Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi przemekturysta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 61809.38 kilometrów w tym 1419.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.27 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy przemekturysta.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2018

Dystans całkowity:512.47 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:102.49 km
Więcej statystyk
  • DST 240.43km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

RTG - luty 2018

Środa, 28 lutego 2018 · dodano: 04.03.2018 | Komentarze 0



  • DST 35.70km
  • Sprzęt FJUŻYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rower najlepszy na kaca

Niedziela, 18 lutego 2018 · dodano: 18.02.2018 | Komentarze 2


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Myślęcinek, Rynkowo, Myślęcinek, Bydgoszcz-Bartodzieje.


Taka właśnie złota myśl chodziła mi dziś po głowie, kiedy to obudziłem się w południe po wczorajszo-dzisiejszych obchodach utraty gwarancji na ciało przez mojego kolegę, z tytułu skończenia lat czterdziestu.
Trasa nie była zbyt długa, ale według mnie treściwa. Najpierw dojechałem w okolice Decathlon'u, gdzie skręciłem do Lasu Gdańskiego na czerwony szlak rowerowy Myślęcinek-Fordon. Potem z "Myśla" do Rynkowa i powrót do LPKiW ulicą Jeździecką. Tutaj pokręciłem się po Parku i pojechałem zobaczyć, jak to jest jeździć na nartach i sankach, kiedy to śniegu jak na lekarstwo. I tak po raz pierwszy w życiu (wstyd), trafiłem na "Stefanowy Stok", czyli miejsce które swą nazwę zawdzięcza znanemu w naszym mieście instruktorowi narciarstwa – Stefanowi Kulmatyckiemu. To bardzo miły gest. Gest pośmiertny w kierunku człowieka, który tak mocno potrafił poświęcić się swojej pasji, że był jej oddany niemal do końca swoich dni. Zrobiło mi się szczególnie miło, bo Pana Stefana znałem osobiście, chociaż moja znajomość nie miała akurat nic wspólnego z jego działalnością.
Następnie pojechałem zobaczyć jak wygląda stary, opuszczony browar myślęciński. Na szczęście jeszcze stoi, jeszcze się trzyma, ale nie wygląda to zbyt optymistycznie. To naprawdę niemiły widok, że taki zabytek obraca się powoli w ruinę i wygląda to tak, jakby nikogo nie obchodził los budowli, która mogłaby jeszcze posłużyć nam i naszym potomnym. Szkoda, że taki zabytek stoi opuszczony i pozarastany krzakami, a wokół nas jak grzyby po deszczu wyrastają kiczowate centra handlowe z blachy.
Po tej krótkiej lustracji browaru, pojechałem pokluczyć sobie jeszcze szlakiem konnym na terenie Parku, między ulicą Gdańską a deptakiem, a potem prostu do domku.
Kategoria Singlowa


  • DST 98.10km
  • Sprzęt FJUŻYN
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Zimowy Zamek Bierzgłowski

Niedziela, 11 lutego 2018 · dodano: 11.02.2018 | Komentarze 0


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Ostromecko, Skłudzewo, Zarośla Cienkie, Zamek Bierzgłowski, Unisław, Kokocko, Czarże, Nowy Dwór, Ostromecko, Bydgoszcz-Bartodzieje.


