Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi przemekturysta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 61809.38 kilometrów w tym 1419.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.27 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy przemekturysta.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Interklubowa

Dystans całkowity:4193.00 km (w terenie 12.00 km; 0.29%)
Czas w ruchu:07:00
Średnia prędkość:6.29 km/h
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:79.11 km i 7h 00m
Więcej statystyk
  • DST 141.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pilska Setka 2013 - dzień drugi

Niedziela, 21 kwietnia 2013 · dodano: 25.04.2013 | Komentarze 5


Przebieg trasy: Szydłowo, Kłoda, Stobno, Ługi Ujskie, Motylewo, Piła, Zelgniewo, Rudna, Wysoka, Białośliwie, Krostkowo, Osiek n/Notecią, Żelazno, Samostrzel, Sadki, Nakło, Ślesin, Strzelewo, Kruszyn, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Zaliczone gminy: Wysoka.

Drugi dzień „Setki” rozpoczęliśmy pobudką o godz. 8.00. Potem standard czyli śniadanie, sprzątanie i przygotowanie do dzisiejszej trasy. Oczywiście podczas tej porannej "krzątaniny" słychać było głos Janka Balcerzaka, który odliczał czas pozostały do odjazdu. Zanim ruszyliśmy w trasę, nastąpiło wręczenie pucharów dla najmłodszego i najstarszego uczestnika rajdu jadącego o własnych siłach i na własnym "sprzęcie" oraz wymiana innych fizycznych przejawów wdzięczności i sympatii międzyklubowej:).
Niestety, ale i tym razem widać było rozłam w naszym klubie. Zdecydowana większość moich klubowych kolegów (podobnie jak to miało miejsce w zeszłym roku podczas "Magicznej Soboty") nie wzięła udziału w rajdzie dnia drugiego, ale udali się prosto do Piły. Tak więc klub "Turkole" w drugiej części "Setki" był reprezentowany tylko przez naszą trójkę w postaci Kajetana, Jacka i mojej skromnej osoby;).
Z Szydłowa przez Kłodę pojechaliśmy w kierunku Stobna. Minęliśmy przejazd kolejowy przed wsią i wjechaliśmy na teren powiatu Czarnkowsko-Trzcianeckiego. Kiedy dotarliśmy do Stobna, część rowerzystów w tym ci z Czarnkowa, odłączyli się od naszej grupy i udali się w kierunku Trzcianki.
Do Ług Ujskich, gdzie zrobiliśmy sobie dłuższy postój dojechaliśmy już w okrojonym składzie. Cześć z nas zrobiła sobie zakupy w pobliskim sklepie, a ja z Kajetanem zainteresowałem się tutejszym kościołem. Poewangelicki, zbudowany w stylu neogotyckim z bardzo ciekawym elementem na frontowej ścianie czyli Gwiazdą Dawidową nad którą znajdował się symbol Krzyża Świętego. Czyżby podkreślono w ten sposób wyższość wiary chrześcijańskiej nad mojżeszową? I jeszcze mała ciekawostka. Ługi Ujskie to najstarsza olęderska osada w Wielkopolsce. Jej założyciele, czyli Holendrzy sprowadzili się na te tereny w XVI wieku.
Po opuszczeniu Ług, dojechaliśmy do DK11 i tutaj kolejna część rowerzystów opuściła naszą grupę. Wraz z nimi odjechał nasz klubowy kolega Jacek, który postanowił zobaczyć jeziora znajdujące się w pobliżu Chodzieży.
Dalej trasa prowadziła piaszczystym gruntem wzdłuż Gwdy i tak dotarliśmy do Motylewa, gdzie "przecięliśmy" 11-stkę, a potem już prościutko w kierunku Piły. Nim dotarliśmy do centrum, Janek poprowadził nas bardzo fajną ścieżką wzdłuż torów kolejowych, a potem dalej ulicami miasta i krótkim odcinkiem Transwielkopolskiej Trasy Rowerowej. W Płotkach pożegnaliśmy z Jankiem i resztą rowerzystów, którzy postanowili zakończyć dzisiejszy rajd w GeoParku linowym.
Dalej już tylko we dwóch, udaliśmy się w drogę powrotną do Bydgoszczy. Jechało się jednak dość ciężko. Pomimo praktycznie bezchmurnego nieba, wiatr przez cały dzisiejszy dzień dawał się nam solidnie we znaki. Przejechaliśmy ponownie przez Zelgniewo i dojechaliśmy do Wysokiej, gdzie zaliczyliśmy tamtejszy "rynek". Za miasteczkiem dopadł mnie kryzys w postaci utraty sił do jazdy:(. Jednak poczęstowany przez Kajetana czekoladą, dostałem jakby zastrzyk adrenaliny i tak minęliśmy kolejno Białośliwie i Krostkowo. W Osieku z kolei Kajetan stracił siły do dalszego pedałowania i postanowił wrócić do Bydgoszczy najbliższym pociągiem. Tak więc pożegnaliśmy się, a ja odczuwając wciąż pozytywne skutki zjedzonej czekolady postanowiłem wrócić do Bydgoszczy "na kole".
Jechałem standardową trasą przez Dąbki, Bnin, Samostrzel i Nakło, które w zasadzie minąłem od północy. I tutaj spotkała mnie niemiła niespodzianka. Po raz kolejny nawaliła nawigacja (program albo smartfon) i niestety cały zapisany ślad szlag trafił:(. No cóż trudno, ale chyba jednak czas na zmianę. W każdym bądź razie kontynuowałem jazdę przez Ślesin, Minikowo, Strzelewo i Kruszyn. Przed Pawłówkiem odniosłem wrażenie, że mignęła mi postać "bikera" na szosówce w stroju "Turkola". Hm..., jeżeli się nie pomyliłem to musiał być mój klubowy kolega Waldek Staniszewski.
Po minięciu "rogatek miasta", ulicami a potem ścieżkę rowerową, szczęśliwie dotarłem do domku.
Wieczorem tego samego dnia zrobiłem sobie "wycieczkowy rachunek sumienia". Podsumowując tą dwudniową eskapadę doszedłem do wniosku, że "Pilska Setka" jest po prostu taką wiosenną odmianą "Magicznej Soboty". Hm..., a może jest odwrotnie – "Magiczna Sobota" to letnia odmiana "Pilskej Setki"? Nieważne. W każdym bądź razie rajdy te, poza czasem kiedy się odbywają, niczym się nie różnią. Schemat jest identyczny: spotkanie w Pile, wyjazd na trasę, połączony ze zwiedzaniem ciekawych miejsc i obiektów okraszony ciekawostkami opowiedzianymi przez Janka, nocleg w lekko spartańskich warunkach, losowanie nagród, następnego dnia znowu wyjazd na trasę wraz z towarzyszącymi atrakcjami i wreszcie powrót do Piły. Schemat schematem, ale i tak rajdy te uważam za ciekawe i nie zamierzam rezygnować z udziału w nich. Przynajmniej na razie ...
"Setka" utwierdziła mnie w przekonaniu, że moje członkostwo w Turkolach staje się chyba tylko fikcją. Nie wiem czy jest sens dalszego jeżdżenia w klubowym towarzystwie, skoro nawet pociągiem nie możemy wspólnie dojechać na miejsce rajdu i a drugiego dnia dzielimy się na dwie grupy i każda z nich jedzie w swoją stronę. Nie wiem, może powinienem się nad tym lepiej zastanowić, nie kierując się emocjami, ale zdecydowanie tylko zdrowym rozsądkiem.
Ostatnia sprawa to nawigacja. Znowu nawaliła, a bez niej nie widzę siebie jakoś w roli eksplorera nowych szlaków. Tutaj też decyzja będzie wymagała zdrowego rozsądku, bo zakup innego sprzętu będzie się wiązał z dużymi kosztami.

