Info

Więcej o mnie.


Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Czerwiec1 - 0
- 2025, Maj1 - 0
- 2025, Kwiecień2 - 0
- 2024, Grudzień1 - 0
- 2024, Październik1 - 0
- 2024, Wrzesień1 - 0
- 2024, Sierpień2 - 0
- 2024, Lipiec1 - 0
- 2024, Czerwiec1 - 0
- 2024, Maj2 - 1
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec1 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2023, Grudzień2 - 0
- 2023, Listopad1 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień1 - 0
- 2023, Sierpień1 - 0
- 2023, Lipiec1 - 0
- 2023, Czerwiec1 - 0
- 2023, Kwiecień1 - 0
- 2023, Marzec1 - 0
- 2023, Luty1 - 0
- 2023, Styczeń1 - 0
- 2022, Listopad2 - 0
- 2022, Październik3 - 0
- 2022, Wrzesień1 - 0
- 2022, Sierpień1 - 0
- 2022, Lipiec6 - 0
- 2022, Czerwiec7 - 4
- 2022, Maj6 - 3
- 2022, Kwiecień6 - 3
- 2022, Marzec3 - 1
- 2022, Luty1 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad1 - 0
- 2021, Październik1 - 0
- 2021, Wrzesień7 - 12
- 2021, Sierpień9 - 6
- 2021, Lipiec2 - 0
- 2021, Czerwiec5 - 6
- 2021, Maj3 - 2
- 2021, Kwiecień3 - 2
- 2021, Marzec1 - 0
- 2021, Luty2 - 2
- 2021, Styczeń1 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad1 - 0
- 2020, Październik2 - 2
- 2020, Wrzesień4 - 0
- 2020, Sierpień9 - 0
- 2020, Lipiec11 - 10
- 2020, Czerwiec2 - 0
- 2020, Maj2 - 1
- 2020, Kwiecień6 - 3
- 2020, Marzec4 - 1
- 2020, Luty1 - 0
- 2020, Styczeń2 - 0
- 2019, Grudzień2 - 0
- 2019, Listopad3 - 0
- 2019, Październik3 - 0
- 2019, Wrzesień5 - 2
- 2019, Sierpień6 - 0
- 2019, Lipiec3 - 0
- 2019, Czerwiec10 - 4
- 2019, Maj7 - 8
- 2019, Kwiecień7 - 9
- 2019, Marzec5 - 5
- 2019, Luty2 - 3
- 2019, Styczeń3 - 4
- 2018, Grudzień2 - 1
- 2018, Listopad5 - 5
- 2018, Październik4 - 4
- 2018, Wrzesień4 - 5
- 2018, Sierpień10 - 19
- 2018, Lipiec5 - 2
- 2018, Czerwiec2 - 0
- 2018, Maj7 - 7
- 2018, Kwiecień5 - 5
- 2018, Marzec3 - 3
- 2018, Luty5 - 9
- 2018, Styczeń3 - 3
- 2017, Grudzień3 - 2
- 2017, Listopad4 - 3
- 2017, Październik2 - 2
- 2017, Wrzesień6 - 15
- 2017, Sierpień6 - 2
- 2017, Lipiec4 - 0
- 2017, Czerwiec5 - 0
- 2017, Maj9 - 6
- 2017, Kwiecień5 - 8
- 2017, Marzec4 - 1
- 2017, Luty4 - 2
- 2017, Styczeń3 - 0
- 2016, Grudzień4 - 4
- 2016, Listopad4 - 3
- 2016, Październik4 - 4
- 2016, Wrzesień9 - 6
- 2016, Sierpień6 - 1
- 2016, Lipiec14 - 8
- 2016, Czerwiec2 - 2
- 2016, Maj2 - 6
- 2016, Kwiecień8 - 10
- 2016, Marzec3 - 6
- 2016, Luty3 - 3
- 2016, Styczeń3 - 2
- 2015, Grudzień1 - 4
- 2015, Listopad2 - 1
- 2015, Październik5 - 6
- 2015, Wrzesień4 - 2
- 2015, Sierpień4 - 4
- 2015, Lipiec12 - 7
- 2015, Czerwiec5 - 4
- 2015, Maj3 - 4
- 2015, Kwiecień8 - 11
- 2015, Marzec2 - 0
- 2015, Luty1 - 0
- 2015, Styczeń3 - 4
- 2014, Grudzień2 - 3
- 2014, Listopad5 - 6
- 2014, Październik4 - 4
- 2014, Wrzesień4 - 7
- 2014, Sierpień4 - 6
- 2014, Lipiec8 - 10
- 2014, Czerwiec4 - 0
- 2014, Maj4 - 9
- 2014, Kwiecień4 - 0
- 2014, Marzec1 - 5
- 2014, Luty1 - 0
- 2014, Styczeń8 - 0
- 2013, Grudzień5 - 2
- 2013, Listopad2 - 3
- 2013, Październik3 - 2
- 2013, Wrzesień6 - 9
- 2013, Sierpień4 - 1
- 2013, Lipiec1 - 1
- 2013, Czerwiec10 - 17
- 2013, Maj2 - 10
- 2013, Kwiecień3 - 12
- 2013, Marzec2 - 5
- 2013, Luty2 - 1
- 2013, Styczeń1 - 1
- 2012, Grudzień1 - 4
- 2012, Listopad2 - 7
- 2012, Październik3 - 6
- 2012, Wrzesień5 - 5
- 2012, Sierpień4 - 8
- 2012, Lipiec5 - 8
- 2012, Czerwiec11 - 9
- 2012, Maj4 - 7
- 2012, Kwiecień2 - 5
- 2012, Marzec2 - 7
- 2012, Styczeń1 - 1
- 2011, Listopad2 - 1
- 2011, Październik2 - 5
- 2011, Wrzesień7 - 18
- 2011, Sierpień3 - 3
- 2011, Lipiec2 - 2
- 2011, Czerwiec10 - 12
- 2011, Maj5 - 7
- 2011, Kwiecień3 - 9
- 2011, Marzec3 - 7
- 2010, Listopad1 - 1
- 2010, Październik1 - 0
- 2010, Wrzesień4 - 3
- 2010, Sierpień8 - 5
- 2010, Lipiec2 - 2
- 2010, Czerwiec4 - 1
- 2010, Maj3 - 0
- 2010, Kwiecień2 - 0
- 2010, Styczeń1 - 0
- 2009, Grudzień1 - 2
- 2009, Listopad5 - 0
- 2009, Październik4 - 2
- 2009, Wrzesień5 - 1
- 2009, Sierpień5 - 5
- 2009, Lipiec5 - 6
- 2009, Czerwiec5 - 3
- 2009, Maj7 - 0
- 2009, Kwiecień3 - 0
- 2009, Marzec1 - 0
- 2008, Czerwiec2 - 1
Wpisy archiwalne w kategorii
Singlowa
Dystans całkowity: | 43182.66 km (w terenie 260.52 km; 0.60%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 348 |
Średnio na aktywność: | 124.09 km |
Więcej statystyk |
- DST 53.00km
- Sprzęt FJUŻYN
- Aktywność Jazda na rowerze
BPPT i Puszcza Bydgoska
Czwartek, 24 listopada 2016 · dodano: 26.11.2016 | Komentarze 0
Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Bydgoski Park Przemysłowo-Technologiczny, Emilianowo, Piecki, Stryszek, Bydgoszcz-Centrum, Bydgoszcz-Bartodzieje.
Dzisiaj postanowiłem wykorzystać godziny, który "wisiał" mi kierownik za siedzenie po godzinach w papierkach. Stwierdziłem, że nadarzyła się wspaniała okazja aby nie tylko po raz kolejny wypróbować możliwości FJUŻYNA w terenie leśnym, ale i przydatność i odporność na warunki jazdy, zakupionych do niego gadżetów. "Urwałem się" z roboty 2,5 godziny wcześniej, wsiadłem na GÓRALA i szybkim tempem pognałem do domku, aby przygotować się do wyjazdu.
Najpierw postanowiłem przejechać się po terenie Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. Pomyślałem sobie, że jadąc ścieżkami rowerowymi BPPT wypatrzę sobie jakąś ścieżynę, którą będę mógł wykorzystać, aby zagłębić się z tereny leśne do tej pory niedostępne z uwagi na "zachemowskie płoty". Udało mi się namierzyć tylko jedną (ul. Matuszewskiego), po której poprowadzona była jakaś linia kolejowa i którą to mogłem dojechać do Exploseum.
Po opuszczeniu Parku znalazłem się w sąsiedztwie Puszczy Bydgoskiej, do której to zamierzałem wjechać od strony Emilianowa. Wykorzystałem do tego ścieżkę czerwonego szlaku pieszego "Wolnościowego", z której potem odbiłem w kierunku rezerwatu "Łażyn" obejmującego tereny opuszczonej wsi o tej samej nazwie. Mimo iż przejeżdżałem już tędy kilka razy, miejsce to cały czas ma swój niepowtarzalny klimat tajemniczości. Fakt istnienia w przeszłości wsi (osady) w samym sercu gęstego kompleksu leśnego jakim jest Puszcza Bydgoska, raczej nie należy do często spotykanych.
W Łażynie wjechałem na czarny szlak pieszy "Komputerków", którym zamierzałem dojechać do Piecek. Jadąc "Komputerkiem", znalazłem się na skrzyżowaniu ścieżek przy którym znajdowało sie miejsce pamięci Czesława Jóźwiaka. Urodzony w Łażynie, został zamordowany przez hitlerowców w Dreźnie w wieku 23 lat za działalność konspiracyjną. Teren na którym stało drzewo do którego przytwierdzona była drewniana tabliczka z Jego podobizną i krótkim opisem, został ogrodzony płotem. Natomiast miejsce pamięci tego bohatera, zostało urządzone na krótkim pniaku po wyciętym drzewie. Hm..., nie wyglądało to zbyt imponująco. Pocieszającym był fakt, że stało tam kilka wypalonych zniczy i metalowy krzyż "kolędowy" co znaczyło, że ktoś jednak dba o to, aby pamięć o Nim nie zaginęła.
Kontynuując jazdę "Komputerkiem" dojechałem do dobrze znanego mi mostu kolejowego linii Emilianowo-Nowa Wieś Wielka, przy którym przeprowadzano remont torów. Kiedy dojechałem do Piecek, zrobiłem sobie chwilowy postój przy jeziorku, a potem klucząc do tej pory nieznanymi mi ścieżkami znalazłem się w sąsiedztwie węzła Bydgoszcz-Południe. Stamtąd ruszyłem "dziesiątką" w kierunku Emilianowa. Po chwili odbiłem na zielony szlak pieszy "Relaks", a potem znowu na "Wolnościowy" i dalej jadąc ul. Dąbrowa dojechałem do Bydgoszczy. Zanim dotarłem do domku, pojechałem jeszcze do "Firmy" aby załatwić pewną sprawę związaną z FJUŻYNEM.
Wycieczka krótka, ale udana. Tak jak wspomniałem na samym początku, oprócz zaplanowanej trasy, miałem jeszcze zadanie do wykonania w postaci testowania rowerowych gadżetów. Tym razem były to dwie torebki rowerowe "Topeak'a". Jedna z nich to zakupiona wiosną tego roku Aero Wedge Pack Strap wydawała się trafionym zakupem. Dość pojemna, dobrze trzymała się siodełka i sztycy, ale niestety po drugim użyciu okazała się felerna. Nie wiem dlaczego, ale puściły w niej szwy od paska mocującego torebkę do rury podsiodłowej. W sumie to cały ciężar jej dźwigania, przypadał na paski mocujące ją do siodełka. W każdym bądź razie zmuszony byłem oddać ją do reklamacji.
Druga z nich to model Fuel Tank Reviev. Jak dla mnie – rewelacja. Bardzo stabilnie trzymała się ramy i wbrew moim wcześniejszym obawom, nie "gubiła pionu". Wystarczająco pojemna, aby zmieścić dwa batony Snickers 75g, klucze do mieszkania oraz powerbank Topeak Mobile Pack 5200 mAh. Ponadto posiada dodatkowy otwór, pozwalający na wyprowadzenie przewodu USB na zewnątrz torebki. Takie rozwiązanie można wykorzystać do połączenia powerbank'a o którym wyżej pisałem, ze smartfonem lub przednim oświetleniem, jeżeli przymocowane zostały do mostka lub kierownicy.

