Info
Ten blog rowerowy prowadzi przemekturysta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 61809.38 kilometrów w tym 1419.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.27 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Październik1 - 0
- 2024, Wrzesień1 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj2 - 1
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec1 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2023, Grudzień2 - 0
- 2023, Listopad1 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień1 - 0
- 2023, Sierpień1 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Kwiecień1 - 0
- 2023, Marzec1 - 0
- 2023, Luty1 - 0
- 2023, Styczeń1 - 0
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik3 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 0
- 2022, Sierpień1 - 0
- 2022, Lipiec6 - 0
- 2022, Czerwiec7 - 4
- 2022, Maj6 - 3
- 2022, Kwiecień6 - 3
- 2022, Marzec3 - 1
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad1 - 0
- 2021, Październik1 - 0
- 2021, Wrzesień7 - 12
- 2021, Sierpień9 - 6
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec5 - 6
- 2021, Maj3 - 2
- 2021, Kwiecień3 - 2
- 2021, Marzec1 - 0
- 2021, Luty2 - 2
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik2 - 2
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień9 - 0
- 2020, Lipiec11 - 10
- 2020, Czerwiec2 - 0
- 2020, Maj2 - 1
- 2020, Kwiecień6 - 3
- 2020, Marzec4 - 1
- 2020, Luty1 - 0
- 2020, Styczeń2 - 0
- 2019, Grudzień2 - 0
- 2019, Listopad3 - 0
- 2019, Październik3 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 2
- 2019, Sierpień6 - 0
- 2019, Lipiec3 - 0
- 2019, Czerwiec10 - 4
- 2019, Maj7 - 8
- 2019, Kwiecień7 - 9
- 2019, Marzec5 - 5
- 2019, Luty2 - 3
- 2019, Styczeń3 - 4
- 2018, Grudzień2 - 1
- 2018, Listopad5 - 5
- 2018, Październik4 - 4
- 2018, Wrzesień4 - 5
- 2018, Sierpień10 - 19
- 2018, Lipiec5 - 2
- 2018, Czerwiec2 - 0
- 2018, Maj7 - 7
- 2018, Kwiecień5 - 5
- 2018, Marzec3 - 3
- 2018, Luty5 - 9
- 2018, Styczeń3 - 3
- 2017, Grudzień3 - 2
- 2017, Listopad4 - 3
- 2017, Październik2 - 2
- 2017, Wrzesień6 - 15
- 2017, Sierpień6 - 2
- 2017, Lipiec4 - 0
- 2017, Czerwiec5 - 0
- 2017, Maj9 - 6
- 2017, Kwiecień5 - 8
- 2017, Marzec4 - 1
- 2017, Luty4 - 2
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień4 - 4
- 2016, Listopad4 - 3
- 2016, Październik4 - 4
- 2016, Wrzesień9 - 6
- 2016, Sierpień6 - 1
- 2016, Lipiec14 - 8
- 2016, Czerwiec2 - 2
- 2016, Maj2 - 6
- 2016, Kwiecień8 - 10
- 2016, Marzec3 - 6
- 2016, Luty3 - 3
- 2016, Styczeń3 - 2
- 2015, Grudzień1 - 4
- 2015, Listopad2 - 1
- 2015, Październik5 - 6
- 2015, Wrzesień4 - 2
- 2015, Sierpień4 - 4
- 2015, Lipiec12 - 7
- 2015, Czerwiec5 - 4
- 2015, Maj3 - 4
- 2015, Kwiecień8 - 11
- 2015, Marzec2 - 0
- 2015, Luty1 - 0
- 2015, Styczeń3 - 4
- 2014, Grudzień2 - 3
- 2014, Listopad5 - 6
- 2014, Październik4 - 4
- 2014, Wrzesień4 - 7
- 2014, Sierpień4 - 6
- 2014, Lipiec8 - 10
- 2014, Czerwiec4 - 0
- 2014, Maj4 - 9
- 2014, Kwiecień4 - 0
- 2014, Marzec1 - 5
- 2014, Luty1 - 0
- 2014, Styczeń8 - 0
- 2013, Grudzień5 - 2
- 2013, Listopad2 - 3
- 2013, Październik3 - 2
- 2013, Wrzesień6 - 9
- 2013, Sierpień4 - 1
- 2013, Lipiec1 - 1
- 2013, Czerwiec10 - 17
- 2013, Maj2 - 10
- 2013, Kwiecień3 - 12
- 2013, Marzec2 - 5
- 2013, Luty2 - 1
- 2013, Styczeń1 - 1
- 2012, Grudzień1 - 4
- 2012, Listopad2 - 7
- 2012, Październik3 - 6
- 2012, Wrzesień5 - 5
- 2012, Sierpień4 - 8
- 2012, Lipiec5 - 8
- 2012, Czerwiec11 - 9
- 2012, Maj4 - 7
- 2012, Kwiecień2 - 5
- 2012, Marzec2 - 7
- 2012, Styczeń1 - 1
- 2011, Listopad2 - 1
- 2011, Październik2 - 5
- 2011, Wrzesień7 - 18
- 2011, Sierpień3 - 3
- 2011, Lipiec2 - 2
- 2011, Czerwiec10 - 12
- 2011, Maj5 - 7
- 2011, Kwiecień3 - 9
- 2011, Marzec3 - 7
- 2010, Listopad1 - 1
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Wrzesień4 - 3
- 2010, Sierpień8 - 5
- 2010, Lipiec2 - 2
- 2010, Czerwiec4 - 1
- 2010, Maj3 - 0
- 2010, Kwiecień2 - 0
- 2010, Styczeń1 - 0
- 2009, Grudzień1 - 2
- 2009, Listopad5 - 0
- 2009, Październik4 - 2
- 2009, Wrzesień5 - 1
- 2009, Sierpień5 - 5
- 2009, Lipiec5 - 6
- 2009, Czerwiec5 - 3
- 2009, Maj7 - 0
- 2009, Kwiecień3 - 0
- 2009, Marzec1 - 0
- 2008, Czerwiec2 - 1
Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2013
Dystans całkowity: | 944.04 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 94.40 km |
Więcej statystyk |
- DST 101.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Zamek Bierzgłowski-Las Barbarka
Niedziela, 30 czerwca 2013 · dodano: 19.10.2013 | Komentarze 0