Wspólna wycieczka z Jarkiem do Zamku Bierzgłowskiego.
Na miejsce spotkania wybraliśmy skrzyżowanie ulic Fordońskiej i Spornej, czyli punktu gdzie zawsze się umawiamy, kiedy jedziemy za Wisłę;). Następnie przez Ostromecko, Wałdowo Królewskie i Skłudzewo, dojechaliśmy do okolic Rzęczkowa, gdzie zrobiliśmy sobie chwilowy postój podczas którego zrobiłem zdjęcie, jak później okazało – ostatnie tego dnia:(.
Kiedy dojechaliśmy do Zamku Bierzgłowskiego, na dziedzińcu dawnej twierdzy krzyżackiej, zrobiliśmy sobie dłuższy postój śniadaniowo-pieczątkowo-pogadankowy;). Stamtąd, ścieżka rowerową do Raciniewa, gdzie podjęliśmy decyzję o wydłużeniu naszej dzisiejszej trasy. Dalej przez Unisław i Błoto do Kokocka, gdzie namówiłem Jarka na kolejny postój.
Zanim osiągnęliśmy Czarże, południowy wiaterek solidnie mnie wymęczył. Zacząłem "wymiękać", co doprowadziło tego, że straciłem Jarka z horyzontu, ale na szczęście był na tyle tolerancyjny i zaczekał na mnie przy "krzyżówce" drogi z Czemlewa i "pięćsetpięćdziesiątkijedynki". Dalej aż do samej Bydzi, a potem przez Fordon dojechaliśmy na moje kochane Bartodzieje.
Wyjazd naprawdę udany. Miło było pośmigać razem po tak długiej przerwie. Dla mnie to była też mała lekcja, aby w przyszłości sprawdzać stan naładowania akumulatora w aparacie fotograficznym lub zabierać ze sobą powerbank'a.


Gdzieś między Rzęczkowem, a Zaroślami Cienkimi
Gdzieś między Rzęczkowem, a Zaroślami Cienkimi © przemekturysta



Kategoria W towarzystwie


  • DST 123.00km
  • Sprzęt FJUŻYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trochę urzędowo, trochę zabytkowo ...

Czwartek, 8 lutego 2018 · dodano: 09.02.2018 | Komentarze 5


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Ostromecko, Dąbrowa Chełmińska, Unisław, Chełmno, Stolno, Lisewo, Papowo Biskupie, Chełmża, Ostaszewo, Łysomice, Papowo Toruńskie, Grębocin, Toruń.