BPPT "po nowemu" i ... © karolxii

... "po staremu";) © karolxii

Panorama "Parku" © karolxii

Tradycyjnie nie zabrakło kolejowego akcentu:) © karolxii

Na pieszym "Szlaku Wolnościowym" © karolxii

Łażyński Bohater - przeniesiony! © karolxii

Zaliczenie tego mostu, to już tradycja podczas jazdy puszczańskimi ścieżkami © karolxii

"Czarnym Komputerkiem", częściowo już w ciemnościach © karolxii

Dzisiaj testowałem: TOPEAK Fuel Tank Reviev - rozmiar L © karolxii
Kategoria Singlowa
- DST 41.00km
- Sprzęt FJUŻYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlakami Puszczy Bydgoskiej - część VII
Sobota, 12 listopada 2016 · dodano: 14.11.2016 | Komentarze 2
Przebieg trasy: Bydgoszcz-Szwederowo, Piecki, Brzoza, Stryszek, Trzciniec, Bydgoszcz-Szwederowo.
Tego dnia chciałem "upiec dwie pieczenie na jednym ogniu" czyli po pierwsze "dosiąść" FJUŻYNA i po drugie pojeździć sobie szlakami Puszczy Bydgoskiej. Zanim przystąpiłem do realizacji dzisiejszego planu, musiałem zapewnić opiekę mojemu Synusiowi z uwagi na nieobecność Żonci i Córci w domku. Tak więc odpowiednio ubrany, "zapakowałem" siebie, Mikołaja oraz FJUŻYNA do autobusu i pojechałem do moich Rodziców. Na miejscu wytłumaczyłem im co, jak, gdzie i kiedy..., a potem ruszyłem w kierunku południowych "rogatek" miasta.
Kiedy dojechałem na skraj lasu, zrobiłem pierwsze zdjęcie mojego roweru i zorientowałem się, że zgubiłem po drodze tylną lampkę, która przypiąłem do torebki podsiodłowej. Od razu cofnąłem się do najbliższego miejsca, gdzie mogło się to stać i ... ufff ..., okazało się że miałem cholerne szczęście, bo lampka leżała na ścieżce w pobliżu siedziby "Duchaczy". Potem cofnąłem się w kierunku lasu, ale zanim dotarłem na miejsce, postanowiłem jeszcze pokręcić się po ul. Wąbrzeskiej. Zainteresowały mnie tamte budynki, a właściwie to co z nich zostało. "Cyknąłem" parę fotek i ruszyłem dalej ulicą Wąbrzeską, która doprowadziła mnie do lasu, gdzie wreszcie mogłem zacząć testowanie FJUŻYNA.
Z początku jechałem sobie dość spokojnie "Komputerkiem", a potem przestawiłem się na prowadzące równolegle do siebie "Relaks" i "Wolnościowy". Przyspieszyłem trochę, bo jakże inaczej można było przetestować możliwości "FJUŻYNA". Jechało się bardzo przyjemnie czyli komfortowo ponieważ rower świetnie radził sobie z leśnym gruntem szlaków pieszych i szybko, co było z pewnością zasługą rozmiaru kół i szerokości opon. Co prawda do tempa maratońskiego dużo mi jeszcze brakowało, ale przecież nie po to kupiłem MTB'a, aby teraz trenować i w przyszłości brać udział w jakiejkolwiek postaci ścigania bicyklowego. Ta forma jazdy na rowerze nigdy mnie nie interesowała i nie sądzę abym kiedykolwiek załapał "bakcyla wyścigowego".
W końcu dojechałem do miejsca, gdzie "Relaks" i "Wolnościowy" rozeszły się, a ja pojechałem sobie tym drugim by dotrzeć do leśnej części ul. Dąbrowa, którą zamierzałem "przeciąć dziesiątkę" i dalej w kierunku Piecek. Kiedy tak sobie jechałem "Dąbrówką", zacząłem odnosić wrażenie dziwnego oporu jaki zaczął mi stawiać rower podczas jazdy. Zatrzymałem się na chwilę w celu sprawdzenia przyczyny tego zjawiska i po "obmacaniu" twardości opon stwierdziłem się, że ciśnienie w tylnym kole było zdecydowanie zbyt niskie do dalszej jazdy. Na szczęście miałem przy sobie pompkę, z której zrobiłem właściwy użytek. Rozsądek kazał mi w tym momencie wrócić do domu z uwagi na niepewność sytuacji, ale stwierdziłem, że szkoda mi dzisiejszej okazji do pojeżdżenia i dlatego konsekwentnie utrzymywałem kierunek południowy.
Po kilku minutach jazdy, zatrzymałem się przy punkcie postojowym w sąsiedztwie DK10 w celu podgrzania temperatury mojego ciała ciepłą herbatą z Primusa;) (moja ulubiona marka termosów), a potem dalej znaną mi już ścieżyną, dojechałem do jeziora. Akurat trafiłem na zachód słońca, co pozwoliło mi na wykonanie bardzo przyzwoitych fotek. Zrobiłem sobie jeszcze chwilowy postój, a potem ruszyłem w drogę powrotną do Bydgoszczy, najpierw "asfaltówką" do "dwudziestkipiątki" i dalej tą krajówką w kierunku Stryszka.
Przy "esdziesiątce" wjechałem na drogę techniczną na której musiałem zatrzymać się na chwilę, aby dopompować tylne koło, bo jak się okazało znowu ciśnienie spadło do poziomu uniemożliwiającego komfortową jazdę. Na wysokości Zielonki, odbiłem do lasu i dość przyzwoitą ścieżyną dojechałem do Trzcińca, gdzie stojąc tradycyjnie przy rogatkach przejazdu kolejowego, nie mogłem sobie odpuścić widoku przejeżdżającego pociągu. Kiedy znalazłem się na Błoniu zacząłem odczuwać "wilczy głód" i dlatego odrobinę przyspieszyłem, aby jak najszybciej znaleźć się na "Szwederku", w moim dawnym rodzinnym domku, gdzie Mamusia z pewnością czekała na mnie z obiadkiem, a Synuś na tatusia, który udał się na "rowerową lewiznę";))).

Ostatni moment aby wjechać do lasu - sąsiedztwo ul. Wąbrzeskiej i Al. JP II © karolxii

Dawne zabudowania Poczty Polskiej, a w poprzednio ... © karolxii

... Zakładów Mięsnych w Bydgoszczy przy ul. Wąbrzeskiej © karolxii

Ścieżka leśna między ul. Lubraniecką i ul. Rozłogi © karolxii

Puszcza Bydgoska jesienią - okolice pomnika ku czci pomordowanych przez hitlerowców © karolxii

