piły, między innymi przez miejscowość Kaczory, a potem dalej w kierunku Śmiłowa. I tutaj moi klubowi koledzy wpadli na "genialny" pomysł, aby wysiąść właśnie w Kaczorach. Stwierdzili, że nie chciało im się jechać z Piły do miejscowości, do której mogą dotrzeć wcześniej, wysiadając na stacji przed Piłą. Co prawda w Kaczorach musieliby czekać 2 godziny, aż cała ekipa "Pilskiej Setki" dojedzie tam z miejsca startu, ale co tam. Lepiej posiedzieć sobie i wypić piwko niż przejechać się rowerem 16 km.
Miłym akcentem podczas jazdy pociągiem było poznanie dwóch bikerów z Nakła, dzięki którym jazda pociągiem upłynęła nam w miłej atmosferze. Pamiętam, że jeden z nich zachwycał się częstotliwością wyjazdów i kilometrażem, robionym przez Jarka, o których przeczytał na Bikestat. W każdym bądź razie kiedy znaleźliśmy się na dworcu PKP w Pile, od razu udaliśmy się na Plac Zwycięstwa – czyli ten sam punkt zborny jak w "Magicznej Sobocie". I tutaj kolejna niespodzianka. Wśród uczestników rozpoznałem znajomego z "Dynamo" Krzyż, którego miałem okazję poznać podczas udziału w 52 ZPTK – Władka. Potem wysłuchaliśmy szczegółów dotyczących rajdu, które przekazał nam kierownik "Setki" czyli i tym razem Janek Balcerzak, no i w drogę ...
W miejscowości Kalina (Piła-Kalina), zrobiliśmy sobie pierwszy postój aby posłuchać ciekawostek o tym miejscu, które jak zwykle przekazał nam Janek. Co prawda nie za bardzo wsłuchiwałem się w jego opowieści, ale jedną rzecz zapamiętałem: znajdowaliśmy w pobliżu dawnej granicy polsko-niemieckej. W pobliżu miejsca naszego postoju znajdował się tzw. wersalski kamień graniczny, którego nazwa stanowiła upamiętnienie granicy wytyczonej na mocy postanowień Traktatu Wersalskiego z 1919 r.
Następnie ruszyliśmy w kierunku wsi Kaczory, gdzie czekał nas kolejny postój na terenie siedziby Stowarzyszenia Przyjaciół Kaczor i Okolic. Tutaj dołączyli do nas bikerzy z poznańskiej "Sigmy" oraz z czarnkowskiej Rowerowej Sekcji Turystycznej. Przy okazji dowiedziałem się, że wieś ta posiada 500-letnią tradycję – pierwsza wzmianka pochodzi z 1513 roku.
Następnie udaliśmy w kierunku Śmiłowa i dalej do Zelgniewa, gdzie zrobiliśmy sobie krótki postój przy tablicy pamiątkowej poświęconej poległym w walce z niemieckim najeźdźcą w 1939 r.
W Głubczynie, wsi gdzie kiedyś przebiegała granica polsko-niemiecka zatrzymaliśmy się przy miejscowym kościele p.w. Świętej Trójcy. Świątynia budowana w latach 1869-1871, ale najstarsze wzmianki dotyczące samej parafii sięgają końca XVI wieku. Ciekawostką jest fakt, że zachowały się tutaj także dawne poniemieckie budynki graniczne, tzw. zolle.
Za Głubczynem przejechaliśmy obok stacji kolejowej o tej samej nazwie, "przecięliśmy" 188-tkę i dojechaliśmy do Paruszki, a potem przepiękną drogą prowadzącą przez las, minęliśmy dobrze mi już znany z poprzednich rajdów Plecemin. Przebiega tędy północny odcinek Transwielkopolskiej Trasy Rowerowej, którą niestety teraz nie dane nam było jechać, bo zgodnie z zamiarem organizatora pojechaliśmy prościutko do Krępska. Tutaj z uwagi na zbliżającą się porę obiadową, zrobiliśmy sobie dłuższy postój w "Barze pod Słoniem".
Mój nowo zakupiony termos "Food Jug" firmy Esbit, ponownie zdał swój egzamin. Wynik był zadowalający. Słoikowy obiadek, po około 8 godzinach bytności w tym "sprzęcie", był ciepły. Chociaż spodziewałem się lepszych rezultatów, to jednak mogłem śmiało powiedzieć że zjadłem ciepły posiłek. Zaniepokoił mnie tylko lakier pokrywający zewnętrzną powierzchnię dna termosu, który z niewiadomych przyczyn zaczął "znikać".
Za Krępskiem aż do Starej Łubianki, czekał nas znowu bardzo ładny odcinek trasy przez las. W Zawadzie zatrzymaliśmy się przy najstarszym w tych okolicach kościołem. Drewniany, pochodzący z XVII wieku p.w. Świętego Jana Chrzciciela, mieliśmy okazje zobaczyć również od środka, a po skończonym zwiedzaniu wyruszyliśmy do ostatniego punktu dzisiejszego programu, czyli Szydłowa.
Ostatni odcinek dzisiejszej trasy nie należał do najprzyjemniejszych. Niektórzy "bikerzy" zostali pokonani przez dość stromy podjazd i musieli prowadzić swoje pojazdy. Wysiłek nasz został jednak wynagrodzony. Kiedy dojechaliśmy na miejsce okazał się, że nocować będziemy w nowo wybudowanej części Zespołu Szkół im. J. Korczaka.
Muszę się przyznać, że warunki były naprawdę niezłe. Było sporo miejsca, gdzie mogliśmy zostawić nasze rowery, a klasy w których spaliśmy były przestronne.
Kiedy zakończyliśmy nasze zakwaterowywanie, mogliśmy posilić się pyszną grochówką i zostaliśmy obdarowani pamiątkowym kubkiem rajdowym. Potem wszyscy udali się do sali gimnastycznej, gdzie tradycyjnie odbyło się losowanie nagród i dalsza część po zakończeniu której, udaliśmy się na zasłużony wypoczynek.

W takim składzie dojechaliśmy do Piły © karolxii


Jak zwykle kilka słów od organizatora przed rozpoczęciem rajdu © karolxii


Na Placu Zwycięstwa w Pile © karolxii


A więc kolejna puszcza zaliczona;) © karolxii


Jedziemy w kierunku Kaczor © karolxii


Kościół pw. św. Andrzeja Boboli w Kaczorach © karolxii


Przed siedzibą Stowarzyszenia Przyjaciół Kaczor i Okolic © karolxii


Dojeżdżamy do Śmiłowa © karolxii


Teren obszaru chronionego krajobrazu "Pojezierze Wałeckie i Dolina Gwdy" © karolxii

Okolice Starej Łubianki © karolxii


Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Zawadzie © karolxii


Ostatni etap rajdu nie należał do łatwych © karolxii


Podczas wręczania nagród - sala gimnastyczna w szydłowskiej szkole © karolxii


W naszej sypialnio-jadalni czyli sali lekcyjnej szydłowskiej szkoły © karolxii


Kategoria Interklubowa