Okolice Wałdowa Królewskiego© karolxii
Dziedziniec Zamku Bierzgłowskiego© karolxii
Na szlaku Toruń-Chełmno niedaleko miejscowości Olek© karolxii
Pomnik ku czci pomordowanych Polaków przez Schelbstschutz© karolxii
Budynek stacji kolejowej Toruń-Barbarka i© karolxii
... przejazd kolejowy niestrzeżony© karolxii
Jeden z przystanków Zielonej Ścieżki Zdrowia w Barbarce© karolxii
Bardzo ciekawa propozycja ćwiczeń:)© karolxii
Kaplica św. Barbary© karolxii
Stare nagrobki przy© karolxii
... kościele w Górsku© karolxii
Kategoria Singlowa
- DST 34.54km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Śląsk Zielony - dzień szósty
Piątek, 21 czerwca 2013 · dodano: 19.10.2013 | Komentarze 3
Widok na Cieszyn od strony ul. Generała Józefa Hallera© karolxii
Rotunda św. Mikołaja na Wzgórzu Zamkowym© karolxii
Wzgórze Zamkowe - "stąd ładnie widać na Czechy";)© karolxii
Wieża Piastowska na Wzgórzu Zamkowym© karolxii
Pałac Habsburgów© karolxii
I znowu PKP nie stanęło na wysokości zadania© karolxii
Kategoria W Polskę z sakwami
- DST 94.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Śląsk Zielony - dzień piąty
Czwartek, 20 czerwca 2013 · dodano: 19.10.2013 | Komentarze 0
Pole golfowe w Ropicach© karolxii
Katolicki kościół między Ropicami a Hnojnikiem© karolxii
Okolice Ligotki Kameralnej (Komorni Lhotka)© karolxii
Urząd Gminy i jednocześnie siedziba poczty - Ligotka Kameralna© karolxii
I tu nie brakowało Polaków© karolxii
Drewniane domy w tamtych okolicach to nie rzadkość© karolxii
Browar Noszowicki - tutaj produkowane jest piwo Radegast© karolxii
Frydek-Mistek - jedna z ulic w starej części miasta© karolxii
Frydek-Mistek - rynek starej części miasta© karolxii
Z Leszkiem przed fontanną na rynku© karolxii
Zamek książąt cieszyńskich przy rynku© karolxii
Sedliste - kościół pw. Wszystkich Świętych© karolxii
Kategoria W Polskę z sakwami
- DST 134.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Śląsk Zielony - dzień czwarty
Środa, 19 czerwca 2013 · dodano: 13.10.2013 | Komentarze 3
Goleszów - Urząd Gminy© karolxii
Góry Beskidu Śląskiego w okolicach miejscowości Górki Małe© karolxii
Karczma w Brennej-Bukowej© karolxii
Na Żółtym Szlaku niedaleko Stożka Breńskiego© karolxii
Na Żółtym Szlaku w kierunku Przełęczy Karkoszczonka© karolxii
W sąsiedztwie "Chaty Wuja Toma" przed próbą zdobycia Klimczoka© karolxii
Przed wjazdem do centrum Szczyrku od strony Klimczoka© karolxii
Centrum Szczyrku czyli ulica Beskidzka© karolxii
Stary Zamek w Żywcu© karolxii
Nowy Zamek w Żywcu© karolxii
Wieża przy rynku w Żywcu© karolxii
Zabudowania słynnego Browaru Żywieckiego© karolxii
Przejeżdżając przez Milówkę miałem okazję zobaczyć występy jej mieszkańców w strojach regionalnych i ...© karolxii
... spotkać Braci Golców:)))© karolxii
Widok na Przełęcz Koniakowską© karolxii
Karczma Ochodzita w Koniakowie© karolxii
Kategoria W Polskę z sakwami
- DST 84.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Śląsk Zielony - dzień trzeci
Wtorek, 18 czerwca 2013 · dodano: 12.10.2013 | Komentarze 1
Ratusz w Czeskim Cieszynie© karolxii
Przed fontanną na rynku w Czeskim Cieszynie© karolxii
Przed Urzędem Gminy w Ropicach© karolxii
Kościół pw. Bożego Ciała w Gutach© karolxii
Tyra pod Ostrym - przed wjazdem na Javorovy© karolxii
Widok na Beskid Śląsko-Morawski I© karolxii
Widok na Beskid Śląsko-Morawski II© karolxii
Schronisko na Małym Javorovym© karolxii
Widok na Javorovy, ale ten większy;)© karolxii
Z Leszkiem na szczycie "Małego Javorka"© karolxii
Mój ulubiony napój:)© karolxii
Zjazd ze szczytu© karolxii
Miejscowość Reka - Urząd Gminy© karolxii
Huta trzyniecka© karolxii
Kościół ewangelicko-augsburski w Trzyńcu© karolxii
Dwór szlachecki w Błogocicach© karolxii
Kategoria W Polskę z sakwami
- DST 110.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Śląsk Zielony - dzień drugi
Poniedziałek, 17 czerwca 2013 · dodano: 15.09.2013 | Komentarze 2
Przebieg trasy: Cieszyn-Uśka, Třinec, Vendryně, Nýdek, Bystřice, Jablunkov, Mosty u Jablunkova, Hrčava, Jaworzynka, Istebna, Wisła, Ustroń, Goleszów, Cieszyn-Uśka.
Zaliczone gminy: Istebna, Wisła, Ustroń, Goleszów.
Spało mi sie naprawdę rewelacyjnie i żadne "studenckie łubu-dubu" nie zakłóciło w nocy mojego spokoju:). Od rana humor miałem naprawdę rewelacyjny, bo wiedziałem że dzisiaj czeka mnie wspólna trasa z Leszkiem, a to oznaczało tylko jedno – dobrą zabawę na dwóch kółkach;). Udałem się na miejsce naszego spotkania, czyli na Moście Przyjaźni i po krótkim omówieniu trasy ruszyliśmy na południe.