Przed szkołą podstawową w Szydłowie © karolxii


W klubowym gronie © karolxii


Przejazd kolejowy w okolicach Stobna © karolxii


To już powiat Czarnkowsko-Trzcianecki - mój ulubiony:) © karolxii


Tu się rozdzieliliśmy - rowerzyści z Czarnkowa na prawo, reszta grupy na lewo © karolxii


Kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej w Ługach Ujskich © karolxii


Wieś Rudna © karolxii


Rynek w Wysokiej © karolxii


Późnobarokowy kościół Najświętszej Maryi Panny i szachulcowa dzwonnica z XVIII wieku w Wysokiej © karolxii


Kategoria Interklubowa


  • DST 81.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Pilska Setka 2013 - dzień pierwszy

Sobota, 20 kwietnia 2013 · dodano: 25.04.2013 | Komentarze 5


Przebieg trasy: Dworzec PKP Piła Główna, Kaczory, Śmiłowo, Zelgniewo, Głubczyn, Paruszka, Plecemin, Krępsko, Stara Łubianka, Zawada, Szydłowo.

Kiedy w sierpniu 2009 roku po raz pierwszy pojechałem na "Magiczną Sobotę", nie przypuszczałem że rajdy te, organizowane przez pilskie PTTK, przypadną mi do gustu. Dlatego też w latach kolejnych 2010-2012, w przedostatni weekend sierpnia, bez najmniejszego wahania jeździłem na kolejne tego typu imprezy rowerowe do Piły. W tym sezonie powiedziałem sobie, że dobrze byłoby wziąć udział w innym cyklicznym rajdzie, który jest organizowany przez pilskie PTTK. Wybór padł na "Pilską Setkę", która odbywa się zawsze w kwietniu każdego roku. A dlaczego taka nazwa? Ano dlatego, że rowerzyści mają do pokonania dystans 100 km, rozłożony na dwa kolejne dni weekendowe czyli sobotę i niedzielę. Pod tym względem, jest to wydarzenie podobne do "Magicznej Soboty". Ale czym się wobec tego różnią? Czy jest to tylko kwestia terminu? Postanowiłem to sprawdzić i przekonać się, która z nich będzie tą atrakcyjniejszą, z uwagi na program jaki przygotował organizator.
Umówiłem się w sobotni poranek z Kajetanem u nas na osiedlu, a potem pędem na dworzec PKP dołączyć do naszych klubowiczów. I tutaj znowu mały zgrzyt. Trasa "Setki" miała prowadzić z Piły, między innymi przez miejscowość Kaczory, a potem dalej w kierunku Śmiłowa. I tutaj moi klubowi koledzy wpadli na "genialny" pomysł, aby wysiąść właśnie w Kaczorach. Stwierdzili, że nie chciało im się jechać z Piły do miejscowości, do której mogą dotrzeć wcześniej, wysiadając na stacji przed Piłą. Co prawda w Kaczorach musieliby czekać 2 godziny, aż cała ekipa "Pilskiej Setki" dojedzie tam z miejsca startu, ale co tam. Lepiej posiedzieć sobie i wypić piwko niż przejechać się rowerem 16 km.
Miłym akcentem podczas jazdy pociągiem było poznanie dwóch bikerów z Nakła, dzięki którym jazda pociągiem upłynęła nam w miłej atmosferze. Pamiętam, że jeden z nich zachwycał się częstotliwością wyjazdów i kilometrażem, robionym przez Jarka, o których przeczytał na Bikestat. W każdym bądź razie kiedy znaleźliśmy się na dworcu PKP w Pile, od razu udaliśmy się na Plac Zwycięstwa – czyli ten sam punkt zborny jak w "Magicznej Sobocie". I tutaj kolejna niespodzianka. Wśród uczestników rozpoznałem znajomego z "Dynamo" Krzyż, którego miałem okazję poznać podczas udziału w 52 ZPTK – Władka. Potem wysłuchaliśmy szczegółów dotyczących rajdu, które przekazał nam kierownik "Setki" czyli i tym razem Janek Balcerzak, no i w drogę ...
W miejscowości Kalina (Piła-Kalina), zrobiliśmy sobie pierwszy postój aby posłuchać ciekawostek o tym miejscu, które jak zwykle przekazał nam Janek. Co prawda nie za bardzo wsłuchiwałem się w jego opowieści, ale jedną rzecz zapamiętałem: znajdowaliśmy w pobliżu dawnej granicy polsko-niemieckej. W pobliżu miejsca naszego postoju znajdował się tzw. wersalski kamień graniczny, którego nazwa stanowiła upamiętnienie granicy wytyczonej na mocy postanowień Traktatu Wersalskiego z 1919 r.
Następnie ruszyliśmy w kierunku wsi Kaczory, gdzie czekał nas kolejny postój na terenie siedziby Stowarzyszenia Przyjaciół Kaczor i Okolic. Tutaj dołączyli do nas bikerzy z poznańskiej "Sigmy" oraz z czarnkowskiej Rowerowej Sekcji Turystycznej. Przy okazji dowiedziałem się, że wieś ta posiada 500-letnią tradycję – pierwsza wzmianka pochodzi z 1513 roku.
Następnie udaliśmy w kierunku Śmiłowa i dalej do Zelgniewa, gdzie zrobiliśmy sobie krótki postój przy tablicy pamiątkowej poświęconej poległym w walce z niemieckim najeźdźcą w 1939 r.
W Głubczynie, wsi gdzie kiedyś przebiegała granica polsko-niemiecka zatrzymaliśmy się przy miejscowym kościele p.w. Świętej Trójcy. Świątynia budowana w latach 1869-1871, ale najstarsze wzmianki dotyczące samej parafii sięgają końca XVI wieku. Ciekawostką jest fakt, że zachowały się tutaj także dawne poniemieckie budynki graniczne, tzw. zolle.
Za Głubczynem przejechaliśmy obok stacji kolejowej o tej samej nazwie, "przecięliśmy" 188-tkę i dojechaliśmy do Paruszki, a potem przepiękną drogą prowadzącą przez las, minęliśmy dobrze mi już znany z poprzednich rajdów Plecemin. Przebiega tędy północny odcinek Transwielkopolskiej Trasy Rowerowej, którą niestety teraz nie dane nam było jechać, bo zgodnie z zamiarem organizatora pojechaliśmy prościutko do Krępska. Tutaj z uwagi na zbliżającą się porę obiadową, zrobiliśmy sobie dłuższy postój w "Barze pod Słoniem".
Mój nowo zakupiony termos "Food Jug" firmy Esbit, ponownie zdał swój egzamin. Wynik był zadowalający. Słoikowy obiadek, po około 8 godzinach bytności w tym "sprzęcie", był ciepły. Chociaż spodziewałem się lepszych rezultatów, to jednak mogłem śmiało powiedzieć że zjadłem ciepły posiłek. Zaniepokoił mnie tylko lakier pokrywający zewnętrzną powierzchnię dna termosu, który z niewiadomych przyczyn zaczął "znikać".
Za Krępskiem aż do Starej Łubianki, czekał nas znowu bardzo ładny odcinek trasy przez las. W Zawadzie zatrzymaliśmy się przy najstarszym w tych okolicach kościołem. Drewniany, pochodzący z XVII wieku p.w. Świętego Jana Chrzciciela, mieliśmy okazje zobaczyć również od środka, a po skończonym zwiedzaniu wyruszyliśmy do ostatniego punktu dzisiejszego programu, czyli Szydłowa.
Ostatni odcinek dzisiejszej trasy nie należał do najprzyjemniejszych. Niektórzy "bikerzy" zostali pokonani przez dość stromy podjazd i musieli prowadzić swoje pojazdy. Wysiłek nasz został jednak wynagrodzony. Kiedy dojechaliśmy na miejsce okazał się, że nocować będziemy w nowo wybudowanej części Zespołu Szkół im. J. Korczaka.
Muszę się przyznać, że warunki były naprawdę niezłe. Było sporo miejsca, gdzie mogliśmy zostawić nasze rowery, a klasy w których spaliśmy były przestronne.
Kiedy zakończyliśmy nasze zakwaterowywanie, mogliśmy posilić się pyszną grochówką i zostaliśmy obdarowani pamiątkowym kubkiem rajdowym. Potem wszyscy udali się do sali gimnastycznej, gdzie tradycyjnie odbyło się losowanie nagród i dalsza część po zakończeniu której, udaliśmy się na zasłużony wypoczynek.