Dla Fjużyna jazda szlakami pieszymi, to "bułka z masłem";) © karolxii

Bydgoskie Bory Królewskie - brzmi dumnie:) © karolxii

"Ścieżka Wysokiego Napięcia" © karolxii

"Pieckowe Jezioro" o zmierzchu © karolxii

Nad "espiątką" w Cielu © karolxii
Kategoria Singlowa
- DST 172.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Wielkopolskie gminy we mgle
Wtorek, 8 listopada 2016 · dodano: 10.11.2016 | Komentarze 1
Przebieg trasy: Kaczory, Krzewina, Milcz, Chodzież, Podanin, Budzyń, Wyszyny, Ryczywół, Krężoły, Połajewo, Ryczywół, Ninino, Owieczki, Rogoźno, Pruśce, Wągrowiec, Krosno, Laskownica Wielka, Gołańcz, Grabowo, Lipiny, Margonin, Młynary, Szamocin, Sokolec, Prostkowo, Osiek n/Notecią.
Zaliczone gminy: Chodzież (obszar wiejski, teren miejski), Budzyń, Ryczywół, Połajewo, Rogoźno, Wągrowiec (obszar wiejski, teren miejski), Gołańcz, Margonin, Szamocin.
Po moim ostatnim zaliczaniu gmin, uwieńczonym sukcesem w postaci zakończenia kolekcjonowania gmin mojego rodzimego województwa, myślałem że będzie to ostatni wyjazd tego typu w tym roku. Poczułem jednak nie tylko niedosyt zrobionych wycieczek rowerowych w tym roku, ale i zaliczonych gmin. Ponadto z uwagi na wyjazd w Tatry oraz dwudniowy "wypadzik" do Chojnic, nie pojechałem na Mazury Zachodnie co jeszcze bardziej spotęgowało potrzebę zrobienia dłuższej trasy. Wybór padł na gminy częściowo leżące na terenie północno-wschodniej Wielkopolski oraz zachodniej części Pałuk.
Na miejsce startu wybrałem dobrze mi znaną z moich pilskich rajdów wieś Kaczory, do której dojechałem jednym z pierwszych pociągów kursujących na trasie Bydgoszcz-Piła. Z dworca udałem się od razu do miejscowego Urzędu Gminy we wiadomym celu;), ale było zbyt wcześnie więc trafiłem tylko na panią, która oświadczyła mi że mam się pojawić w godzinach pracy urzędu. Szkoda mi było tracić czas na czekanie i dlatego od razu ruszyłem na południe, w kierunku Chodzieży.
Na całym odcinku towarzyszyła mi mgła i była na tyle gęsta, że ledwo było widać swój czubek nosa. Od razu przypomniała mi sie trasa, którą przejechałem 4 lata temu z Jarkiem z Bydgoszczy do Pakości. Wtedy mgła była na tyle gęsta, ze musiałem zdjąć okulary, bo zaparowane szkła istotnie ograniczały widoczność. Teraz zresztą zrobiłem tak samo i od razu jechało się lepiej. Kiedy dojechałem do miasta odszukałem odpowiednie urzędy w celach "stemplarskich", a potem starałem się zasięgnąć języka gdzie znajdę ślady słynnej porcelany chodzieskiej. Od miejscowych niewiele się dowiedziałem, poza tym, że zakład produkujący porcelanę nadal funkcjonuje w Chodzieży, ale nie jest to już ta sama marka.
Następny był Budzyń. Tutaj moją uwagę zwróciło wzgórze o nazwie takiej samej, jak miejscowość na Kaszubach niedaleko Brus czyli Okręglik, na którym to znajdowała się figura Najświętszej Maryi Panny. Kiedy poszedłem po stempelek do Urzędu Gminy, pochwaliłem się paniom z sekretariatu, że w moim szpitalu pracuje lekarz o nazwisku Budzyński i zapytałem czy ma coś wspólnego z ich małą ojczyzną. Stwierdziły, że pewnie jest właścicielem tej miejscowości i być może kiedyś upomni się o prawa do swoich włości i dlatego kazały go ode mnie serdecznie pozdrowić, tak na wszelki wypadek ...;).
Trasa za Budzyniem w kierunku Ryczywołu, była chyba najtrudniejszym odcinkiem tego dnia. Jechałem jakąś piaszczystą, ale ubitą ścieżyną między dwoma połaciami pól uprawnych i zmuszony byłem co jakiś czas omijać dość sporej wielkości kałuże. Dodatkową atrakcją była bardzo gęsta mgła, która jeszcze bardziej ograniczała widoczność.
Kiedy dotarłem do Ryczywołu, zdecydowałem że zanim obejrzę sobie to miasteczko, najpierw pojadę do Połajewa. Po drodze jednak napotkałem małą przeszkodę w postaci remontowanego mostu nad linią kolejową. Mimo napotkanych wcześniej znaków informujących o zamkniętej drodze, stwierdziłem że dam radę i dzięki uprzejmości panów z ekipy budowlanej, przejechałem bez najmniejszych problemów.
Kiedy dojechałem do Połajewa zainteresował mnie przede wszystkim opuszczony kościół, który jak się później okazało był w przeszłości zborem ewangelickim zbudowanym w 1859 roku. Takich świątyń chyba nie brakuje w tej części Wielkopolski, która przecież w okresie zaborów należała do Prus. W państwie tym dominującą religią był właśnie protestantyzm. Podobną świątynię, ale zamienioną na muzeum miałem okazję zwiedzać w miejscowości Ujście. Ponadto wiele z nich napotykałem podczas moich wycieczek na terenach, w przeszłości należących do niemieckiego zaborcy. Po krótkiej "lustacji" opuszczonego kościoła podjechałem jeszcze do Urzędu Gminy po stempelek i ruszyłem ta samą drogą z powrotem do Ryczywołu.
Na miejscu oczywiście podjechałem do Urzędu Gminy. Dostałem kolejny stempelek i chwilę pogadałem z paniami z sekretariatu, które zachęciły mnie do odwiedzenia rynku, gdzie będę mógł posłuchać jak ryczy ich herbowe zwierzę. Jak się przekonałem na własne oczy i uszy, ów zwierzę to mieszanina sztucznego tworzywa z elektroniką, ale przecież liczy się przede wszystkim dobry pomysł ...
Za Ryczywołem znowu obrałem kierunek południowy i minąłem wieś Ninino, gdzie można obejrzeć (ale nie zwiedzić !) pochodzący z II poł. XIX wieku zespół pałacowy oraz natrafiłem na dwie ciekawe nazwy miejscowości: Wełna i Owieczki. Następnie zacząłem dojeżdżać do następnego punktu mojego dzisiejszego programu – Rogoźna.
Jest to miejscowość o historycznym znaczeniu. Tutaj w 1296 roku zamordowany został pierwszy po zjednoczeniu rozbitej na dzielnice Polski, król Przemysł II. Hm ..., to chyba mój imiennik:))). Kiedy minąłem "rogatki" tego miasteczka, pogoda zaczęła się poprawiać. Mgła nagle zniknęła, a spośród chmur zaczęło wyglądać słońce. Na tym jednak nie koniec. Miałem jeszcze to szczęście, że mogłem zobaczyć co niektóre pozostałości po świętowaniu z okazji tzw. "Roku Przemysła II". Chyba najbardziej utkwiło mi w pamięci "udekorowanie" królewską koroną ronda Józefa Melzera. Oczywiście nie odmówiłem sobie przyjemności odwiedzenia tutejszego Urzędu Miejskiego oraz Muzeum Regionalnego w których to otrzymałem bardzo fajne stempelki. Następnie przejechałem się ścieżką rowerową nad jeziorem o tej samej nazwie. Muszę przyznać, że bardzo mi się podobało zagospodarowanie terenu w jego sąsiedztwie, do którego zaliczyłbym nie tylko ścieżkę rowerową, ale i FitPark "pod chmurką". Kiedy dojechałem do północnego brzegu jeziora, ruszyłem ostro na północny wschód w kierunku Wągrowca.
Mieścina ta przywitała mnie wielką tablicą informacyjną z której wyczytałem, że to rodzinne miasto księdza Jakuba Wujka – tłumacza biblii na język polski. Jednak w czasie rekonesansu tej mieściny, nie starałem się szukać śladu jego bytności. Podczas zaliczania zaplanowanych obiektów, na pierwszy ogień poszły świątynie, a następnie urzędy.
Najbliżej znajdował się Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i zabudowania dawnego opactwa cystersów. Zwiedzanie ograniczyłem w zasadzie do obejrzenia całego kompleksu od zewnątrz, otrzymania stempelka i zrobienia kilku fotek. Porozmawiałem sobie jeszcze przez chwilę z jednym "braciszkiem" i ku mojemu zdziwieniu dowiedziałem się, że obecnie obiektami tymi zarządzają Jednak postanowiłem sobie, że kiedyś objadę sobie Wielkopolską Pętlę Szlaku Cysterskiego, o której to mogłem sobie przeczytać przed wejściem na teren opactwa. Następną świątynią był gotycki kościół farny p.w. Świętego Jakuba Apostoła. Tutaj w zasadzie schemat był taki sam czyli zewnętrzna lustracja – fotki – stempelek.
Po zaliczeniu obiektów sakralnych ruszyłem na podbój urzędów. Czasu miałem niewiele i dlatego w względnym pośpiechu zaliczyłem najpierw Urząd Gminy, a potem Starostwo Powiatowe i Urząd Miasta. Najbardziej w pamięci utkwiła mi siedziba Starostwa, która mieściła się w stylowym budynku, przed którym to ulokowano jedyny w swoim rodzaju hotel – dla owadów zapylających:). No cóż, najwyraźniej krótko żyję na tym świecie i mało jeszcze widziałem.
Można powiedzieć, że w tym momencie zakończyła się turystyczna część mojego wyjazdu i rozpoczęło sie "suche" zaliczanie gmin. Z Wągrowca pomknąłem prosto do Gołańczy, w której to ostatkami światła dziennego udało mi się uwiecznić na fotce, widok budynku tamtejszego Urzędu Gminy. Potem dojechałem do Szamocina, gdzie pokręciłem się troszkę po rynku. Następny był Margonin. Tutaj próbowałem sfotografować okazałą bryłę Kościoła p.w. Świętych Apostołów Piotra i Pawła, ale biorąc pod uwagę klasę mojego sprzętu fotograficznego oraz panujące ciemności, starania te spełzły na niczym. Za Szamocinem skręciłem w prawo i jadąc ciągle w ciemnościach przez jakieś wioseczki, dotarłem do "stodziewięćdziesiątkiczwórki". Tutaj odbiłem na północ i mijając osadę Zamczysko przejechałem obok jakiś stawów, a potem przez most na Noteci i znalazłem się w Osieku n/Notecią, gdzie wsiadłem do pociągu, którym dojechałem prosto do Bydgoszczy.
Wycieczkę można uznać za udaną. Zaliczyłem wszystkie zaplanowane gminy tej części Wielkopolski, okraszone stempelkami z urzędów. Zobaczyłem również parę ciekawych obiektów, wśród których najciekawszym był pocysterski kościół i klasztor w Wągrowcu. Do ideału zbrakło mi dwóch godzin dziennej jasności, które pozwoliłyby mi na porządną lustrację Gołańczy, Margonina i Szamocina. Może miasteczka te nie są żadnymi tam metropoliami, ale nie lubię takiego przemykania na zasadzie "przejechane-zaliczone-odhaczone". Zaliczanie gmin to bardzo fajna sprawa, a nawet coś, co wręcz uwielbiam robić, ale pod warunkiem "zaliczenia gminnych stolic". Miło jest coś tam zapamiętać, z krótkiego nawet pobytu w tak małych mieścinach jak Gołańcz, Margonin czy Szamocin. I tutaj aż chce się parafrazować słynne słowa Juliusza Cezara: "Przebyłem, zobaczyłem, zapamiętałem co zobaczyłem".