Minęliśmy Cieszyn Czeski i dojechaliśmy do Trzyńca (Třinec), niedużego miasta położonego w historycznych granicach Śląska Cieszyńskiego. Moją uwagę zwróciła przede wszystkim huta, której początki sięgają jeszcze pierwszej połowy XIX wieku. Zabudowa Trzyńca to przede wszystkie małe domy oraz nieduże, czteropiętrowe bloki. Przynajmniej takie widoki mi towarzyszyły, gdy jechaliśmy przez tą część miasta. Nie brakowało również górskich krajobrazów, a dokładnie piękny widok na Beskid Śląsko-Morawski. Jadąc dalej na południe, dojechaliśmy do niedużej wsi o nazwie Wędrynia (Vendryně) i tutaj Leszek pokazał mi dwa obiekty. Pierwszy z nich to pochodzący z XIII wieku, gotycki kościół p.w. Świętej Katarzyny. Zatrzymaliśmy się w tym miejscu na chwilę, a Leszek powędrował do sąsiadującej ze świątynią plebanii, aby załatwić od księdza pieczątki do naszych "KOT-ów". Wtedy to miałem okazję posłuchać opinii Leszka nt. celibatu, bo jak stwierdził taki młody ksiądz (miał na myśli duchownego z tego kościoła) nie może być zdrowy psychicznie jeżeli nie uprawia seksu;). Drugim obiektem były oddalano o niecałe 2 km, dwa stare (pochodzące z końca XIX w.) i już nieczynne wapienne piece szybowe. Spędziliśmy tutaj trochę czasu bo koniecznie chciałem dokładniej zobaczyć te budowle, a potem przejechaliśmy przez Wędryński Lasek (Vendryňský Háj), by po niedługim czasie móc się zachwycać widokiem na pasmo Wielkiej Czantorii. Dalej była wieś Nydek, gdzie Leszek powędrował do tamtejszego urzędu gminy po pieczątki w naszych "Kotach". Kiedy czekałem sobie na niego, mogłem posłuchać sobie żywego języka czeskiego w wykonaniu dwóch młodych matek. Następnie dojechaliśmy do kolejnej wsi – Bystrzyca (Bystřice), w której Leszek pokazał mi (ale tylko z zewnątrz) dwa kościoły. Pierwszy – ewangelicko-augsburski, a drugi katolicki p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego. I tak mijając kolejne wsie – Gródek (Hrádek) i Nawsie (Návsí), dojechaliśmy do Jabłonkowa (Jablunkov). Tutaj spędziliśmy trochę więcej czasu, a ja mogłem posłuchać sobie znowu języka czeskiego oraz przekonać się, że język polski nie zniknął tak do końca z tej części Czech. Zresztą już wcześniej, po przekroczeniu "granicy", po stronie czeskiej widziałem oznaczenia i informacje pisane po polsku.
W Jabłonkowie zakończyła się część wspólna dzisiejszej wycieczki z Leszkiem, który musiał wracać do Cieszyna. Ja natomiast pognałem dalej na południe, minąłem miejscowość Mosty koło Jabłonkowa (Mosty u Jablunkova), odbiłem na wschód i znalazłem się na Międzygórzu Jabłonkowskim (Jablunkovské Mezihoří). Na odcinku do Herczawy (Hrčava), jechałem sobie pod górkę porządną drogą asfaltową, która niczym wąż wiła się wśród okalającego ją lasu. Przed sobą miałem przepiękny widok gór, który nie tylko pozytywnie wpływał na mój humor, ale i dodawał siły do jazdy. Nagle zachciało mi się pić, bo choć pogoda tego dnia była przepiękna, to jednak słońce też wyciskało z człowieka życiodajne soki. Woda niestety się skończyła w bidonie, "twardej waluty czeskiej" nie posiadałem, a i sklepów w okolicy jak na lekarstwo. W sąsiedztwie drogi którą właśnie jechałem w otoczeniu lasu, dostrzegłem płynący strumień. Woda wyglądała na czystą, ale profilaktycznie zadzwoniłem do Beaty i spytałem czy "czeska woda górska" nadaje się do picia. Otrzymałem błogosławieństwo, aby nasycić mój wyczerpany upałem organizm tą aqua vitae. Tak więc napojony, kontynuowałem moją trasę drogą przez Międzygórze Jabłonkowskie i w ten sposób dojechałem do Harczawy, którą minąłem bez zatrzymywania klucząc po jej wąskich uliczkach. I wreszcie po niedługim czasie znlazłem się w punckie kulminacyjnym dziesiejszej trasy, czyli do TRÓJSTYKU – miejsca, gdzie łączą się granice trzech państw: Polski, Czech i Słowacji. Tutaj również spędziłem trochę czasu, aby dokładnie przyjrzeć się temu miejscu, a potem pognałem na północ w kierunku Istebnej.
Trzycatek-Jaworzynka był pierwszą miejscowością, którą napotkałem zaraz po przekroczeniu granic i od razu "zahaczyłem" o pierwszego spożywczaka, aby kupić coś do picia. Tym czymś była oczywiście 2 litrowa butla Pepsi – a jakże:). Po takiej dawce glukozy i kofeiny miałem nie tylko siłę, ale i wielką ochotę jechać dalej. A dalej była Istebna, czyli dość duża wieś w większości zabudowana ceglanymi domkami ze spadzistymi dachami, a gdzieniegdzie trafił się też drewniany budyneczek w stylu zakopiańskim. W jednym z nich znajdował się sklepik z artykułami rękodzielnictwa ludowego, ale nie miałem zbyt dużo czasu, aby chociaż popatrzeć jak wyglada miejscowa sztuka ludowa. Potem DW nr 941 gnałem na północ, aby zaliczyć kolejne atrakcje dnia dzisiejszego, czyli miejscowości Wisłę i Ustroń. Na tym odcinku jechałem drogą, która do najszerszych nie należała, ale za to ta niedogoność została mi zrekompensowana pięknymi widokami. Dookoła tylko góry, lasy i niskopiętrowa zabudowa. W okolicach Kubalonki miałem co prawda do pokonania dość stromy podjazd, jednak za każdym razem uświadamiałem sobie, że jestem w końcu w górach. Przed wjazdem do centrum Wisły, minąłem drewniany kościół p.w. Znalezienia Krzyża Świętego, a potem wjechałem na wiślański deptak czyli ul. 1 Maja.