W takim składzie dojechaliśmy do Piły © karolxii


Jak zwykle kilka słów od organizatora przed rozpoczęciem rajdu © karolxii


Na Placu Zwycięstwa w Pile © karolxii


A więc kolejna puszcza zaliczona;) © karolxii


Jedziemy w kierunku Kaczor © karolxii


Kościół pw. św. Andrzeja Boboli w Kaczorach © karolxii


Przed siedzibą Stowarzyszenia Przyjaciół Kaczor i Okolic © karolxii


Dojeżdżamy do Śmiłowa © karolxii


Teren obszaru chronionego krajobrazu "Pojezierze Wałeckie i Dolina Gwdy" © karolxii

Okolice Starej Łubianki © karolxii


Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Zawadzie © karolxii


Ostatni etap rajdu nie należał do łatwych © karolxii


Podczas wręczania nagród - sala gimnastyczna w szydłowskiej szkole © karolxii


W naszej sypialnio-jadalni czyli sali lekcyjnej szydłowskiej szkoły © karolxii


Kategoria Interklubowa


  • DST 27.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Obchody Światowego Dnia Serca 2012

Niedziela, 14 października 2012 · dodano: 13.11.2012 | Komentarze 3


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Bydgoszcz-Stare Miasto, Myślęcinek, ścieżka rowerowa Myślęcinek-Fordon, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Na tegoroczny Światowy Dzień Serca postanowiliśmy, że zabierzemy Mikołaja, a był to jego pierwszy udział w "Sercu". Oczywiście zaszczyt opieki nad nim – czyli wożenie na siodełku, przypadł skromnej osobie jego ojca, czyli mnie;).
Początek oczywiście miał miejsce na Starym Rynku, na którym podobnie jak w poprzednim roku zjawiła dość spora liczba rowerzystów. Myślę, że to przede wszystkim "zasługa" poprzedniej imprezy, bo to właśnie wtedy po raz pierwszy została ona porządnie rozreklamowana i pewnie możliwość zdobycia nagród również zrobiła swoje. Tak więc nie tylko kolorowe stroje Turkoli, były widoczne pośród rzeszy rowerzystów, ale na żółto wyróżniali się również "Gryfiarze". Pojawili się również dziennikarze z radia internetowego Uniwersytet, nasza miejscowa gwiazda kolarstwa czyli Marek Leśniewski oraz niezbędna w czasie takich "masówek" – Policja.
Ze Starego Rynku ruszyliśmy przez Wyspę Młyńską w kierunku Ronda Jagiellonów i jadąc ul. Jagiellońską dojechaliśmy do Ronda Fordońskiego, gdzie dokonaliśmy zwrotu w kierunku galerii "Focus". Potem ulicami Centrum i dalej przez Osiedle Leśne dojechaliśmy do Myślęcinka, gdzie odbyło się losowanie nagród. Oczywiście tymi głównymi były dwa rowery.
Po zakończeniu losowania uczestnicy rozjechali się – każdy w swoim kierunku. Ja natomiast postanowiłem, ze nie wrócę od razu do domu z żonką i Gabrysią, ale dołączę do moich klubowych kolegów, którzy postanowili nieco wydłużyć sobie dzisiejszą trasę.
Jechało się bardzo komfortowo ponieważ wybraliśmy ścieżkę rowerową z Myślęcinka do Fordonu. Potem zrobiliśmy sobie postój na stacji rowerowej i po krótkim posiedzeniu wróciliśmy do swoich domów.
Impreza bardzo udana. W tym roku wzięło w niej udział blisko 3-krotnie więcej rowerzystów niż w roku poprzednim. Podobał mi się udział "Gryfiarzy" w tym przedsięwzięciu, którzy świetnie się spisali jako tylna straż naszego peletonu.

Uczestnicy Rajdu zgromadzeni na Starym Rynku wśród których byli także ... © karolxii


TURKOLE i ... © karolxii


GRYF © karolxii


Jak zwykle stał też KARDIOBUS SERVIERA © karolxii


Oficjalną część Rajdu rozpoczął Marek Leśniewski © karolxii


Trasa prowadziła przez ul. Marszałka Focha © karolxii


Jechaliśmy w asyście Policji © karolxii


Włodek kierujący przebiegiem trasy - Rondo Ossolińskich © karolxii


Dojeżdżamy na miejsce czyli LPKiW © karolxii


Moment wręczenia jednego z dwóch rowerów - nagrody głównej © karolxii


Wśród zwycięzców nie brakowało TURKOLI ... © karolxii


... którzy nie swej kryli radości © karolxii


GRYF też został nagrodzony © karolxii


Z Mikołajem © karolxii


W klubowym gronie © karolxii


Po zakończonym Rajdzie ruszyliśmy na trasę © karolxii


Punkt postojowy w Lesie Gdańskim © karolxii


Kategoria Interklubowa


  • DST 54.80km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Święto Pieczonego Ziemniaka

Niedziela, 7 października 2012 · dodano: 09.10.2012 | Komentarze 2


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Bydgoski Park Technologiczno-Przemysłowy, Emilianowo, Chrośna, Trzcianka, Wypaleniska, Bydgoszcz-Łęgnowo, Bydgoszcz-Bartodzieje