Zaliczanie gmin Powiatu Chodzieskiego w ... © karolxii

... Milczeniu;) © karolxii

Neogotyk w Chodzieży - zabytkowy budynek Sądu Rejonowego © karolxii

Budzyń - wzgórze „Okręglik” z posągiem Najświętszej Maryi Panny © karolxii

Najtrudniejszy odcinek trasy w tym dniu © karolxii

Koniec monopolu PTTK na projektowanie szlaków rowerowych:) © karolxii

Dawny zbór ewangelicki z 1859 roku w Połajewie © karolxii

Remont wiaduktu między Ryczywołem a Połajewem nad linią kolejową nr 206/236 © karolxii

Na rynku w Ryczywole przy "ryczącym wole";) © karolxii

Zespół pałacowy w Nininie z drugiej połowy XIX wieku © karolxii

Królewska korona na rondzie im. Józefa Melcera w Rogoźnie © karolxii

Późnoklasycystyczny budynek ratusza w Rogoźnie © karolxii

Pomysłowe zagospodarowanie terenu nad Jeziorem Rogozińskim © karolxii

Kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Wągrowcu © karolxii

Szlak, którym zamierzam kiedyś przejechać - oczywiście rowerem:) © karolxii

Zabytkowy budynek Starostwa Powiatowego w Wągrowcu © karolxii

W Wągrowcu nawet owady zapylające mają swój hotel;) © karolxii

Budynek Urzędu Gminy w Gołańczy © karolxii
Kategoria Singlowa
- DST 86.00km
- Sprzęt BRA (Bydgoski Rower Aglomeracyjny)
- Aktywność Jazda na rowerze
BRA - październik 2016
Niedziela, 6 listopada 2016 · dodano: 06.11.2016 | Komentarze 0
- DST 31.00km
- Sprzęt FJUŻYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza trasa FJUŻYNA
Poniedziałek, 31 października 2016 · dodano: 06.11.2016 | Komentarze 2
Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Las Gdański, Bydgoszcz-Myślęcinek, Bydgoszcz-Bartodzieje.
W ostatni dzień października pogoda miała być pochmurna, ale nie deszczowa. Ową prognozę potraktowałem nazwyczaj serio;) i ten dzień postanowiłem wykorzystać na przetestowanie sprawności terenowej mojego nowego nabytku czyli FJUŻYNA. Oczywiście w grę wchodziła jazda przede wszystkim terenami leśnymi.
Zanim jednak przystąpiłem do działania, zrobiłem sobie małą inwentaryzację sprzętową roweru i nie tylko, od której zależał wybór trasy. Mianowicie:
1. oświetlenie przednie – brak
2. oświetlenie tylne – brak
3. błotniki – brak
4. wolny czas – jest, ale w niezbyt dużej ilości.
Początkowo chciałem pojechać do Puszczy Bydgoskiej aby "popląsać" sobie tamtejszymi szlakami, ale brak oświetlenia i wystarczającej ilości czasu na powrót do DOMCIU "za jasnego", zweryfikował początkowe plany. Doszedłem do wniosku, że pionierską jazdę FJUŻYNEM wykonam w Lesie Gdańskim, a potem "kicnę" sobie jeszcze do Myślęcinka.
W trakcie moich przemyśleń otrzymałem wiadomość z "Rowerturu", że zamówiona przednia lampka VOYAGER (made by Mactronic), czeka aż łaskawie zjawię się po jej odbiór. Hm..., po otrzymaniu tej informacji chciałem znowu "letko" zmodyfikować moja traskę, ale doszedłem do wniosku że na dzisiaj wystarczy tych zmian.
Zatem pierwsze "pedałowe kroki" skierowałem do sklepu odebrać przednie oświetlenie z nadzieją, że wykorzystam ów sprzęcik do hasania po lesie w iście egipskich ciemnościach. Potem uświadomiłem sobie, że lampka ta jest zasilana dedykowanym akumulatorem, który raczej naładowany nie będzie:(((. Ha ..., nic bardziej mylnego. Okazało się, że producent zadbał nie tylko o ładne opakowanie i dołączony kabel USB, ale również o zasilanie.
Kiedy wjechałem do Lasu Gdańskiego od razu zaliczyłem ścieżkę "gorszego sortu" czyli "lepszego piachu";). I tu miłe zaskoczenie. Jechało się bardzo szybko i przyjemnie – koła nie grzęzły w ziemi. Szybko dojechałem do jednej z najczęściej uczęszczanych ścieżek lasu, którą poprowadzono niebieski pieszy "Szlak Brdy" i kontynuowałem jazdę, do tej pory nieuczęszczanymi ścieżynami. Po drodze spotkałem przemiłą "biegaczkę" Natalię, dzięki której mogłem uwiecznić na fotografii swoją skromną osobę, pędzącą na nowym sprzęciku.
I tak jeżdżąc sobie to tu, to tam dotarłem do stacji rowerowej na czerwonym szlaku rowerowym Myślęcinek-Fordon. Zrobiłem sobie małą przerwę, podczas której zamontowałem nowo zakupioną lampkę. Dalej trasa prowadziła trochę czerwonym szlakiem, a trochę dzikimi ścieżkami.
Kiedy dojechałem do Myślęcinka zapadł zmrok. Tutaj również starałem się jeździć do tej pory nieuczęszczanymi drogami leśnymi (w tym znowu niebieskim pieszym "Szlakiem Brdy") , ale bardziej żeby przetestować lampkę niż rower. Jednak czas naglił, a poza tym zaczęło robić się coraz chłodniej więc podjąłem decyzję o powrocie do domu.
Podsumowując, zarówno zakup roweru jak i lampki bardzo trafny. FJUŻYN to idealny rower do jazdy po lesie oraz innych terenach, obfitujących w zwiększoną ilość piachu, kamieni, korzeni i innych tego typu "urozmaiceń". Na twardym gruncie też potrafi pokazać swój "lwi pazur". Kiedy wracałem "asfaltową" częścią Myślęcinka w kierunku Leśnego, rozpędziłem się do tego stopnia, że odniosłem wrażenie jakbym jechał szybciej niż na moim EXPIE.
Lampka sprawowała się bez zarzutów podczas jazdy. Rozświetlała mi "myślęcińskie ciemności" na tyle dobrze, że mogłem spokojnie jechać z optymalną prędkością nawet ścieżkami leśnymi. Kiedy jechałem przez miasto, włączyłem tryb "migotliwy", który w zupełności wystarczył podczas jazdy ścieżką rowerową i raczej nie oślepiał jadących z przeciwka. Pojawiła się jednak pewna wątpliwość. Producent zadeklarował pracę tej lampki w trzech trybach: 100%, 50% i tzw. stroboskopowy. O ile między trybami procentowymi i stroboskopem różnica jest widoczna:), o tyle między trybem 50% i 100% raczej niewielka. W moim odczuciu nie jest to z pewnością różnica dwukrotna. Montaż lampki również nie nastręczył mi trudności, chociaż nie jest beznarzędziowy. Małym minusem jest według mnie regulacja horyzontalna kierunku świecenia. Uważam, że powinna być płynna, a nie jak uczynił to producent – stopniowa. W każdym bądź razie lampkę mogę spokojnie polecić każdemu, szukającemu światła w ciemności;).