Od jakiegoś czasu zastanawiałem się jak to jest z tym zaliczaniem gmin. Kiedy tak naprawdę można daną gminę uznać za zaliczoną. Czy wtedy kiedy znajdę się w zasięgu jej granic ? W takim wypadku wystarczy, że ową granicę przekroczę w minimalnym stopniu i nie będzie to miało znaczenia czy nastąpi to w lesie, na drodze, bądź w pierwszej lepszej miejscowości którą napotkam. A może powinienem ją przejechać wzdłuż lub wszerz;). Twórca strony "www.zaliczgmine.pl" raczej nie ustalił w tej materii żadnych zasad. Pomyślałem sobie, skoro od jakiegoś czasu zbieram pieczątki z urzędów powiatów, miejskich oraz gminnych to mógłbym przyjąć następującą zasadę: daną jednostkę podziału terytorialnego (gmina, miasto, powiat) będę mógł uznać za zaliczoną, jeżeli przejadę przez miejscowość, która jest siedzibą takiej jednostki. W ten sposób rozwiąże problem jak dalece powinienem znaleźć się w granicach danej jednostki podziału terytorialnego, bowiem "stolice" bywają często usytuowane centralnie, ale i na obrzeżach takich jednostek. Oczywiście mi jako byłemu "petetekowcowi", będzie bardzo miło jeżeli takie zaliczenie "okraszę" stempelkiem otrzymanym z takiego, czy innego urzędu.
Dzisiejsza wycieczka miała na celu zrealizowanie drugiej części wyżej przyjętej zasady, czyli uzupełnieniu brakujących pieczątek, a także bliższej "lustracji" dwóch zabytkowych obiektów: Baszty Panieńskiej w Chełmnie i kościoła p.w. Świętej Barbary w Grębocinie.
Lutowy poranek przywitał mniej przepiękną pogodą. Co prawda temperatura (-11°C!!!) nie była już tak bardzo sprzyjająca jeździe na rowerze, ale za to niebo było praktycznie bezchmurne i wiatr niezbyt silny. Niewiele się zastanawiając ruszyłem standardową trasą przez Bydgoszcz w kierunku Mostu Fordońskiego.
Kiedy tak sobie jechałem przez most, na wyświetlaczu mojego Garmina zauważyłem niepokojący komunikat "Baterie wyczerpane". Hm... to dziwne, ale mógłbym przysiąc że po ostatnim ładowaniu Eneloop'y, którymi regularnie zasilam moją nawigację nie były jeszcze używane. Przynajmniej nie na tyle intensywnie, żeby teraz były wyładowane. W każdym bądź razie zlekceważyłem ten komunikat i jechałem dalej drogą do Ostromecka. W ostromeckim parku akumulatory odmówiły posłuszeństwa na dobre i musiałem je wymienić. Niestety, ale i ten komplet nie wytrzymał zbyt długo i w nowodworskim "warzywniaku" musiałem kupić komplet standardowych bateryjek.
Pewny siebie, że to koniec problemów na dzisiaj jechałem sobie dalej w kierunku Dąbrowy Chełmińskiej. Na ścieżce rowerowej, zauważyłem przed sobą dość sporej wielkości zamarzniętą kałużę, którą zamiast ominąć postanowiłem przejechać niczym rozpędzony pociąg, ale w ostatniej chwili zacząłem hamować i właśnie dzięki takiemu niezdecydowaniu zaliczyłem klasyczną "glebę". Poza lekko przesuniętym bagażnikiem na szczęście nic się nie stało i dlatego też szybko stanąłem wraz z moim FJUŻYNEM na równe nogi i ruszyłem dalej, ale już nie ścieżką rowerową tylko "pięćsetpięćdziesiątkąjedynką".
Kiedy dojechałem do Dąbrowy Chełmińskiej od razu udałem się do miejscowego Urzędu Gminy, gdzie dostałem pieczątkę, zrobiłem parę fotek i kontynuowałem trasę w kierunku Unisławia. Potem przez Gołoty i Dorposz Szlachecki do Chełmna, ale znowu zacząłem mieć problemy wymienionymi bateriami. Zmusiło mnie to zaliczenia kolejnego sklepu – w Brzozowie, gdzie kupiłem kolejny komplet baterii, ale tym razem alkalicznych z nadzieją, że to koniec problemu z zasilaniem nawigacji.
Dotarłem wreszcie do Chełmna. Odszukałem bez większych problemów Basztę Panieńską, którą uwieczniłem na kilku fotkach, potem do punktu informacji turystycznej mieszczącego się z zabytkowym ratuszu po zaległe pieczątki, a na końcu do Urzędu Gminy i Urzędu Miasta.