Klubowa "ustawka" na skrzyżowaniu ulic Szpitalnej i Glinki, w celu wyjazdu do Chrośnej na "Święto Pieczonego Ziemniaka". To już trzeci mój udział w tej imprezie, która odbywa się co roku od dość długiego czasu, a której organizatorem jest solecki "Torpedo"
Trasa prowadziła tradycyjnie przez Puszczę Bydgoską, z tą jednak różnicą, że tym razem jechaliśmy przez Bydgoski Park Technologiczno-Przemysłowy i Emilianowo. Niestety, ale w okolicach Emilianowa trasa okazała sie niezbyt przyjazna dla rowerzystów. Jej bogactwo błota oraz kałuż spowodowało, że trzeba było prowadzić rowery. Za Łażynem zaproponowałem abyśmy nie jechali, jak to zwykle bywało przez Leszyce, ale wykorzystali szlak Nowa Wieś Wielka-Chrośna. Moi klubowi koledzy niestety, jak zresztą nie raz już się przekonałem, byli bardzo oporni na moje zmiany tras. W związku z tym ja zgodnie z moim zamiarem "odbiłem" w lewo na Chrośną, a oni pojechali dalej na południe w kierunku Leszyc. Efekt tego był taki, że przyjechałem na miejsce 10 minut wcześniej. Może to i niedużo, ale dzięki temu sprawdziłem, że ten odcinek szlaku świetnie nadaje się na przejazd rowerem.
Oficjalne rozpoczęcie ŚPZ w tym roku przypadło prezesowi "Torpedo", czyli Jurkowi. A potem jak zwykle było jedzenie (moja ulubiona część), konkursy, pogaduchy z innymi bikerami, itd. Miałem podobnie jak zeszłym roku, zająć się liczeniem punktów przy "rzucaniu podkową", ale odmówiłem. Nie było to podyktowane jakąś złośliwością, ale miałem już dosyć tej "szopki". Stwierdziłem, że tego typu imprezy przestały mnie już bawić. Owszem, fajnie jest pogadać z ludźmi z innych klubów o tym jak spędzili tegoroczny sezon rowerowy, gdzie jeździli, co widzieli itd. Mimo wszystko szkoda mi było czasu na takie zabawy, czasu który mógłbym spędzić na rowerze.
W czasie trwania imprezy przyjechał Jarek. Poczęstowałem go czymś jadalnym;), a potem trochę pogadaliśmy i umówiliśmy się na wspólny powrót do Bydgoszczy. Chciałem być w domu o przyzwoitej porze, a wiedziałem że moi klubowi koledzy zostaną do końca imprezy i raczej nie będzie im się spieszyło do Bydgoszczy. Jarkowi nie chciało się czekać, aż zakończę moje imprezowanie i postanowił trochę pojeździć sobie po Puszczy, ale obiecał że na godz. 13.00 przyjedzie z powrotem. Nie doczekałem się jednak jego powrotu i naglony przez upływający czas ruszyłem w drogę powrotną.
Droga do Bydgoszczy, podobnie jak ta do Chrośnej, też do łatwych nie należała z uwagi na błoto i kałuże. Wybrałem trasę przez Trzciankę i dalej "Szlakiem Puszczańskim" przez Wypaleniska i Łęgnowo.

Ścieżki leśne w kilku miejscach były nieprzejezdne
Ścieżki leśne w kilku miejscach były nieprzejezdne © karolxii

Na szlaku Nowa Wieś Wielka - Chrośna
Na szlaku Nowa Wieś Wielka - Chrośna © karolxii

Oficjalne rozpoczęcie - ten zaszczyt przypadł Jurkowi z Torpedo
Oficjalne rozpoczęcie - ten zaszczyt przypadł Jurkowi z Torpedo © karolxii

Koleżanki i koledzy z zaprzyjaźnionych klubów
Koleżanki i koledzy z zaprzyjaźnionych klubów © karolxii

Za sytość naszych żołądków odpowiadały Ania i Ewa
Za sytość naszych żołądków odpowiadały Ania i Ewa © karolxii

Rzut podkową był jedną z konkurencji podczas Święta
Rzut podkową był jedną z konkurencji podczas Święta © karolxii

Zabawa przy muzyce
Zabawa przy muzyce © karolxii

Ze Stasiem i paniami
Ze Stasiem i paniami © karolxii

Najciekawsze
Najciekawsze "ziemniaki" © karolxii

Również droga powrotna do łatwych nie należała
Również droga powrotna do łatwych nie należała © karolxii

Kategoria Interklubowa


  • DST 90.69km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

V Rodzinny Rajd Rowerowy z Przygodą

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 01.11.2012 | Komentarze 1


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Czarnowo, Zławieś Wielka, Górsk, Czarne Błoto, Błotka, Przysiek, Stary Toruń, Górsk, Zarośla Cienkie, Łążyn, Skłudzewo, Ostromecko, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Tym razem do udziału w Rodzinnym Rajdzie Rowerowym zorganizowanym przez toruński klub "Przygoda", udało mi się namówić Jarka. W końcu jakaś odmiana, bo przecież na tego typu imprezy jeździłem tylko w gronie klubowym.
Najpierw pojechałem na umówione spotkanie z Jarkiem, a potem wspólnie udaliśmy do punktu zbornego przed Mostem Fordońskim. A tam oczywiście mieszane towarzystwo czyli oprócz mojego klubowego grona, "Gryfiarze" i inni rowerzyści, których zobaczyłem chyba po raz pierwszy. Ku mojemu zdziwieniu przyjechał także mój kolega (chyba jeszcze klubowy) Maciej ze swoim dobrym znajomym – Krzyśkiem. Ostatni raz mieliśmy okazję spotkać się w czerwcu 2011 roku, dzień po moim egzaminie przodownickim i to zupełnie przypadkiem. Po krótkiej rozmowie i "cyknięciu" paru fotek ruszyliśmy w kierunku Złej Wsi Wielkiej.
Jechało się naprawdę super, ale nasza grupa na tyle się rozciągnęła że straciłem z oczu co niektóre osoby, w tym także Jarka. W każdym bądź razie dojechaliśmy na miejsce spotkania, gdzie dołączyliśmy do całej reszty "bikerów" biorących udział w dzisiejszym rajdzie. Reszta, czyli "Torpedowcy" z Solca, "Przygodowcy" z Torunia oraz inni "krewni i znajomi królika".
Trasa prowadziła głównie leśnymi szutrami, a pierwszym jej celem były Stawy Szpręgi, usytuowane na północ od Przysieka. Tam oczywiście zrobiliśmy pierwszy postój, pogaduchy, foty itd. itp., a potem dalej w drogę. Przecięliśmy 80-tkę w Przysieku i pojechaliśmy najpierw do Starego Torunia, czyli miejsca pierwszej lokacji naszych sąsiadów. Tutaj zrobiliśmy sobie postój przy kamieniu postawionym na pamiątkę tego wydarzenia, wysłuchaliśmy opowieści Waldemara Wieczorkowskiego na ten temat, a potem udaliśmy się w dalszą drogę. Następną atrakcją tego rajdu była wizyta w kościele p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Górsku, a właściwie muzeum, które dopiero co miało powstać w sąsiedztwie świątyni. Ja akurat nie miałem za bardzo nastroju do zwiedzania. Chciałem jechać, jechać, jechać ... Chociaż z drugiej strony miałem ochotę na rozmowę z Maciejem, bo już od dawno nie mieliśmy okazji pogadać sobie. Na mojej decyzji o powrocie do Bydgoszczy zaważyło jednak to, że Jarek musiał już wracać do domu. Tak więc pożegnaliśmy kogo tylko się dało i ruszyliśmy w drogę powrotną. Najpierw wróciliśmy do 80-tki, a potem znowu leśnym szutrem przez Zarośla Cienkie i dojechaliśmy do Łążyna, gdzie miałem okazje zobaczyć tamtejszy kościół. Dalej z Łążyna do Rzęczkowa, gdzie Jarek pokazał mi fajny skrót do Skłudzewa. Wreszcie przez Bolumin, Wałdowo Królewskie i Ostromecko wróclismy do Bydgoszczy.
Wycieczka była naprawdę udana. Pogoda nam dopisała, ale przecież trudno się dziwić skoro lato jeszcze trwało. Powiedziałem sobie, że przy najbliższej okazji sam odwiedzę sobie kościół w Górsku, nie tracąc czasu na zbędne postoje, które niestety towarzyszą takim zorganizowanym imprezom. Tym bardziej z tego co się potem dowiedziałem, zwiedzanie nowopowstającego muzeum do najciekawszych nie należało.