Rozjeżdżanie nowych ścieżek w Lesie Gdańskim © karolxii

W poszukiwaniu trudniejszych ścieżek do testowania roweru © karolxii

Na jednej z wielu ścieżek w Lesie Gdańskim © karolxii

Na stacji rowerowej szlaku Myślęcinek-Fordon © karolxii

Dzisiaj testowałem: MACTRONIC Voyager © karolxii
Kategoria Singlowa
- DST 12.00km
- Sprzęt FJUŻYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Po rower, a potem na rowerze po synusia
Wtorek, 25 października 2016 · dodano: 30.10.2016 | Komentarze 2
Przebieg trasy: Bydgoszcz-Fordon, Bydgoszcz-Bartodzieje.
Kiedy w kwietniu 2012 roku kupiłem mój pierwszy rower "z prawdziwego zdarzenia" czyli wymarzony i od dwóch lat planowany UNIBIKE-EXPEDITION, myślałem że jazda rowerem górskim stanie się rzadkością. Jednak już w lipcu tego samego roku, kiedy to pojechałem po raz pierwszy zwiedzać Bory Tucholskie, stwierdziłem że sam rower trekkingowy może nie być wystarczający aby poznać dobrze te tereny. W następnym roku, podczas zwiedzania Beskidu Śląskiego i Żywieckiego jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że odstawienie roweru górskiego "do lamusa" nie będzie najlepszym pomysłem. Najdobitniej przekonałem się co oznacza brak takiego sprzętu, kiedy jechałem Rowerowym Szlakiem Orlich Gniazd. Trasa ta, nie była zbyt przyjazna dla amatorów jazdy trekkingiem z uwagi na zapiaszczenie ścieżek leśnych oraz występowanie wszelkiej maści korzeni, kamieni i błotka;). Poza tym zacząłem tęsknić za moimi dawnymi wycieczkami przez lasy w okolicach Bydgoszczy, przy których mój EXPEDITION raczej nie był wstanie rozwinąć swoich skrzydeł.
Dlatego też od jakiegoś czasu zacząłem się zastanawiać nad zakupem nowego "górala". Co prawda mogłem sobie pojeździć jeszcze na moim "weteranie", którego rama i część osprzętu pochodziła z przełomu 1999/2000. Doszedłem jednak do wniosku, że nie będę go na siłę modernizował z uwagi na koszty takiej inwestycji, a poza tym przyda mi się do innych rzeczy, odpowiednich dla takiego "staruszka";).
Przy zakupie nowego "górala" nie musiałem się długo zastanawiać nad producentem. Od razu wiedziałem, że będzie to UNIBIKE ponieważ miałem okazję się przekonać o dobrej jakości tych rowerów przy takiej cenie. Pozostała jeszcze kwestia wyboru modelu. Początkowo myślałem, że będzie to FLITE, ale kwota 3 500 zł. (bez złotówki) skutecznie odwiodła mnie od tego zamiaru. Zatem wybór padł na model FUSION, który też do tanich nie należał. Poza tym zakup dotyczył tylko "golca", któremu brakowało podstawowych elementów, takich jak oświetlenie czy błotniki.
Z uwagi na mój tegoroczny bądź co bądź uszczuplony budżet, zakup nowego roweru zaplanowałem na wiosnę przyszłego roku. Z drugiej strony zacząłem przeglądać przeróżne oferty na kilku portalach aukcyjnych, z nadzieją że trafi się jakaś "okazja" z uwagi na jesienne przeceny.
Oczywiście producent UNIBIKE czegoś takiego w ogóle nie przewidywał. Mogłem liczyć jedynie na rabat w wysokości ok. 3%, czego raczej nie można było nazwać "okazją". Wreszcie zupełnie przypadkowo znalazłem sklep, który ku mojemu zdziwieniu oferował interesujący mnie model w cenie niższej o 300 zł. niż rynkowa:). Co ciekawe, był to sklep rowerowy mieszczący się w Bydgoszczy:).
Chyba lepiej trafić nie mogłem. Nie tylko cena była atrakcyjna, ale odpadły wszelkie koszty transportu w przypadku zakupu spoza Bydgoszczy. I co najważniejsze – przed zakupem mogłem sobie ten rower dokładnie obejrzeć i przetestować.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Pojechałem do sklepu, obejrzałem i przetestowałem. Rower taki, jak zaplanowany, czyli nowy FUSION na 29 calowych kołach w pięknym niebieskim kolorze, nie używany i z gwarancją.
Zaraz po zakupie udałem się na pierwszą wycieczkę, ze sklepu rowerowego w Fordonie do przedszkola:) po mojego synusia. Jakie to cudowne uczucie kiedy człowiek wraca do domu prowadząc za rękę swojego wymarzonego potomka, a drugą ręką prowadząc swój wymarzony rower.

Wymarzony góral, czyli "unibikowy" FUSION © karolxii
Kategoria Singlowa
- DST 36.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Jesienny Myślęcinek
Niedziela, 23 października 2016 · dodano: 29.10.2016 | Komentarze 0
Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Myślęcinek, Niemcz, Jagodowo, Osielsko, szlak rowerowy Myślęcinek-Fordon, Bydgoszcz-Bartodzieje.
Pogoda typowo jesienna, która bardziej sprzyja leniuchowaniu niż jakiejkolwiek postaci aktywności fizycznej. Jednak od rodziny dostałem dzisiaj zielone światło na rower i dlatego postanowiłem gdzieś się poszwendać.
Czasu nie było zbyt wiele. Najpierw pojechałem sobie do Myślęcinka na terenie którego, jesień zadomowiła się na dobre. Przy wjeździe do Parku wypatrzyłem tablicę reklamującą Szlak Partyzantów Armii Krajowej i od razu pomyślałem, że będzie on świetnym miejscem na wypróbowanie możliwości planowanego "górala" uzbrojonego w 29 calowe koła. Na zatłoczonym jak zwykle w niedzielne popołudnie deptaku, Bikerów i innych turystycznie aktywnych jak na lekarstwo ... . Natomiast przy punkcie postojowym w sąsiedztwie Kujawsko-Pomorskiego Centrum Edukacji Ekologicznej nie zabrakło "turystów", w tym jednego "bikera" raczących się napojami wyskokowymi. Dalej, klucząc myślęcińskimi ścieżynami dojechałem do Karczmy Kujawskiej, a potem do miejsca które kiedyś było stacją Myślęcińskiej Kolejki Parkowej. Tutaj mogłem sobie co najwyżej popatrzeć na wypalony wrak lokomotywy. Smutne:(. Kiedyś miałem okazję przejechać się tą kolejką, a było to latem 1998 roku. Szkoda, że teraz nie mam możliwości przejechania się tą kolejką z moimi dziećmi.
Po zakończeniu tego jesiennego zwiedzania "Myśla", pojechałem sobie przez Niemcz, Jagodowo i Osielsko. Potem wjechałem na rowerowy szlak do Fordonu i dalej standardowo przez ul. Lewińskiego dojechałem na Bartodzieje.

Idealny szlak do przetestowania "planowanego zakupu" © karolxii

Jesień w Myślęcinku © karolxii

Jesienna Karczma Kujawska © karolxii

Tyle nam zostało z Myślęcińskiej Kolejki Parkowej:((( © karolxii
Kategoria Singlowa
- DST 212.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Powiat Rypiński i Brodnicki
Środa, 21 września 2016 · dodano: 22.09.2016 | Komentarze 0
Przebieg trasy: Brodnica, Cielęta, Bartniczka, Zaborowo, Górzno, Szynkówko, Świedziebnia, Okalewo, Skrwilno, Zambrzyca, Szczutowo, Kosiory, Rogowo, Kowalki, Rypin, Ostrowite, Brzuze, Giżynek, Zbójno, Wielgie, Świętosław, Dobrzejewice, Toruń, Górsk, Zławieś Wielka, Czarnowo, Strzyżawa, Bydgoszcz-Bartodzieje.
Zaliczone gminy: Bartniczka, Górzno, Świedziebnia, Skrwilno, Szczutowo, Rogowo, Rypin (obszar wiejski, teren miejski), Brzuze, Zbójno.