Tutaj postanowiłem, że odnajdę jakiś ślad bytności naszego super-skoczka. Nie miałem za bardzo czasu aby odwiedzić galerię sportowych trofeów Adama Małysza i dlatego udałem się do Wiślańskiego Centrum Kultury i Informacji, gdzie mogłem sobie dokładnie obejrzeć czekoladową figurę naszego mistrza. Potem pojeździłem sobie trochę po deptaku i wreszcie zrobiłem sobie chwilę postoju, aby zjeść kolację na ławce w sąsiedztwie pochodzącego z I poł. XIX w. kościoła Ewangelicko-Augsburski. Po napełnieniu wygłodzonego żołądka zadzwoniłem do Beaty, aby pochwalić sie moimi dzisiejszymi "zdobyczami" i ruszyłem w kierunku Ustronia.
W tym drugim "mieście-ikonie" Beskidu Śląskiego musiałem przede wszystkim zobaczyć kolejkę linową-wyciąg krzesełkowy na Wielką Czantorię. Potem podjechałem zobaczyć Muzeum Motocykli, Muzeum Ustrońskie i zrobiłem sobie chwilowy postój przed gmachem Urzędu Miasta ponieważ właśnie zadzwonił mój kierownik:].
Wreszcie nadszedł czas powrotu i przez Goleszów już bez żadnych postojów, popędziłem do Cieszyna. Chciałem czym prędzej dotrzeć do "Uśki" i szybko iść spać, bo jutro czekała mnie kolejna wycieczka w towarzystwie Leszka w upalnym, górskim klimacie.
Trinec - huta żelaza i stali© karolxii
Góry Beskidu Śląskiego po stronie czeskiej© karolxii
Vendryne - wapienne piece szybowe z końca XIX wieku© karolxii
Vendrynsky Haj - na szlaku© karolxii
Widok na pasmo Czantorii© karolxii
Okolice wsi Nydek© karolxii
Bystrice - Kościół katolicki pw. Podwyższenia Świętego Krzyża© karolxii
Jablunkov - trochę po czesku, trochę po polsku;)© karolxii
Jablunkov - rynek starej części miasta© karolxii
Wieś Hrcava - na żółtym szlaku© karolxii
Trójstyk - Polska-Czechy-Słowacja© karolxii
Trzycatek - pierwsza polska miejscowość po przekroczeniu granicy© karolxii
Istebna - gospoda "Rogowiec"© karolxii
Wisła - czekoladowa figura Adama Małysza w holu kina "Marzenie"© karolxii
Ustroń - wyciąg krzesełkowy na Wielką Czantorię© karolxii
Ustroń - budynek Urzędu Miasta© karolxii
Kategoria W Polskę z sakwami
- DST 82.50km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Śląsk Zielony - dzień pierwszy
Niedziela, 16 czerwca 2013 · dodano: 02.09.2013 | Komentarze 1
Przebieg trasy: Bielsko-Biała, Wapienica, Jaworze Dolne, Jasienica, Świętoszówka, Grodziec, Skoczów, Dębowiec, Babilon, Kończyce Małe, Karvina, Cieszyn.
Zaliczone gminy: Bielsko-Biała, Jasienica, Skoczów, Dębowiec, Hażlach, Zebrzydowice, Cieszyn.
Kiedy dowiedziałem się, gdzie w tym roku odbędzie się 53 Zlot Przodowników Turystyki Kolarskiej, od razu wiedziałem że nie wezmę w nim udziału. Sama świadomość, że baza zlotowa będzie mieścić się w odległości 75 km od bazy 52 Zlotu PTK z roku 2012 (Cesarka), czyli w miejscowości Koszelówka, skutecznie mnie zniechęciło. Tym bardziej, że tereny zwiedzone w ramach 52 Zlotu PTK zbyt nie były aż tak ciekawe, jak te które miałem okazję zobaczyć, kiedy byłem w Bartkowej-Posadowej. Dlatego też w tym roku, podobnie jak dwa lata temu, chciałem koniecznie znowu pojechać gdzieś na południe Polski.
Początkowo myślałem, że wybiorę sobie któryś z obszarów, które zaliczyłem do swojej "świętej trójcy pozycji obowiązkowych turysty-bikera", czyli Jurę Krakowsko-Częstochowską, Podhale wraz ze Spiszem i Orawą oraz trzecią z nich – Bieszczady. Jednak to, że jeszcze w Cesarce poznałem Beatę i Leszka z Cieszyna, którzy zaoferowali mi swoją pomoc, gdybym chciał wybrać się w ich rodzinne tereny, wybór padł na BESKID ŚLĄSKI i BESKID ŻYWIECKI.
Z załatwieniem noclegów nie było żadnych problemów i tutaj mogłem sobie wybrać między trzema miejscami. Wybór ostatecznie padł na dom studencki "Uśka". Bałem się czy trafię na ładną pogodę, ale najbliższe prognozy na drugą połowę czerwca, zapowiadały upał i bezchmurne słoneczne niebo w tej części Śląska. Zastanawiałem się jeszcze jak dojadę na miejsce, ale doszedłem do wniosku, że najpierw pociągiem dostanę się do Bielska-Białej, a potem stamtąd rowerem do Cieszyna.
Jechałem nocnym pociągiem, który na moje szczęście nie był przepełniony, a w przedziale rowerowym oprócz mojego EXPA, stał tylko jeden "góral", którego właściciel i tak wysiadł w Pszczynie. Dzięki uprzejmości pasażerów, dostałem miejsce siedzące obok przedziału z rowerami i dzięki temu mogłem spokojnie zdrzemnąć się przez jakiś czas.
Kiedy dojechałem do Bielska-Białej od razu poszedłem do kasy, aby kupić sobie bilet na drogę powrotną do Bydgoszczy. Potem opuściłem budynek dworca i kiedy znalazłem się za drzwiami poczekalni, od razu rzucił mi się w oczy ten przepiękny widok górskiego krajobrazu. Przed sobą miałem całkiem ładny widok na Beskid Śląski. Jednak nie samymi górami człowiek żyje, a ponieważ czas naglił, postanowiłem, że od razu zwiedzę sobie centrum miasta.