Maciej, Krzysiek i Jarek © karolxii


... i reszta naszej dzisiejszej rajdowej ekipy © karolxii


Na "krajówce" w kierunku Torunia © karolxii


Na miejscu spotkania czyli jak zwykle Górsk © karolxii


Torpedowcy:) © karolxii


Dyskusja na temat trasy ? © karolxii


Czyżby Jarek miał coś do ukrycia :) © karolxii


Stawy "Szpręgi" © karolxii


Okolice Błotka © karolxii


Dojeżdżamy do Starego Torunia © karolxii


Kamień upamiętniający miejsce pierwszej lokacji Torunia © karolxii


Kilka słów od Waldka Wieczorkowskiego nt. historii Starego Torunia © karolxii


Kościół pw. św. Walentego w Łążynie - wybudowany pod koniec XIX wieku © karolxii


Kategoria Interklubowa


  • DST 98.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

Magiczna Sobota 2012 - dzień drugi

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · dodano: 26.10.2012 | Komentarze 1


Przebieg trasy: Byszki, Ujście, Walkowice, Radolin, Biała, Łomnica, Pokrzywno, Kotuń, Piła, Kaczory, Miasteczko Krajeńskie, Białośliwie-Dworzec PKP, Dworzec PKP-Bydgoszcz Główna, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Zaliczone gminy: Czarnków (obszar wiejski).

Drugi dzień Magicznej Soboty. Początek Pobudka, śniadanie i opuszczamy naszą noclegownię czyli świetlicę w Byszkach. Zanim jednak ruszyliśmy w drogę, dołączył do nas nasz prezes, który dojechał do Piły porannym pociągiem, a potem "na kole" do Byszek. Zapytałem naszych klubowiczów, czy zamierzają jechać trasą wyznaczoną przez organizatora. Oni jednak stwierdzili, że zamierzają jechać do Piły i stamtąd pociągiem do Bydgoszczy, uprzednio odwiedzając swój ulubiony bar. Wtedy zwróciłem się do naszego prezesa z pytaniem o jego plany. Odpowiedział, że pojedzie z grupą do Piły, a potem stamtąd rowerem w kierunku Bydgoszczy tak daleko, jak tylko da radę. Myślałem, że tak jak w latach poprzednich wrócimy razem, ale wyszło na to że tylko ja i Kajetan weźmiemy udział w drugim dniu Magicznej Soboty.
Tak więc ruszyliśmy z całą grupą w kierunku Ujścia i już po kilkunastu minutach zaczął padać deszcz. Padało do tego stopnia, że musieliśmy z Kajetanem schronić się pod jakimś przydrożnym drzewie. Na szczęście deszcz ustał i po chwili byliśmy już w miasteczku.
Nigdy nie byłem w Ujściu, a nazwa ta kojarzyła mi się tylko z jednym: ze zdradą i początkiem Potopu Szwedzkiego, kiedy to polska szlachta w lipcu 1655 roku, praktycznie bez walki poddała się Szwedom.
Pierwszym obiektem, który zwiedziliśmy w Ujściu dawny kościół ewangelicko-augsburski, pochodzący z poł. XIX wieku, który został zbudowany na terenie dawnego zamku. Obecnie mieści się tutaj galeria. Następnie pojechaliśmy zobaczyć zbudowaną w 2006 roku wieżę widokową. Obiekt co prawda mierzy niecałe 10 metrów, ale jego położenie oraz usytuowany na szczycie taras, pozwala cieszyć się pięknym widokiem najbliższej okolicy.
Z Ujścia pojechaliśmy w kierunku Walkowic i tutaj dzięki przeprawie promowej, dostaliśmy się na drugi brzeg Gwdy. Następnie przez Radolin do Białej, gdzie na miejscowym cmentarzu kolarze z Piły odwiedzili grób jednego ze swoich współtowarzyszy. Potem była wieś Łomnica, gdzie na miejscowym placu zabaw:), zrobiliśmy sobie postój na drugie śniadanie. Wreszcie przez Pokrzywno, Kotuń czyli miejscowości znane z poprzedniego rajdu w 2009 roku, dojechaliśmy do Piły.
W Pile najpierw rozstaliśmy się z częścią naszych rajdowych kolegów (Janek wraz kilkoma osobami odłączył się od nas trochę wcześniej), a potem szybko do Biedronki w celu uzupełnienia zapasów żywności na drogę powrotną i wreszcie obraliśmy kierunek – wyjechać z Piły.
Niestety, ale zanim znaleźliśmy tą właściwą drogę, trochę z Kajetanem pobłądziliśmy. W końcu trafiliśmy na tą właściwą i dalej przez Kalinę, Kaczory i Miasteczko Krajeńskie, dojechaliśmy do Białośliwia, gdzie na tamtejszym dworcu wsiedliśmy do pociągu, który zawiózł nas do Bydgoszczy.
Po tej wycieczce nasunęły mi sie dwie myśli. Pierwsza to coś, co nie daje mi spokoju czyli nawigacja. Zewnętrzna bateria, którą używam do podtrzymania zasilania mojego smartfona, nie została ponownie naładowana i przez to nie udało mi się nagrać całego śladu w drugim dniu rajdu. Chyba za dużo tej elektroniki(:. Poza tym mapa działająca w systemie Kamap "Krajna nad Notecią", nie zawsze się sprawdzała i np. szukając drogi wyjazdowej z Piły kompletnie nie zdała egzaminu. Przydałaby się mapa z "ruchomą" skalą. Wniosek: trzeba pomyśleć o zmianie nawigacji, ale z uwagi na zakup roweru, nie nastąpi to w tym roku.
Druga sprawa to moje dalsze członkostwo w "Turkolach". Zauważam, że spada wśród niektórych osób zainteresowanie samą jazdą. Środek ciężkości przesunął się jakby w kierunku strony towarzyskiej, niż turystycznej. Osoby te bardziej są zainteresowane nie tyle samą jazdą, zwiedzaniem czy poznawaniem nowych miejsc, co imprezowaniem w towarzystwie alkoholu i kolegów. Bardzo zdziwiła mnie postawa naszego prezesa. Drugiego dnia przyjechał do Byszek i zamiast dołączyć do grupy, która brała udział w drugim dniu rajdu, postanowił wrócić od razu do Piły z naszymi klubowymi maruderami. Co ciekawe, wbrew temu co mówił, że z Piły pojedzie rowerem w kierunku Bydgoszczy, jak się później okazało, wrócił również z nimi pociągiem. Tak więc po to zrywał się rano, potem jechał pociągiem do Piły, a potem rowerem do Byszek, by po chwili wracać znowu do Piły, i dalej pociągiem do Bydgoszczy. Nie widziałem w tym żadnego sensu, poza oczywiście wielką potrzebą przebywania w towarzystwie swoich klubowych kolegów. Dziwne, ale może ja po prostu tego nie rozumiem. W każdym bądź razie, inaczej wyobrażałem sobie nasz udział jako klubowiczów w tym rajdzie.

W klubowym gronie przed świetlicą w Byszkach © karolxii


Ewangelicki kościół w Ujściu © karolxii


Fontanna - pomnik hutnika przed kościołem w Ujściu © karolxii


Widok z wieży widokowej w Ujściu. © karolxii


Wieża widokowa w Ujściu © karolxii


Powiat czarnkowsko-trzcianecki zaliczony:) © karolxii


Przeprawa promowa w Walkowicach © karolxii


... a w tle cmentarz w Białej © karolxii


My little pony;) © karolxii


Chwilowy postój - okolice Żurawca © karolxii


Neogotycki kościół pw. Matki Boskiej z 1837 r. w Łomnicy © karolxii


Pora na drugie śniadanie:) © karolxii


Euro-Route R1 między leśniczówką Kalina a miejscowością Kaczory © karolxii



Kategoria Interklubowa


  • DST 153.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

Magiczna Sobota 2012 - dzień pierwszy

Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 26.10.2012 | Komentarze 1


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Łochowo, Nakło, Sadki, Osiek, Białośliwie, Grabówno, Piła, Płotki, Zelgniewo, Śmiłowo, Kaczory, Rzadkowo, Dziembowo, Byszki.