Dworzec PKP w Brodnicy, czyli początek mojej eskapady po dwóch powiatach © karolxii

Brodnicki "Ratusz" © karolxii

Święty Ambroży - patron Bartniczki © karolxii

Jest i forma ochrony przyrody na mojej trasie:) © karolxii

Górznieński Rynek © karolxii

Nie brakowało "cieszących oko" widoków na trasie © karolxii

Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Świedziebni © karolxii

Główny cel dzisiejszego wyjazdu - zaliczyć powiat rypiński © karolxii

Jak wiele innych - nie wytrzymał konkurencji:( © karolxii

Ciekawe nazwy. W tych okolicach, również ich nie zabrakło. © karolxii

Pierwszy raz w Rypinie i ... pewnie nie ostatni © karolxii

Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej w Rypinie © karolxii

"Rypińska" rzeka © karolxii

Takie widoki pobudzają moją fantazję - okolice Ostrowitego © karolxii

Pora na zasłużony obiad © karolxii

Hm..., czyżby słynny kompozytor również zaliczał gminy;) © karolxii

Zespół pałacowy w Ugoszczu © karolxii

I tym oto optymistycznym akcentem, zakończyłem kolekcjonowanie gmin mojego rodzimego województwa:))). © karolxii

Zapadł zmierzch i moje dzisiejsze kolekcjonowanie gmin dobiegło końca © karolxii

Urząd Gminy w Zbójnie - najbrzydszy z tych, które do tej pory widziałem:( © karolxii

Kolacja, a potem kawa na stacji BP w Toruniu:))) © karolxii
Kategoria Singlowa
- DST 184.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Brdy i Powiat Człuchowski - dzień II
Poniedziałek, 12 września 2016 · dodano: 16.09.2016 | Komentarze 4
Przebieg trasy: Chojnice, Rychnowy, Człuchów, Pawłówko, Przechlewo, Pakotulsko, Rzeczenica, Reńsk, Czarne, Gwda Mała, Drzonowo, Biały Bór, Miłocice, Miastko, Świeszyno, Niesiłowo, Koczała, Bielsko, Przechlewo, Pawłówko, Człuchów, Rychnowy, Chojnice.
Zaliczone gminy: Przechlewo, Rzeczenica, Czarne, Biały Bór, Miastko, Koczała.

Na "Człuchowskim Rynku" © karolxii

Człuchowski zamek © karolxii

Brda niedaleko Przechlewa © karolxii

Na pierwszym planie punkt postojowy w Dolince, a dalej Brda w okolicach Pakotulska © karolxii

Przejeżdżając przez Rzeczenicę © karolxii

Stylowy budynek Urzędu Miasta i Gminy w Czarnym © karolxii

Budynek dworca kolejowego w Czarnym © karolxii

Chwilowa zmiana województwa © karolxii

Bunkier Fortyfikacji Zachodniopomorskich przy drodze miedzy Czarnym, a Gwdą Małą © karolxii

No i trafiła się ciekawa nazwa:) © karolxii

Dożynkowy akcent na trasie © karolxii

Zabytkowy budynek sądu grodzkiego w Białym Borze © karolxii

Ktoś tu chyba zapomniał posprzątać;) © karolxii

Miastko - kolejny przykład piękna architektury neogotyckiej © karolxii

Towarzystwo na trasie w drodze powrotnej:) © karolxii

Tu zaczyna się szlak wodny Brdy © karolxii

Okolice Koczały © karolxii

Koczała - kościół p.w. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny © karolxii