Tak więc "wzrokowo zaliczyłem" kolejno Zamek Książąt Sułkowskich, rynek Starego Miasta, katedrę Świętego Mikołaja, neorenesansowy ratusz, eklektyczny gmach Teatru Polskiego, muzeum "Dom Tkacza" oraz miałem okazję pośmigać sobie moim EXPEM niskozabudowanymi, wąskimi uliczkami Starówki, a także podziwiać architekturę dużych kamienic z przełomu XIX i XX wieku. W każdym bądź razie byłem mile zaskoczony tym, co zobaczyłem. Miasto ma naprawdę piękną zabudowę w swojej centralnej części i bardzo żałowałem, że nie miałem więcej czasu aby zwiedzić je dokładniej.
Po opuszczeniu Bielska-Białej udałem się na wschód, by dojechać do Kończyc Małych, gdzie przebywali moi znajomi Cieszyniacy biorący udział w jakimś rodzinnym pikniku spod znaku PTTK. Minąłem takie miejscowości jak Jaworze Dolne, Świętoszówka i znalazłem się w Grodźcu, gdzie miałem okazję zobaczyć gotycko-renesansowy zamek i posłuchać cieszyńskiej gwary przesiadujących na ławce przy zamkowym wejściu, starszych pań. Następną miejscowością był Skoczów. Tutaj mogłem podziwiać bardzo ładną zabudowę rynku, wśród której obiektem najbardziej rzucającym się w oczy, był pochodzący z przełomu XVIII i XIX wieku ratusz. Ze Skoczowa wyjeżdżałem w towarzystwie właśnie poznanej miłej "bikerki", która przez jakiś czas towarzyszyła mi na trasie.
Minęliśmy Dębowiec i kiedy dojechaliśmy do Babilonu, każde z nas ruszyło w swoim kierunku. Zanim jednak osiągnąłem cel troszkę pobłądziłem i zamiast do Kończyc Małych dojechałem do Kończyc Wielkich, gdzie miałem okazję zobaczyć tamtejszy barokowo-klasycystyczny pałac. W końcu z pomocą Beaty udało mi się dotrzeć na miejsce i wziąć udział zbliżającym się ku końcowi pikniku rodzinnym.
Impreza ta odbywała się na dziedzińcu gotyckiego zamku, a właściwie dworu obronnego z XIV wieku. Ludzi jak to bywa w czasie takich wydarzeń nie brakowało, a sądząc po ilości ustawionych rowerów, również i bikerów. Wśród nich miałem możliwość poznać kilka osób z cieszyńskiego "Ondraszka", spotkać ponownie tych z którymi miałem okazję porozmawiać jeszcze w na zlocie w Bartkowej-Posadowej no i oczywiście przywitać się z Leszkiem:). Kiedy impreza dobiegła końca wraz z Beatą i właśnie poznanymi bikerami z "Ondraszka" – Piotrem i Januszem, udaliśmy się w moją pierwszą zagraniczną podróż rowerem;).
Kiedy planowałem wyjazd ten wyjazd, powiedziałem sobie, że wreszcie muszę pojechać za granicę, bo jak do tej pory nie miałem okazji przekroczyć granic Polski. No cóż – przykre, ale prawdziwe. Ponieważ Cieszyn jest miastem w zasadzie granicznym, przyrzekłem sobie, że będę musiał odwiedzić Czechy nawet gdybym miał zaliczyć tylko jedno z czeskich miast przygranicznych. Bedzie to może śmieszna namiastka trasy zagranicznej, ale jednak będzie. Dlatego też propozycję Beaty powrotu do Cieszyna z Kończycz Małych przez Karvinę, przyjąłem z entuzjazmem:).
Gdy dojechaliśmy do granicy polsko-czeskiej, poczułem się trochę dziwnie, bo zamiast jakichkolwiek oznak dawnej odrębności państwowej dostrzegłem tylko dwie tablice. Jedna z napisem "Rzeczpospolita Polska. Granica Państwa", a druga "Česka Republiká". W każdym bądź razie chwila ta, kiedy przekraczałem granicę była dla mnie na tyle ważna, że uwieczniłem ją na trzech fotografiach. No i tak po tej ważnej dla mnie chwili, byłem już za granicą i spokojnie wraz z Beatą, Januszem i Piotrem jechałem sobie ulicą Borovského (po polsku pewnie Borowskiego) w kierunku centrum Karviny. A sama Karvina niczym nie różniła się od typowej małej polskiej mieściny, czyli najpierw jechaliśmy małymi uliczkami z typową zabudową domków jednorodzinnych, a gdy zbliżyliśmy się do centrum, gdzieniegdzie widać było nieduże 4-piętrowe bloki mieszkalne. Bardzo ładnie prezentował się rynek, zwany Frysztatem (kiedyś był samodzielnym miastem) ze stylową fontanną, klasycystycznym ratuszem oraz sąsiednimi obiektami – gotyckim kościołem p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego oraz wybudowanym na początku XVI wieku pałacem.
Po zakończeniu zwiedzania Karviny, ruszyliśmy drogą wzdłuż Olzy w kierunku Cieszyna. Przez większość trasy jechałem obok Janusza, który zabawiał mnie różnymi ciekawymi opowieściami oraz "jak z rękawa sypał dowcipami". Kiedy dojechaliśmy na miejsce musiałem koniecznie zrobić sobie zdjęcie na Moście Przyjaźni, który jako ten łączący dwa sąsiadujące zew sobą państwa, należy do swoistych ciekawostek turystycznych. Potem z pomocą moich Cieszyniaków zrobiłem jeszcze zakupy w Biedronce i wspólnie z Januszem udaliśmy się do "Uśki" – Domu Studenckiego Uniwersytetu Śląskiego, czyli bazy "noclegowo-wypadowej" moich wycieczek po Beskidzie Śląskim i Żywieckim.
Bielsko-Biała - Hotel President© karolxii
Bielsko-Biała - Rynek Starego Miasta© karolxii
Bielsko-Biała - Zamek książąt Sułkowskich© karolxii
Bielsko-Biała - Teatr Polski© karolxii
Bielsko-Biała - Muzeum "Dom Tkacza"© karolxii
Bielsko-Biała - Katedra św. Mikołaja© karolxii
Zamek w Grodźcu Śląskim© karolxii
Skoczów - późnobarokowy ratusz wraz z z przyległymi kamienicami© karolxii
Widok na Górkę Wilamowicką© karolxii
Wśród Ondraszków:)© karolxii
Historyczna chwila - za chwilę będę za granicą, po raz pierwszy ...:)© karolxii
Karvina - ulica Frystatska© karolxii
Karvina - kościół pw. św. Krzyża© karolxii
Cieszyn - na Moście Przyjaźni© karolxii
Kategoria W Polskę z sakwami
- DST 73.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Bory Tucholskie I - dzień drugi
Niedziela, 9 czerwca 2013 · dodano: 27.07.2013 | Komentarze 2
Przebieg trasy: Mylof-Zapora, Okręglik, Brusy, Czyczkowy, Wielkie Chełmy, Drzewicz, Park Narodowy "Bory Tucholskie", Bachorze, Małe Swornegacie, Styporc, Bachorze, Funka, Charzykowy, Chojnice.