Zaliczone gminy: Ujście

W zeszłym roku na Magiczną Sobotę chciałem koniecznie jechać rowerem, ale niestety w połowie drogi skończyło się na błądzeniu po polnych drogach niedaleko wsi Żelazno i przymusową jazdą pociągiem z Jadwiżyna do Piły. Tym razem skoro zmieniłem mojego starego „górala” na nowy i porządny rower trekkingowy, a także poprawiłem mój system nawigacji turystycznej, zamierzałem wreszcie dojechać na czas i tylko rowerem.
Z Bydgoszcz wystartowałem ok. godz. ósmej i jechało się naprawdę miło i szybko. Trasę do Nakła pokonałem bez żadnych problemów. Cyknąłem tam pare fotek, a potem dalej 10-tką przed siebie. Przed Sadkami odbiłem w kierunku Samostrzela żeby uniknąć wiatrów, podobno zawsze tu wiejących, a które to w zeszłym roku mi i Kajetanowi tak dały się we znaki. Za Bninem, gdy dojechałem do dobrze znanej mi ścieżki z zeszłorocznego wypadu, prowadzącej na pola, która miała być skrótem w kierunku Osieka, a okazała się wielką pomyłką nie zastanawiałem się tylko od razu pojechałem przez Żelazno i po krótkiej jeździe mijałem już Osiek. Za Białośliwiem na wysokości wsi Grabionna, skręciłem w prawo i znowu jechałem „dziesiątką” w kierunku Piły. Co ciekawe żadne wiatry nie uprzykrzyły mi jazdy i przed godziną 14-stą przyjechałem na Plac Zwycięstwa, gdzie co roku spotykają się wszyscy rowerzyści biorący udział w Magicznej Sobocie.
Ponieważ zjawiłem się dość szybko, nasze miejsce spotkania świeciło pustkami – żadnego rowerzysty, ale już po chwili uczestnicy zaczęli się powoli zbierać na miejscu startu dzisiejszego rajdu. Przyjechali też moi klubowi koledzy, których trochę zdziwił mój widok siedzącego sobie spokojnie na ławce. No cóż, do tej pory jeździliśmy razem na „Magiczną Sobotę”. Kiedy wybiła godz. 14.00, nasz organizator czyli Janek Balcerzak jak zwykle wygłosił swoją mowę „powitalno-organizacyjną”, a potem wszyscy uczestnicy ruszyli na trasę.
Po minięciu „rogatek” Piły jechaliśmy fajnym odcinkiem Transwielkopolskiej Trasy Rowerowej przez las w kierunku Zelgniewa, gdzie zrobiliśmy sobie postój przed miejscowym sklepem. Wiadomo, żeby jak zwykle uzupełnić zapasy. Następnie zaliczyliśmy Śmiłowo i Kaczory, by wreszcie dojechać do Rzadkowa. Tutaj wysłuchaliśmy opowieści Janka o dawnej szkole szybowcowej, która działała w tej wsi w latach 1936-1952, a gdzie obecnie mieści się Dom Pomocy Społecznej. Jak się okazało, szkołę tą skończyła córka słynnego generała Józefa Dowbor-Musnickiego, Janina. Z Rzadkowa pojechaliśmy w kierunku Miasteczka Krajeńskiego, a następnie skręciliśmy na drogę prowadzącą w sąsiedztwie tzw. Wzgórz Morzewskich. W czasie niezbyt długiego postoju poszliśmy zobaczyć mieszczącą się na wniesieniu, zbiorową mogiłę zamordowanych w 1939 roku przedstawicieli inteligencji zarówno polskiej jak i niemieckiej. Następnie jadąc przez Dziembowo, dojechaliśmy do Byszek gdzie w tamtejszej nowo wybudowanej świetlicy mieliśmy nocować.
Oczywiście nie od razu poszliśmy spać. Najpierw odbyło się tradycyjne losowanie nagród, a potem pieczenie kiełbasek przy ognisku. Po tym wszystkim udaliśmy się do naszej „sypialni”, niektórzy na nocne pogaduchy, a niektórzy po prostu zapakowali się do swoich śpiworów i zakończyli dzisiejszy rajd.

Więzienne miasto © karolxii


Klasycystyczny kościół pw. św. Wawrzyńca w Nakle n/Notecią © karolxii


Widok na Dębową Górę - okolice Osieka n/Notecią © karolxii


Miejsce postoju w pobliżu kapliczki - okolice Komorowa © karolxii


Tradycyjnie, kilka słów od organizatora przed wyjazdem na trasę © karolxii


Uczestnicy rajdu © karolxii


Jedziemy ulicami Piły © karolxii


Postój przed sklepem spożywczym w Zelgniewie © karolxii


Widok ze wzgórza w Rzadkowie © karolxii


Przed dawną szkołą szybowcową w Rzadkowie © karolxii


Okolice Gór Morzewskich © karolxii


Zbiorowa mogiła hitlerowskiego mordu w Górach Morzewskich © karolxii


Świetlica w Byszkach - miejsce naszego noclegu © karolxii


Właśnie odebrałem nagrodę z rąk Janka © karolxii


Kategoria Interklubowa


  • DST 22.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

52 Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej - powrót

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 0


Przebieg trasy: Dobieszków, Cesarka, Stryków, Nowe Łagiewniki, Zgierz-Dworzec PKP.

Tak więc 52 Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej dobiegł końca. Przynajmniej dla nas … Na dzień dzisiejszy była jeszcze zaplanowana wycieczka do Ozorkowa i Zgierza, ale nasza grupa z Bydgoszczy (a właściwie to co z nas zostało – czyli 3 osoby) postanowiła wrócić do Bydgoszczy.
Moi koledzy zapragnęli jechać do Zgierza, aby tam wsiąść w pociąg do Torunia. Ja natomiast chciałem „przeforsować” trasę do Łodzi (skąd ruszał pociąg) tłumacząc to tym, że wsiadając później może już nie być miejsca w przedziale dla rowerów. Jednak nie zdołałem przekonać pozostałych i z Dobieszkowa przez Cesarkę skierowaliśmy się na Zgierz.
Po przyjeździe na zgierski dworzec, okazało się że będziemy mieć towarzystwo w postaci cyklistów z „Dynamo-Krzyż” i z naszego bydgoskiego „Gryfu” – w sumie 4 osoby. Kiedy wsiedliśmy do pociągu jadącego do Torunia, okazało się że „rowerowy” przedział w „elektryku” jest pusty. Czyli moje przewidywania nie sprawdziły się i mimo, iż w naszym przedziale krótko po tym pojawiło się kolejnych dwóch cyklistów, nie było tłoku. Ja niestety byłem zmuszony pilnować mój rower kiedy inni rozsiedli się wygodnie na siedziskach, ponieważ jeden „gość” z Gryfu postanowił oprzeć swój … hm … „rower” o mojego kochanego Expa. No tak, chciałoby się tutaj napisać pare krytycznych słów, ale ograniczę się do tego że zarówno ten „rower” i jak przymocowany do niego „sprzęt bagażowy”, wyglądał jakby pochodził w najgorszego śmietnika. Tak więc stojąc na straży mojego Expa, aby nie przewrócił się na niego jakiś śmietnikowy złom, wraz z innymi dojechałem szczęśliwie do Torunia. Po krótkim oczekiwaniu, przesiedliśmy się na pociąg do Bydgoszczy, który szczęśliwie dowiózł nas do celu.
No cóż, podsumowując te kilka dni spędzonych na zlocie, muszę przyznać, że był to udany wyjazd. Przede wszystkim zaskoczyła mnie mnogość zabytkowych kościołów, jakie miałem okazję napotkać na tamtych terenach. Zawsze uważałem, okolice Łodzi obfitują raczej w jakieś fabryki i inne manufaktury niż obiekty zabytkowe. Mile będę wspominał zwiedzanie zamku w Łęczycy i pobyt w Łowiczu, a także trasy Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich.
W eksploracji tamtych terenów bardzo pomogła mi nawigacja, ale wbrew moim oczekiwaniom nie była pozbawiona wad – zarówno pod kątem map jak i samego sprzętu, a ściślej mówiąc zasilania. Natomiast mój nowy rower sprawił się idealnie, szczególnie podczas samotnej jazdy, kiedy to jechało się trochę szybciej niż w grupie. Myślę, że na tego typu imprezy jak właśnie ten zlot, rower trekkingowy jest idealny.
Czy wybiorę się na kolejnego „przodownika”? Dobre pytanie;) Teraz kiedy piszę te słowa, cieszę się że nie pojechałem do Koszelówki na „pięćdziesiątkę trójkę”. Zarówno pogoda jak i sam program zlotu pozostawał wiele do życzenia.