Po opuszczeniu Chełmna udałem się w kierunku Stolna, a potem dalej do Lisewa. Jechało bardzo miło z uwagi na przepiękną pogodę, chociaż momentami musiałem zwalniać z uwagi na remonty dróg, a właściwie ich poszerzanie. Na tych odcinkach niestety, ale obowiązywał ruch wahadłowy. Kiedy zacząłem zbliżać się do Lisewa mój wygłodniały żołądek zaczął bardzo mocno przypominać mi o sobie. Kupiłem litrową butelkę Pepsi w miejscowym sklepie, a potem od razu udałem się do lisewskiego Urzędu Gminy, ale nie tylko po stempel. Tym razem zapragnąłem zrobić sobie postój śniadaniowy i odpocząć. Chociaż nie przejechałem zbyt dużego dystansu, to jednak miałem wrażenie, że dzisiejsza mroźna pogoda solidnie mnie wychłodziła i miałem po prostu dość dalszej jazdy.
Panie z sekretariatu urzędu były dla mnie bardzo miłe. Nie tylko pozwoliły, abym w spokoju zjadł drugie śniadanie przy stole, to jeszcze chciały poczęstować mnie kawą za którą z uśmiechem podziękowałem. Kiedy wreszcie nakarmiłem mój wygłodniały żołądek i ogrzałem się, byłem gotowy do drogi.
Następną miejscowością było Papowo Biskupie. Ostatni raz byłem tutaj w lipcu 2014 roku, kiedy to zaliczałem kościoły gotyckie Ziemi Chełmińskiej. Tak więc tytułem przypomnienia;), pojechałem zobaczyć jak wyglądają ruiny zamku krzyżackiego i gotycki kościół p.w. Świętego Mikołaja. Następnie odwiedziłem miejscowy Urząd Gminy, w którym to otrzymałem bardzo ładne stempelki do moich książeczek.
Z Papowa dojechałem do Chełmży, gdzie zaliczyłem kolejne urzędy – miasta i gminy. Potem przez chwilę się zastanawiałem co robić dalej, jaką wybrać trasę. Pierwsza opcja obejmowała następujące miejscowości: Łubiankę, Łysomice, Grębocin i Toruń. Druga wyglądała podobnie, ale z pominięciem Łubianki. Ostatecznie wygrała opcja druga i dlatego też swoje "rowerowe kroki" skierowałem na południe.
Najpierw dojechałem do Urzędu Gminy w Łysomicach. Obecna jego siedziba mieściła się w jakimś białym "blaszaku" przy "dziewięćdziesiątcejedynce", o czym wcześniej informowały wielkie tablice, które wcześniej zauważyłem na trasie. Powód był oczywisty – remont siedziby właściwej w samym sercu Łysomic. I tutaj spotkała mnie fajna przygoda. Kiedy wjechałem do tego właśnie "blaszaka", aby odnaleźć główny sekretariat, zostawiłem mojego "FJUŻYNA" w bardzo długim korytarzu przed wejściem do jakiegoś pokoju, gdzie przyjmowano petentów w bliżej nieokreślonych sprawach. Oczywiście w pokoju tym dostałem gminny stempelek, ale kiedy z niego wyszedłem również dostałem ... reprymendę od pań sprzątających. Były bardzo oburzone, że pozwoliłem sobie na wjazd, a właściwie wprowadzenie roweru do środka. Jedna z nich zapytała mnie z przekąsem, czy do kościoła też wjeżdżam rowerem. Odpowiedziałem, że owszem a ona na to, że jestem bezczelny. No cóż może i do najuprzejmiejszych osób nie należą, ale nie raz zdarzało mi się wprowadzić rower do kruchty i jak do tej pory nikt uwagi mi nie zwrócił. Tak więc moja odpowiedź nie była z pewnością przejawem złośliwości, bo przecież powiedziałem "najprawdziwszą prawdę";). A tak na marginesie, to kiedyś przeczytałem, że dawniej kruchta była jedynym miejscem kościoła, gdzie mogły przebywać osoby nieochrzczone i odbywające pokutę.
Z tymczasowej siedziby urzędu przez Łysomice oraz Papowo Toruńskie dojechałem do ostatniego punktu dzisiejszego programu, czyli do Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie, mieszczącego się w danym pokrzyżackim kościele p.w. Świętej Barbary. Myślałem, że zwiedzę sobie ten obiekt, ale brak czasu pozwolił mi tylko na zrobienie kilku fotek, chwilę rozmowy z bardzo miłą Panią Kustoszką (?). Musiałem zdążyć na pociąg do Bydgoszczy, a czasu miałem naprawdę niewiele. Tak więc po krótkiej wizycie w tym bardzo ciekawym, ale jednocześnie słabo rozreklamowanym miejscu (przynajmniej tak ja to widzę), ruszyłem w kierunku dawnego grodu Kopernika i na dworcu Toruń-Miasto wsiadłem na pociąg do Bydgoszczy. Musiałem koniecznie zdążyć, bo jeszcze tego samego wieczora czekało mnie wyjście z synusiem na basen.
I na koniec, gdyby tak posumować wszystkie moje aktywności tego dnia czyli:
1. jazda na rowerze,
2. bieganie po piętrach i korytarzach urzędów,
3. pływanie z Mikołajem,
mógłbym z czystym sumieniem napisać, że miałem dzisiaj swój TRIATHLON;).