Stanica wodna "Garbaty Most" nad Brdą, niedaleko Przechlewa © karolxii

Kościół p.w. Świętej Anny w Przechlewie © karolxii
Kategoria Singlowa, W Polskę z sakwami
- DST 175.00km
- Sprzęt EKSPEDYSZYN
- Aktywność Jazda na rowerze
Szlak Brdy i Powiat Człuchowski - dzień I
Niedziela, 11 września 2016 · dodano: 16.09.2016 | Komentarze 0
Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Myślęcinek, Smukała, Bożenkowo, Samociążek, Nowy Jasiniec, Serock, Bruchniewo, Klonowo, Bysławek, Świt, Tuchola, Gołąbek, Woziwoda, Rytel, Mylof-Zapora, Klosnowo, Drzewicz, Swornegacie, Chociński Młyn, Małe Swornegacie, Bachorze, Funka, Charzykowy, Chojnice.
Wreszcie nadszedł odpowiedni moment, aby zaliczyć rowerową wersję "Szlaku Brdy". Powinienem zrobić już to dawno, ale jak to u mnie bywa, zawsze wyskakiwało jakieś "coś innego – ważniejszego". Kiedy należałem do PPTK, myślałem że do przejechania tej trasy uda mi się namówić moich klubowych kolegów. Niestety, dla nich dystans przeszło 160 km zrobiony w ciągu jednego dnia to stanowczo za dużo, a na dwudniowy rajd po prostu brakowało chętnych.
Do dyspozycji miałem dwa dni i dlatego postanowiłem, że pierwszy z nich poświęcę na przejechanie "Szlaku Brdy" z noclegiem u mojej rodziny w Chojnicach. Drugiego dnia zaliczę sobie kilka gmin powiatu człuchowskiego i przekimam się drugą noc o rodzinki.
Powiedziałem sobie, że zaplanowany szlak przejadę "od kropki do kropki" i dlatego pierwsze swe rowerowe kroki z samego rana, skierowałem w okolice dworca kolejowego "Bydgoszcz-Leśna", gdzie ma on swój początek. Pogoda tego dnia przywitała mnie bardzo gęstą mgłą, ale mi to absolutnie nie przeszkadzało. Wiedziałem, że jest to takie preludium dla przepięknej pogody, którą zapowiadano na ten dzień.
Kiedy znalazłem sie na dworcu zacząłem poszukiwać początku szlaku. Niestety, ale bez skutku. Co prawda na słupie, w sąsiedztwie dworca namierzyłem oznakowanie tego szlaku, ale kropki jak nie było, tak nie było. Po tych krótkich poszukiwaniach ruszyłem jak twórcy szlaku przykazali, w kierunku Myślęcinka.
Trasa prowadziła dobrze mi już znanymi terenami. Minąłem Smukałę, Janowo, gdzie mogłem podziwiać z tamtejszych mostów, widok na Brdę spowitą mgłą, która czyniła niemal niewidoczną naszą "królową rzek" województwa kujawsko-pomorskiego. Za Bożenkowem "przeciąłem" Kanał Lateralny, (łącznik między Brdą a Jeziorem Białym) i znalazłem się w granicach Koronowa, które minąłem. Potem był Nowy Jasiniec, Serock i przed Świekatowem skręciłem w kierunku Bruchniewa. Ten odcinek szlaku prowadził przez las i z tego co pamiętam, wcześniej miałem okazję już nim jechać częściowo.
Mgła powoli zaczynała zanikać. Przejechałem przez mostek kolejowy nad linią nr 240 i znalazłem sie w Klonowie. Tutaj zatrzymałem się na chwilę, ponieważ nigdy przedtem nie przejeżdżałem przez tą wieś. Jednak oprócz kamienia z tablicą informującą o szlakach tędy przebiegających, niczego ciekawego nie dostrzegłem w tej miejscowości.
Kiedy dojechałem do Bysławka, postanowiłem lepiej przyjrzeć się tutejszemu kościołowi p.w. Świętego Wawrzyńca oraz zabudowaniom klasztornym, będących pod opieką Sióstr Miłosierdzia. Udało mi się nawet dostać stempelek w "Kopie" od Przełożonej:). Potem dojechałem do miejscowości Szumiąca, gdzie zrobiłem sobie postój śniadaniowy w bardzo ładnym punkcie postojowym, w pobliżu baru "Ewa". Po zasłużonym odpoczynku ruszyłem w kierunku Tucholi.
Przez jakiś czas zmuszony byłem jechać drogą wojewódzką nr 240, co prawda zalesioną z obydwu stron, ale jednak w towarzystwie "blachosmrodów". Potem szlak "odbił" w lewo i DW240 zmieniła się w bardzo fajną, chociaż wąską "asfaltówkę" prowadzącą przez las. I w ten sposób znalazłem się na terenie rezerwatu przyrody "Dolina Rzeki Brdy". W tym momencie po raz kolejny nasunęła mi się myśl, że ostatnio bardzo "obrodziło" wszelakimi formami ochrony przyrody. A może istniały już wcześniej, tylko ja nie zwracałem na to uwagi. Po niedługim czasie dojechałem do miejscowości Świt, gdzie najpierw natrafiłem na stojącą na rozdrożu kapliczkę Świętego Huberta, a potem pierwszą przystań dla kajakarzy na tej trasie. Obiekt wydawał się bardzo przyzwoity i według mnie dobrze wyposażony. Na chwilę zatrzymałem się na moście przez Brdę, aby popatrzeć sobie na przepływających tędy amatorów tej formy turystyki i tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że kiedy będę musiał zasmakować tego "sportu".
Wreszcie dojechałem do Tucholi. Pokręciłem się odrobinę w mieście, zahaczając o Starówkę z nadzieją, że wreszcie będzie mi dane otrzymać zaległy stempelek w "Kopie". Niestety, ale jak to bywało już wcześniej, drzwi plebanii interesującego mnie kościoła – p.w. św. Jakuba Apostoła, były zamknięte. Ze Starówki trzymając się szlaku, przejechałem sobie bardzo ładnie utrzymaną ścieżką rowerową nad Jeziorem Głęboczek, a potem dalej w kierunku Głęboczka i tak zostawiłem Tucholę za sobą. Szlak prowadził typową "asfaltówką" dwukierunkową, ale za to ruch był naprawdę niewielki. Poza tym po obu stronach drogi widać było tylko pola, gdzieniegdzie rosły drzewa i czasami trafiała się jakaś chałupka. Przejechałem przez most nad Brdą, mijając po prawej stronie punkt postojowy i znalazłem się w granicach Tucholskiego Parku Krajobrazowego, a ściślej pisząc rezerwatu Dolina Rzeki Brdy. Tutaj trasa wyglądała jak zielony tunel. Po obu stronach drogi miałem już tylko las, a poza tym cisza i spokój:). W takim spokoju dojechałem sobie do Nadleśnictwa Tuchola w Gołąbku, gdzie znajduje się park dendrologiczny. Z racji niedzieli, budynki były pozamykane na 4 spusty i o pamiątkach-stempelkach mogłem zapomnieć. Dlatego też ograniczyłem się tylko do zrobienia kilku fotek, a potem ruszyłem na północ w kierunku Woziwody.