Zaliczone gminy: Brusy, Chojnice (obszar wiejski), Chojnice (teren miejski).
Obudziłem się w doskonałym humorze. Noc przespałem bez najmniejszych problemów. Kiedy wychyliłem głowę z namiotu, od razu zostałem powitany przez promienie porannego słońca, które jeszcze bardziej uczyniły początek dnia radosnym.
Rozpocząłem przygotowania do mojego pierwszego biwakowego śniadania. Obok kanapek, trzeba było sobie podgrzać wodę na moim nowym Twisterze "made by Campingaz", w naczyniu firmy Primus, a potem zrobić sobie herbatę w termicznym kubku (również Primusa), który dostałem "od Gwiazdora". Był to mój kolejny pierwszy raz, kiedy musiałem skorzystać z palnika podłączonego do kartusza, ale udało się:). Oczywiście śniadanie było wyśmienite.
Kiedy już nakarmiłem swój pusty żołądek, udałem się do Pani Gospodyni aby odebrać rower, zapłacić za nocleg (tylko 6 zyli), dostać stempelek w "Kocie" i zrobić pamiątkową "fotkę". Potem rozpocząłem składanie mojego obozowiska podczas którego okazało się, że moja mata samopompująca dostała bąbla. Kiedy już wszystko udało mi się upchać w sprzęcie bagażowym, sprawdziłem tylko czy zostawiłem porządek po swoim kampie i ruszyłem w trasę, aby zachwycać się pięknem Borów Tucholskich.
Zaraz po opuszczeniu pola namiotowego, zatrzymałem się przy słynnej zaporze by popatrzeć sobie na Wielki Kanał Brdy. Po krótkiej lustracji tego obiektu ruszyłem dalej i trafiłem na bardzo ciekawą rzecz, a mianowicie tablicę z podwójną nazwą tej samej miejscowości – Okręglik. Oczywiście nie było wątpliwości, że druga (poniżej) była napisana w języku kaszubskim. Jak się później okazało, takich przejawów umiłowania tego języka, spotkałem jeszcze kilka razy na tej trasie. Zacząłem się również zastanawiać, czy istnieje jakaś granica, która by jednoznacznie oddzielała Bory Tucholskie od Kaszub. Po chwili jednak doszedłem do wniosku, że Bory Tucholskie to obszar wydzielony głównie z uwagi na występowanie określonej fauny i flory. Natomiast Kaszuby to region kulturowy, czyli tutaj kryterium jest występowanie określonej ludności (wspólna kultura, tradycja) na danym obszarze. Zatem stawianie granicy, która w sposób jednoznaczny oddzielałyby Bory od Kaszub, w tym wypadku byłoby bezprzedmiotowe.
Trasa z Mylofa w kierunku Brus prowadziła typową asfaltówką, ale tak ulubionymi przeze mnie terenami leśnymi, w sąsiedztwie jeziora Trzemeszno. Chociaż na brak różnorakich domostw narzekać nie mogłem. Minąłem Okręglik oraz Giełdon i dojechałem do "dwieścietrzydziestkipiątki", która zaprowadziła mnie prosto do Brus.
Przez miasteczko to przemknąłem praktycznie bez postoju, z wyjątkiem "małej chwili" na zrobienie fotki miejscowemu kościołowi. Za Brusami zatrzymałem się przed muzeum tzw. Chatą Kaszubską", która niestety była zamknięta. W sumie to nic dziwnego, przecież w niedzielę każdy chce odpocząć.
Dalej minąłem Wielkie Chełmy i po kilku chwilach znalazłem się w granicach Zaborskiego Parku Krajobrazowego. Kiedy dojechałem do Drzewicza, "namierzyłem" bardzo dobrze wyposażone pole namiotowe i stwierdziłem, że byłoby ono doskonałym miejscem noclegowym w trakcie zwiedzania Zaborskiego Parku Krajobrazowego i okolic. W Drzewiczu udało mi się również znaleźć leśniczówkę, gdzie nabyłem bilet wstępu do Parku Narodowego Bory Tucholskie, a którego zwiedzanie było "gwoździem" dzisiejszego programu rajdowego.
Do Parku wjechałem bardzo dziwną ścieżyną, która była nie tylko niewidoczna od strony głównej drogi, ale z uwagi na jakieś "wykopki" raczej nie nadawała się do przejazdu. W końcu jednak dotarłem do bramy Parku i rozpocząłem jego zwiedzanie.
Można powiedzieć, że po raz pierwszy raz miałem okazję być w takim miejscu. Odniosłem wrażenie, że w tym wypadku, park narodowy to taki ładniej wyglądający las. Wszędzie było widać starannie utrzymane ścieżki i dukty leśne, drzewa wyglądały jakby były regularnie pielęgnowane. Pełno było tablic informacyjnych z których można było się dowiedzieć z jaką formą ochrony przyrody mamy do czynienia, gdzie można napotkać jakiś ciekawy obiekt przyrodniczy i wreszcie jakim szlakiem aktualnie się poruszamy.
Po opuszczeniu granic Parku, udałem się drogą wzdłuż Jeziora Charzykowskiego do miejscowości Małe Swornegacie. Kiedy znalazłem się na moście zwodzonym między dwoma jeziorami – Karsińskim i Charzykowskim już w osadzie Styporc, postanowiłem jechać w kierunku Chojnic. Ten odcinek trasy spodobał mi się szczególnie bowiem prowadził dobrze znanymi mi miejscowościami, które pamiętałem jeszcze z dzieciństwa – Funka i Charzykowy. Ponadto cały czas prowadził ścieżką rowerową, co dodatkowo uatrakcyjniło moja jazdę.