Przed hotelem w Dobieszkowie © karolxii


Pomagamy "spakować" Jacka © karolxii


Przed dworcem w Zgierzu © karolxii


W pociągu relacji Zgierz-Toruń © karolxii


Z Torunia do Bydgoszczy jechało się mimo wszystko bardziej komfortowo © karolxii


Kategoria Interklubowa


  • DST 94.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

52 Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej - Lipce Reymontowskie

Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 0


Przebieg trasy: Dobieszków, Cesarka, Lipka, Kołacinek, Kotulin, Lipce Reymontowskie, Przyłęk Duży, Rogów, Grzmiąca, Bartolin, Warszewice, Cesarka, Dobieszków.

Zaliczone gminy: Lipce Reymontowskie, Słupia, Rogów.

Dzisiejszy dzień Zlotu miał upłynąć nam przede wszystkim pod „patronatem” Władysława Reymonta. Głównym celem w tym dniu miała być miejscowość Lipce Reymontowskie, gdzie Reymont zarówno mieszkał jak i umiejscowił akcję powieści „Chłopi”. Oczywiście gdy nasz pisarz tworzył swoje dzieło, nazwa ta brzmiała Lipce, a drugi człon dodano w 1983 roku.
Pobudka po mojej pierwszej hotelowej nocy;) o standardowej porze, szybkie śniadanie i pognaliśmy do Cesarki.
Pierwszym obiektem po wyjeździe z naszej bazy wypadowej, był mariawicki kościół p.w. Matki Boskiej Szkaplerznej i św. Wojciecha w miejscowości Lipka. Oczywiście udało się zdobyć bardzo fajny stempel z tamtej parafii, ale wnętrza niestety nie udało się zwiedzić. Kolejną świątynią był pochodzący z drugiej połowy XVII wieku kościół p.w. św. Wojciecha w miejscowości Niesułków – jak widać zabytków w okolicach Łodzi nie brakuje. I to nie koniec atrakcji, bowiem następnym był o sto lat młodszy i również drewniany, kościół p.w. Wszystkich Świętych w oddalonej o przysłowiowy „rzut beretem” miejscowości Kołacinek.
Do Lipiec dojechaliśmy przed godz. 10.00 i od razu pojechaliśmy zobaczyć domek dróżnika, w którym w latach 1888-1891 przebywał Władysław Reymont. Domek wyglądał jak typowy, budyneczek kolejowy. Mały z czerwonej cegły, ale za to bardzo zadbany i co ciekawe wyglądał na zamieszkany. Na jednej ze ścian widniała tablica informująca o pobycie Władysława Rejmonta w tym miejscu. Mieliśmy nawet okazję poznać bardzo miłą panią, która w tym domku zamieszkiwała ze swoją matką. Pokazała nam swoją księgę pamiątkową, do której wpisywały się osoby odwiedzające dom Reymonta, co i nam było dane.
Następnie udaliśmy się z Jackiem zobaczyć Galerię Staroci i Pamiątek Regionalnych również w Lipcach Reymontowskich. Owa Galeria to zbiory, w postaci niezliczonej ilości różnego rodzaju przedmiotów takich jak dawne: sprzęty gospodarskie, wyposażenie chałup, przedmioty obrzędu religijnego, dokumenty, fotografie, pocztówki, łowickie wycinanki oraz bardzo bogata kolekcja znaczków pocztowych, a także zbiór ponad stu wydań „Chłopów”. Wszystkie te eksponaty bardzo dobrze prezentują kulturę i obyczajowość mieszkańców okolicznych wsi. Zgromadzone zostały przez twórcę Galerii, Pana Zbigniewa Stania. Cała ta kolekcja prezentowana jest w 7 izbach, w spichrzu z 1886 roku, w wozowni i w plenerze. Po zakończeniu zwiedzania na krótką chwilę udaliśmy się na pobliski cmentarz, gdzie znajduje się legendarny grób Macieja Boryny. Wreszcie wizytę w Lipcach Reymontowskich zakończyliśmy udając się w kierunku muzeum im. Władysława Reymonta, którego niestety nie miałem przyjemności zwiedzać.
Po krótkim odpoczynku przy muzeum, ruszyliśmy w dalszą drogę, której celem była miejscowość Rogów. Tutaj organizator naszego zlotu zapewnił nam dwie atrakcje. Pierwszą z nich było zwiedzanie miejscowego arboretum z którego również nie skorzystałem. Drugą atrakcją było muzeum kolejki wąskotorowej, którego odpuścić sobie nie mogłem.
Muzeum zrobiło na mnie naprawdę wrażenie. Można tu spotkać całkiem pokaźny tabor, składający się z lokomotyw, wagonów motorowych, osobowych i towarowych. Chociaż większość z nich wymagała odremontowania z uwagi na nienajlepszy stan techniczny. Mieliśmy okazję zwiedzić budynek infrastruktury kolejowej w którym znajdowała się całkiem ładnie urządzona dyspozytornia. Ale chyba największą przyjemność sprawiła mi jazda drezyną, którą wraz z Jackiem udało nam się rozpędzić do całkiem pokaźnej prędkości jak na tamte warunki i długość dostępnego torowiska. Po zakończeniu zwiedzania muzeum kolejki, ruszyliśmy w drogę powrotną do Cesarki.
Za miejscowością Szymaniszki wraz z innymi zlotowiczami, do których mieliśmy możliwość „podłączenia się” jechaliśmy przez niewielki las. W pewnym momencie na trasie, wyznaczonej przez organizatora spotkała nas bardzo miła niespodzianka;) w postaci rzeki Mrożycy, która przecięła nam drogę na szlaku prowadzącym przez las. Ponieważ nie było raczej możliwości przeniesienia rowerów „suchą stopą” na drugi brzeg, musieliśmy lekko zmodyfikować naszą drogę powrotną. Ale i tak jechało się bardzo przyjemnie leśnym duktem. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przy kościele mariawickim p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w miejscowości Grzmiąca, gdzie oczywiście nie omieszkałem poprosić o stempel w „Kocie”. Potem już dalej przez Janinów i Bartolin wróciliśmy do Cesarki.