Ten odcinek trasy nazwałbym "hybrydą szlakową". Prowadził tędy nie tylko interesujący mnie Rowerowy Szlak Brdy, ale także Szlak Gołąbkowy i Naszyjnik Północy (Greenway) oraz dwa inne szlaki piesze. Na tym odcinku jechałem również wzdłuż meandrującej (ale fajna nazwa) Brdy, po ubitej drodze w większości pozbawionej asfaltu i otulonej lasem, gdzie nie uświadczyłem towarzystwa ani jednego pojazdu mechanicznego typu "blachosmród". Przejechałem przez mostek nad Bielską Strugą, czyli dopływem Brdy, następnie drugi nad kanałem nawadniającym, potem minąłem punkt postojowy i dojechałem do leśniczówki Zielonka. Tutaj otrzymałem stempelek do odznaki "przyjaciel Borów Tucholskich", chwilę porozmawiałem z gospodynią tego przybytku, czyli Panią Podleśniczyną. Następnie przeciąłem "dwieścietrzydziestkesiódemkę" w okolicach Woziwody i znalazłem się na terenie rezerwatu "Jezioro Zdręczno". Minąłem kolonię Gartki, gdzie zakończyłem kujawsko-pomorską część Szlaku i dojechałem do osady Uboga, a potem aż do Rytla jechałem wzdłuż Wielkiego Kanału Brdy.
W Rytlu przy moście nad Brdą zrobiłem sobie postój, aby zjeść obiad (oczywiście z termosu żywnościowego), podczas którego miałem okazję porozmawiać sobie z właścicielem jednej z firm organizujących spływy kajakowe. Muszę przyznać, że każda tego typu rozmowa, coraz bardziej przybliża mnie do podjęcia decyzji, aby wreszcie poważnie zająć się tą formą turystyki. Podjechałem jeszcze do miejscowego sklepu, gdzie zakupiłem coś na podniesienie glukozy we krwi, pogadałem przez chwilę z jakimś "lokalsem" nt. radości i boleści korzystania z telefonu Telefunken WT4 Outdoor i ruszyłem dalej.
Szlak jeszcze przez chwilę prowadził mnie wzdłuż Wielkiego Kanału Brdy. Po chwili znalazłem się w pobliżu Mylofu. Co prawda nie znajdował się on na jego trasie, ale nie mogłem sobie odpuścić odwiedzenia miejsca do którego mam tak wielki sentyment. To w końcu tutaj, podczas mojego pierwszego i samotnego biwaku w 2013 roku, przekonałem się że ta forma noclegowania wcale nie jest gorsza od mojego "agrosakwiarstwa". Oczywiście podjechałem do leśniczówki, aby porozmawiać sobie z właścicielką (dostałem stempel, tam gdzie był potrzebny), obejrzałem pole namiotowe, gdzie noclegowałem 3 lata temu no i musiałem nacieszyć wzrok widokiem słynnej zapory.
Po tych "pozaszlakowych odwiedzinach", wróciłem na trasę i trzymając się planu dojechałem najpierw do Klosnowa, a potem znalazłem się na terenie Parku Narodowego Bory Tucholskie, przez który przejechałem nie zbędnego zatrzymywania się i tak dotarłem do Drzewicza. Ten odcinek oraz następne, w większości były już mi dobrze znane z poprzednich wyjazdów. Minąłem Swornegacie, Chociński Młyn i znalazłem się w Małych Swornychgaciach, gdzie czekał mnie chwilowy postój z uwagi na podniesiony most zwodzony nad Brdą. Rzeka ta jest w tym miejscu swoistego rodzaju łącznikiem, miedzy jeziorami Długim i Charzykowskim. Akurat zmierzch nad tym drugim, mogłem podziwiać już po przejechaniu przez most. Następnie przez Funkę i Charzykowy dojechałem do Chojnic, gdzie jeszcze na chwilę "skoczyłem" na Starówkę aby zobaczyć postęp prac przy rekonstrukcji Baszty Jeziornej, a potem szybko pognałem do rodziny na Osiedle Kolejarza.

Mglisty początek rajdu © karolxii

Brda "widziana" z mostu w Opławcu © karolxii

Most nad Kanałem Lateralnym w Koronowie © karolxii

Bardzo dobrze wykonana ścieżka rowerowa do Janiej Góry © karolxii

"Kamień Informacyjny" w Klonowie - ciekawy sposób oznaczania szlaków © karolxii

Kościół p.w. Świętego Wawrzyńca w Bysławku © karolxii

Postój śniadaniowy przed barem "Ewa" w Szumiącej © karolxii

Entuzjaści spływów kajakowych w Świcie © karolxii

Na szlaku nie brakowało form ochrony przyrody © karolxii

Ciekawa nazwa jednostki sołectwa wzdłuż ścieżki rowerowej do Tucholi © karolxii

Plaża nad jeziorem Głęboczek w Tucholi © karolxii

Park dendrologiczny w Gołąbku © karolxii

Na terenie rezerwatu "Dolina Rzeki Brdy" między Gołąbkiem a Kiełpińskim Mostem © karolxii

Punkt postojowy niedaleko Zielonej Łąki © karolxii

Mały Kanał Brdy w kierunku Białej © karolxii

Leśniczówka Zielonka © karolxii

Wielki Kanał Brdy niedaleko osady leśnej Uboga © karolxii

Leśniczówka w Mylofie, gdzie 3 lata temu odbyłem swoje pierwsze samotne biwakowanie:) © karolxii

Kolejowy akcent na Rowerowym Szlaku Brdy niedaleko Klosnowa;) © karolxii

Przed wjazdem na teren Parku Narodowego Bory Tucholskie © karolxii

Swornegacie - widok na Jezioro Karsińskie © karolxii

Przed mostem zwodzonym w Małych Swornychgaciach © karolxii

Widok na Jezioro Charzykowskie o zmierzchu © karolxii
Kategoria Singlowa, W Polskę z sakwami