Kiedy dojechałem do "Bramy Kaszub" od razu udałem się na Starówkę, której dawno nie miałem okazji oglądać. Trochę tu się zmieniło. Na murach miejskich, miedzy Bramą Człuchowską, a Basztą Wronią wybudowano w ramach projektu „Centra Informacji Turystycznej – Bramy Kaszubskiego Pierścienia”, nowy obiekt, tzw. Basztę Nową. Na Chojnickim Rynku stanęła bardzo ładna fontanna, a znajdujący się w sąsiedztwie gotycki kościół p.w. Ścięcia Świętego Jana Chrzciciela, sprawiał wrażenie odnowionego. Miałem wrażenie, że chyba cały Rynek Chojnicki został poddany jakimś zabiegom upiększającym;).
Niestety, ale czas naglił. Nie miałem zbyt dużo czasu, ponieważ chciałem zdążyć na pociąg do Bydgoszczy. A szkoda, bo chciałem jeszcze odwiedzić moja najbliższą rodzinę na Osiedlu Kolejarz. No cóż, może innym razem ...
Podsumowując, wyjazd uważam za bardzo udany. W zasadzie to chciałem tylko sprawdzić czy ja, wraz z moim sprzętem nadaję się do samotnego biwakowania, ale jak to mówią że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jak się okazało, nie tylko udało mi się przekonać że "TAK – nadaję się", ale zwiedziłem też kawałek Borów Tucholskich z czego najważniejszym elementem był PN Bory Tucholskie i po długim czasie miałem możliwość obejrzenia Chojnickiej Starówki.
Gotowy do wyjazdu© karolxii
Zapora w Mylofie© karolxii
Kościół pw. Wszystkich Świętych w Brusach© karolxii
A więc jestem na Kaszubach:)© karolxii
Chata Kaszubska czyli Muzeum Kaszubsko-Przyrodnicze w Brusach-Jagliach© karolxii
Kolejny Park Krajobrazowy zaliczony© karolxii
Brama wjazdowa do Parku Narodowego Bory Tucholskie© karolxii
Już na terenie Parku, ale bez upoważnienia;)© karolxii
Jezioro Nierybno na terenie PNBT© karolxii
Cały czas podziwiałem piękno Parku© karolxii
Odcinek tzw. Pętli Lipnickiego© karolxii
Pięknych widoków ciąg dalszy© karolxii
Jezioro Charzykowskie© karolxii
Dawne fortyfikacje Chojnic wraz z niedawno wybudowana Basztą Nową© karolxii
Chojnicki Rynek© karolxii
Kategoria W Polskę z sakwami, Singlowa
- DST 108.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Bory Tucholskie I - dzień I
Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 01.07.2013 | Komentarze 4
Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Rynkowo, Maksymilianowo, Bożenkowo, Koronowo, Wielonek-Prom, Sokole-Kuźnica, Klonowo, Bysław, Rudzki Młyn, Tuchola, Raciąż, Nadolna Karczma, Rytel, Mylof-Zapora.
Nad dwudniowym wyjazdem połączonym z noclegiem pod namiotem, zastanawiałem się już od jakiegoś czasu. Tym bardziej, że w drugiej połowie zeszłego roku zacząłem kompletować sprzęt na tego typu wyjazdy. Do tej pory jeździłem na różne "dwudniówki", ale po pierwsze nie samemu i po drugie, nie miałem za bardzo okazji spać we własnym sprzęcie kempingowym. Chciałem wreszcie zasmakować prawdziwej turystyki rowerowej czyli rower+biwak.
Pozostała jeszcze kwestia gdzie spędzić tą pierwszą noc. W tym wypadku nie miałem wątpliwości i wybór padł na Bory Tucholskie. Pozostała jeszcze kwestia trasy oraz miejsca mojego pierwszego noclegu. Początkowo planowałem urządzić sobie nocny biwak w małej wsi Brda, niedaleko Nadolnej Karczmy. Potem jednak zdecydowałem, że będzie to Mylof z uwagi na sąsiedztwo słynnej zapory.
Spakowałem mój turystyczny dobytek do nowego sprzętu bagażowego firmy Crosso czyli sakiew Classic 46 oraz worka transportowego Classic Bag. Wszystko to oraz inne gadżety zamontowałem na moim EXPIE i po godz. 14.00 ruszyłem sprzed mojego bloku na trasę, udając się w kierunku Myślęcinka.
Przed dłuższy czas jechałem dobrze znanymi szlakami prowadzącymi głównie w otoczeniu lasów, tzn. przez Rynkowo, Żołędowo, Maksymilanowo, Bożenkowo, Samociążek. Po drodze postanowiłem sprawdzić jak sprawuje się mój nowy "outdoorowy" aparat fotograficzny Olympus TG-830. Pierwsze zdjęcie nie powalało jakością, ale przecież był to dopiero początek czyli "pierwsze koty za płoty";).
Wreszcie znalazłem się w Koronowie. Ponieważ miasto to jest mi dobrze znane, na jego zwiedzanie poświęciłem przysłowiowe "5 minut", a potem ruszyłem dalej w kierunku Romanowa.
I znowu po obu stronach drogi towarzyszyła mi zieleń lasów Zalewu Koronowskiego, którą tak lubię. Co prawda jechałem "asfaltówką", ale ma to też swoje dobre strony. Minąłem jakąś budowlę, która przypominała obserwatorium astronomiczne, a potem natknąłem się na kierowcę, któremu musiałem tłumaczyć jak dojechać do celu, bo zgubił drogę. Potem był zakręt w prawo i skończyła sie drogą;), bo znalazłem się nad brzegiem jeziora przy przeprawie promowej we Wielonku. Skorzystałem z tego praktycznego wynalazku i po dopłynięciu na drugi brzeg, kontynuowałem jazdę lasem, wzdłuż Zalewu Koronowskiego.
W pewnym momencie na drodze wyrósł mi znak, który nakazał skręt w prawo i dalej musiałem jechać ścieżką (na brak błota nie mogłem narzekać), która "przecinała" jakiś mini zbiornik wodny nad którym siedziało kilku wędkarzy. Następnie dojechałem do Klonowa, a potem do Bysławka i Bysławia, gdzie zrobiłem fotki tamtejszym świątyniom. Minąłem Szumiącą i znalazłem się na terenie Tucholskiego Parku Krajobrazowego, a potem Rudzki most i dojechałem do Tucholi, uprzednio "zahaczając" o leśniczówkę w celach "stemplarskich- niestety, ale bez rezultatu.