Urząd Gminy w Dąbrowie Chełmińskiej
Urząd Gminy w Dąbrowie Chełmińskiej © przemekturysta

Baszta Panieńska w ciągu chełmińskich murów
Baszta Panieńska w ciągu chełmińskich murów © przemekturysta

Budynek Urzędu Gminy i Urzędu Miasta w Chełmnie
Budynek Urzędu Gminy i Urzędu Miasta w Chełmnie © przemekturysta

Zimowy krajobraz w okolicach Stolna
Zimowy krajobraz w okolicach Stolna © przemekturysta

Urząd Gminy w Lisewie
Urząd Gminy w Lisewie © przemekturysta

Ruiny zamku w Papowie Biskupim
Ruiny zamku w Papowie Biskupim © przemekturysta

Urząd Gminy w Papowie Biskupim
Urząd Gminy w Papowie Biskupim © przemekturysta

Urząd Miasta w Chełmży
Urząd Miasta w Chełmży © przemekturysta

Urząd Gminy w Chełmży
Urząd Gminy w Chełmży © przemekturysta

Urząd Gminy w Łysomicach
Urząd Gminy w Łysomicach © przemekturysta

Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie, mieszczące się w dawnym kościele pokrzyżackim p.w. Świętej Barbary
Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie, mieszczące się w dawnym kościele pokrzyżackim p.w. Świętej Barbary © przemekturysta


Kategoria Singlowa


  • DST 15.24km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nocne testowanie Smart Sam'a

Czwartek, 1 lutego 2018 · dodano: 02.02.2018 | Komentarze 2


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Myślęcinek, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Przyszedł czas na wymianę opony w GÓRALU.
Pod koniec 2016 roku zmuszony byłem wymienić tylną oponę w moim rowerowym weteranie. Najpierw na bieżniku założonego wiele lat temu Smart Sam'a (nawet nie pamiętam od kiedy miałem tą oponę), pojawiła się czerwona warstwa ostrzegawcza (pewnie pomysł Schwalbe'go), która nakazywała wymianę wysłużonej "gumy". Po jakimś czasie zauważyłem pęknięcia, których nie mogłem sobie zlekceważyć. Z uwagi na fakt, że GÓRAL miał być rowerem używanym na bardzo krótkich trasach i do tego okazyjnie, stwierdziłem że zaoszczędzę na wydatkach (również z uwagi na zakup FJUŻYNA) i kupię coś ekonomicznego. Niestety, ale rzeczywistość wyraźnie rozminęła się z moimi przewidywaniami. GÓRAL stał się rowerem do jazdy codziennej do pracy i nie tylko, a nowo zakupiona opona okazała się zwykłym bublem. W czasie jej eksploatacji przez okres 14 miesięcy, zmuszony byłem częściej wymieniać dętkę niż przez wiele lat użytkowania pierwszego Smart Sam'a. Czarę goryczy przelał fakt, że w momencie gdy sprawny GÓRAL był mi naprawdę potrzeby, po raz kolejny szlag trafił dętkę. Postanowiłem, że tym razem nie będę oszczędzał na wydatkach i kupię coś naprawdę porządnego.
Z uwagi na fakt, że nienawidzę tego uczucia kiedy jadę sobie rowerkiem i czuję, że powietrze schodzi mi z koła, wiedziałem, że kupię oponę z porządną wkładką antyprzebiciową. Ponieważ mam bardzo pozytywne doświadczenia po zakupie "szwalbskich plusowych maratonów" do FJUŻYNA i EKSPEDYSZYNA, postanowiłem że GÓRAL otrzyma coś równie porządnego. Wybór padł na model Smart Sam Plus 26 x 2.10 GG DC SS.
Po zakupie nowej "gumy" chciałem się przekonać jak będzie się jechać i w związku z tym zrobiłem sobie nocną wycieczkę po Bydgoszczy.
Po przejechaniu 15 km stwierdziłem, że jechało się dość komfortowo. Nie czułem żadnych zwiększonych oporów toczenia w porównaniu z poprzednimi modelami, z uwagi na zastosowanie wkładki antyprzebiciowej (poziom 6). Jednak to czas pokaże czy był to dobry wybór.
Kategoria Singlowa