Kołacinek - XVIII wieczny kościół p.w. Wszystkich Świętych © karolxii


Jesteśmy u celu © karolxii


Dawne domostwo Władysława Reymonta © karolxii


Również i my wpisaliśmy się do tej księgi © karolxii


Elementy wystawy związanej z filmem "Chłopi" na terenie Galerii Pamiątek i Staroci © karolxii


Jedna z "chałupek" na terenie Galerii Staroci i Pamiątek © karolxii


Przed repliką domu w stylu łowickim © karolxii


Legendarny grób Macieja Boryny © karolxii


Muzeum Reymonta w Lipcach Reymontowskich © karolxii


Kopia słynnej rzeźby "Kufer Reymonta" © karolxii


Rogów - Muzeum Kolejki Wąskotorowej © karolxii


W Rogowie po raz pierwszy jechałem drezyną © karolxii


[
Okolice wsi Olsza © karolxii


Tereny zespołu przyrodniczo-krajobrazowego "Górna Mrożyca" © karolxii


Mariawicki kościół w Grzmiącej © karolxii


Kategoria Interklubowa


  • DST 97.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

52 Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej - Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich

Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 15.09.2012 | Komentarze 0


Przebieg trasy: Dobieszków, Cesarka, Dobieszków, Dobra, Las Łagiewnicki, Stare Moskule, Byszewy, Moskwa, Las Janinowski, Brzeziny, Syberia, Wola Cyrusowa, Dobieszków.

Zaliczone gminy: Brzeziny (obszar wiejski), Brzeziny (teren miejski).

Szósty dzień Zlotu to przede wszystkim przejazd przez Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich. Pespektywa bardzo ciekawa z uwagi na fakt, że po mojej ostatniej wojaży po Wdeckim Parku Krajobrazowym nabrałem sympatii do tego typu form ochrony przyrody, z uwagi na występowanie na ich terenie dużej ilości obszarów leśnych. Co więcej, nie spodziewałem się, że w okolicach tak uprzemysłowionej Łodzi znajdzie się jakikolwiek park krajobrazowy.
Start jak zwykle z Cesarki. Pierwszym planowanym obiektem, który zwiedziliśmy było Sanktuarium Maryjne w Starych Skoszewach. W sumie to zabawiliśmy tam długo z uwagi na trwające akurat nabożeństwo z okazji święta Bożego Ciała. Krótko potem jechaliśmy już w kierunku Dobieszkowa, gdzie zrobiliśmy sobie krótki postój. Chwilę potem, dojeżdżaliśmy już do miejscowości Dobra, gdzie egzystowały obok siebie dwie parafie: św. Jana Chrzciciela Kościoła Starokatolickiego Mariawitów oraz rzymskokatolicka św. Jana Chrzciciela i Świętej Doroty. Wreszcie znowu znaleźliśmy się w Łodzi, a dokładnie w części zwanej Łódź-Łagiewniki, gdzie mieliśmy okazję zobaczyć pochodzące z XVIII wieku, tamtejsze sanktuarium św. Antoniego. Tą część wycieczki będę długo pamiętać, gdyż wtedy po raz drugi zetknąłem się z bardzo niemiłą osobą duchowną, która po wielkich prośbach z mojej strony i jeszcze innych kolegów-zlotowiczów była łaskawa postawić pieczątkę w naszych „KOT-ach”. W Łagiewnikach postanowiliśmy uzupełnić nasze zapasy żywnościowe i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Trasa prowadziła przez Las Łagiewnicki oraz Stare Moskule, gdzie mieliśmy okazję jechać przez takie ulice-ścieżki jak np. „Nad Niemnem”. Był to chyba najprzyjemniejszy odcinek tej wycieczki, bo prowadził głównie ścieżkami i szlakiem rowerowym przez tereny zalesione. Jednym słowem sama natura i żadnych samochodów.
Kolejnym obiektem, zaplanowanym na naszej trasie przez organizatora Zlotu był pochodzący z XVIII wieku zespół parkowo-dworkowy w Byszewach. Stamtąd przez wieś o nazwie Moskwa, gdzie co niektórzy koledzy postanowili sołtysowi przerwać obiad aby dostać pieczątkę, udaliśmy się do Janowskiego Lasu, gdzie czekało nas ognisko i jak to zwykle bywało – kiełbaski.
Kiedy już nasyciłem swój wygłodniały organizm;), nadjechał mój klubowy kolega Jacek, którego straciłem z oczu za Moskwą. Doszliśmy do wniosku, że dalszą część rajdu odbędziemy trasą w większości obejmującą tzw. wariant B w stosunku do naszej pierwszej, dłuższej trasy.
Pierwszą miejscowością przez którą przejeżdżaliśmy były Brzeziny. Tam mieliśmy okazję zobaczyć gotycki kościół Podwyższenia Świętego Krzyża, pochodzący z XVIII wieku zespół klasztorny sióstr Bernardynek, a następnie „pocałowaliśmy klamkę” zamkniętego muzeum regionalnego. Z Brzezin trasa prowadziła przez Szymaniszki i las do miejscowości Pieńki Henrykowskie. Po drodze padło mi zasilanie od nawigacji, ale jej brak nie popsuł nam planów i dojechaliśmy się do miejscowości Syberia. Po drodze spotkaliśmy miejscowych „bikerów”, z którymi zrobiłem sobie pamiątkową fotkę. Chcieliśmy kontynuować naszą wycieczkę jadąc w kierunku miejscowości Wola Cyrusowa, ale stwierdziliśmy, że musimy znaleźć sołtysa „naszej” Syberii i koniecznie dostać jego urzędowy stempel. W końcu przejazd przez Syberię do codzienności nie należy;). Oczywiście udało nam się odnaleźć jego posesję, a także dostać odpowiednią pieczątkę.
Z Syberii dostaliśmy się do Woli Cyrusowej i tutaj postanowiliśmy obejrzeć sobie kolejną mariawicką świątynię p.w. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Kiedy już weszliśmy na teren kościoła i zaczęliśmy fotografować jego bryłę, od strony ulicy zaczęły dobiegać nas wrzaski jakieś zwariowanej kobiety, która krzyczała, że powinniśmy opuścić teren świątyni bo przebywamy tu bez zgody kapłana. Nie miałem ochoty na dialog z jakąś psychopatyczną dewotką i dlatego dalej z Jackiem kontynuowaliśmy robienie zdjęć.
Z Woli Cyrusowej przez Lipkę i Bartolin a następnie przez Cesarkę wróciliśmy do Dobieszkowa.
I tutaj czekała nas niespodzianka, bo okazało się że musieliśmy opuścić nasz ośrodek. Jednak ktoś, kto był odpowiedzialny za nasze zakwaterowanie, załatwił nam zastępcze kwatery w sąsiednim hotelu. Przyznam się, że czegoś takiego się nie spodziewałem, bo standard był o wiele wyższy niż w zajmowanym wcześniej ośrodku, aczkolwiek zacząłem czuć się dziwnie, bo chyba noclegi w hotelu tej klasy raczej niewiele mają wspólnego z turystyka rowerową.

Przed wyjazdem w trasę - ośrodek w Cesarce © karolxii


W kierunku Dobieszkowa © karolxii


Stare Skoszewy – kościół neobarokowy Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z XX w. © karolxii


Bardzo ciekawa nazwa ulicy © karolxii


Typowy widok dla Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich © karolxii


Krótki postój w lesie - okolice wsi Bukowiec © karolxii


... i jedziemy dalej © karolxii


No to Park Wzniesień mamy zaliczony:) © karolxii


Przed wejściem do osiemnastowiecznego dworku w Byszewach © karolxii


Nazwy miejscowości robią się coraz ciekawsze © karolxii


Postój i ognisko w Lesie Janinowskim - w pobliżu leśniczówki © karolxii


Gotycki kościół p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Brzezinach © karolxii


Najpierw była Moskwa a potem ... © karolxii


Miejscowi bikerzy podczas treningu © karolxii


Neogotycki kościół Mariawitów z XX wieku w Woli Cyrusowej © karolxii


Kategoria Interklubowa