W Tucholi postanowiłem zrobić sobie dłuższy postój z uwagi na żołądek, który zaczął domagać się "paliwa". Znalazłem jakiś bar szybkiej obsługi typu fast-food i nabyłem kebab, którym na jakiś czas uśmierzyłem głód. Zadzwoniłem również do Rodzinki, aby pochwalić się jak daleko udało mi się zajechać;) i utwierdzić Żonkę w przekonaniu że jeszcze żyję i mam się dobrze. Potem jeszcze pojeździłem sobie trochę po Starówce, uzupełniłem zapas płynów w najbliższym sklepie i ruszyłem w dalszą trasę.
Z Rytla nie zatrzymując się po drodze, dojechałem prosto do Mylofa. Tam od razu udałem się do leśniczówki i nim trafiłem na pole namiotowe, uciąłem sobie dłuższą pogawędkę Panią Gospodynią, która wytłumaczyła mi "co i jak, gdzie i kiedy" i jeszcze wynegocjowałem przechowanie roweru w "ichniej" szopie. Potem rozpocząłem rozbijanie mojego obozowiska. W tej dziedzinie nie miałem zbyt dużego doświadczenia. Zakupiony w zeszłym roku namiot (podczas wrześniowej promocji), udało mi się najpierw rozłożyć, a potem złożyć "do kupy" tylko raz, kilka dni po jego zakupie na trawniku przed moim blokiem:). Jednak wbrew moim obawom, teraz zrobiłem to bardzo sprawnie, a potem przygotowałem sobie legowisko i od razu po ułożeniu głowy na macie samopompującej, zasnąłem jak dziecko po ciężkim dniu.
Most kolejowy nieczynnej już linii nr 241 z Koronowa do Tucholi© karolxii
Czyżby nieznane dotąd planetarium za Koronowem :)© karolxii
W drodze do Wielonka© karolxii
W oczekiwaniu na prom© karolxii
Bysławek - kościół pw. św. Wawrzyńca z 1604 r© karolxii
Przejeżdżałem też przez Bysław:)© karolxii
Okolice wsi Szumiąca© karolxii
Jedna z ciasnych, ale urokliwych uliczek w Tucholi© karolxii
Jezioro Stobno© karolxii
Do celu zostało juz tylko 7 km© karolxii
Wreszcie na miejscu© karolxii
Kategoria W Polskę z sakwami
- DST 123.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Przedborze
Niedziela, 2 czerwca 2013 · dodano: 25.06.2013 | Komentarze 1
Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Rynkowo, Maksymilianowo, Bożenkowo, Koronowo, Nowy Jasiniec, Serock, Jania Góra, Sucha, Bruchniewo, Świekatowo, Szewno, Bukowiec, Korytowo, Pruszcz, Niewieścin, Włóki, Strzelce Górne, Czarnówko, Bydgoszcz-Bartodzieje.
Zaliczone gminy: Bukowiec.
Wspólna trasa z Kajetanem. Celem jej było przede wszystkim zwiedzenie okolic Świekatowa, których wcześniej nie miałem okazji spenetrować. Ponieważ tego dnia musiałem być w domu przed godz. 11.00, a zaplanowana trasa liczyła ponad 120 km, umówiliśmy się o godz. 4.00 w naszym stałym miejscu. Pora bardzo przyjemna. Zaczynało świtać, ulice puste, cisza, spokój i ten miły, poranny chłodek ...:).
Początkowo trasa prowadziła dobrze nam znanymi ścieżynami. Myślęcinek, "Maks", Bożenkowo, Samociążek. Przejechaliśmy przez Koronowo i dalej przez Nowy Jasiniec do Serocka, gdzie podziwialiśmy zabytek sztuki strażackiej:). Przed wsią Małe Łąkie na drodze do Świekatowa, odbiliśmy w lewo i dojechaliśmy do Janiej Góry, zwanej "Wioską Chlebową". Nazwa ta ma związek z faktem, iż od 2009 roku Jania Góra jest tzw. "wioską tematyczną" spod znaku chleba, którego festiwale odbywają się we wrześniu każdego roku.
Za wsią wjechaliśmy do lasu jadąc ścieżką w sąsiedztwie jeziora Rudno, a następnie zrobiliśmy kolejny zwrot i prosto do wsi Sucha położonej również niedaleko jeziora zwanego Suskim. Niedaleko Bruchniewa obraliśmy kierunek "na Świekatowo" i przez jakiś czas jechaliśmy wzdłuż torów kolejowych nieczynnej już linii ze Świecia do Złotowa. Kiedy znaleźliśmy się w pobliżu Jeziora Świekatowskiego, zrobiliśmy sobie krótki postój śniadaniowy, podczas którego miałem okazję zjeść jajeczniczę z mojego kubka żywnościowego. Niestety, ale nie smakowała tak dobrze jak ta, prosto z patelni:(.
W Świekatowie podjechałem sobie do tamtejszego kościoła i dostałem od miejscowego duszpasterza pieczątkę w "Kopie". Dalej przez Szewno dotarliśmy do "rogatek" Bukowca i od tego momentu obraliśmy kierunek południowy czyli powrotny do Bydgoszczy. Trasa prowadziła przez Pruszcz, Niewieścin, Włóki, Strzelce Górne aż do Czarnówka, a potem przez Las Gdański na Bartodzieje.
Wycieczka udana. Zwiedziłem dokładnie te okolice, które sobie zaplanowałem i dowiedziałem się, że oprócz grucznieńskiego Festiwalu Smaku, mamy również Festiwal Chleba. W domu byłem przed godz. 11.00
Myślęcinek o wczesnym poranku© karolxii
Most nad torami kolejowymi w "Maksie"© karolxii
Widok na jezioro Białe z mostu w Samociążku© karolxii
Zabytkowy wóz strażacki w pobliżu serockiej remizy© karolxii
Jania Góra - miejsce odbywających się tam Festiwali Chleba© karolxii
W lesie, niedaleko jeziora Rudno© karolxii
Przed wiaduktem nieczynnej linii kolejowej łaczącej Świecie n/Wisłą ze Złotowem© karolxii
Kategoria W towarzystwie