Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi przemekturysta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 61809.38 kilometrów w tym 1419.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.27 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy przemekturysta.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Singlowa

Dystans całkowity:42169.79 km (w terenie 260.52 km; 0.62%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:343
Średnio na aktywność:122.94 km
Więcej statystyk
  • DST 56.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlakami Puszczy Bydgoskiej - część II

Piątek, 16 września 2011 · dodano: 22.01.2012 | Komentarze 3


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Piecki, Szlak Komputerków, Szlak Świadkowie Historii, Leszyce, Szlak Puszczański, Otorowo, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Zachęcony udaną eksploracją szlaków Puszczy Bydgoskiej sprzed dwóch dni, postanowiłem kontynuować moje leśne wojaże.Tym razem zdecydowałem, że wykorzystując ten rodzaj ścieżek rowerowych dojadę sobie do Leszyc i przez Solec Kujawski wrócę do Bydgoszczy.
Zacząłem tak jak ostatnio, czyli standardowo przez ul. Dąbrowa dojechałem do 10-tki i dalej w kierunku Piecek. Nie dojechałem jednak do jeziora, tylko mniej więcej kilometr przed jego początkiem skręciłem w drogę pożarową nr 18. Właściwie to nie lubię tego typu określeń, bo strażak ze mnie żaden, ale droga ta nie stanowi elementu żadnego szlaku i trudno ją jakoś sensownie opisać, a jest przez nas czyli rowerzystów z „Turkola”, regularnie wykorzystywana w czasie jazdy do Chrośnej na Święto Pieczonego Ziemniaka. A może by ją nazwać „Ścieżką Wysokiego Napięcia”, bo przecież wzdłuż niej ustawione są właśnie słupy energetyczne linii wysokiego napięcia (ok. 220 kV).
Tak więc jadąc sobie tą „Ścieżką Wysokiego Napięcia” dojechałem znowu do Szlaku Komputerków, następnie przejechałem pod mostkiem kolejowym i po niecałym kilometrze skręciłem w kolejną drogę pożarową (nr 10). Doprowadziła mnie ona skrzyżowania pięciu ścieżek rowerowych, przy którym znajdował się punkt postojowy. Zrobiłem sobie chwilę odpoczynku i pognałem dalej ścieżką, która oznaczona na najbliższym drzewie i następnych jako niebieski szlak (na mapie zielony), okazała się być Szlakiem Świadkowie Historii. Następnym punktem na mojej trasie była leśniczówka „Dębinka”. Myślałem, że spotkam tamtejszego leśniczego i dostanę pieczęć w „kocie”, ale jak to zwykle bywa „nikto nie je doma”.
Jadąc dalej tą samą ścieżką w pewnym momencie skręciłem w lewo i dojechałem do leśniczówki „Dąbki” i tu udało mi się dostać stempelek potwierdzający odbytą trasę od bardzo miłego pana leśniczego. Za leśniczówką skręciłem w lewo i dojechałem wreszcie do Leszyc, a stamtąd do rozwidlenia dróg, z których jedna prowadziła do Łąk Studzienieckich, a druga w kierunku Szlaku Puszczańskiego. Wybrałem opcję drugą. Droga niemal cały czas prowadziła przez las, który w pewnym momencie trochę się przerzedził. Wreszcie znalazłem się znowu na Szlaku Puszczańskim. Przez krótką chwilę jechałem jego trasą w kierunku Wypalenisk, ale w końcu skręciłem w prawo na drogę leśną prowadzącą do Solca Kujawskiego. Do miasteczka wjechałem od strony ul. Leśnej i od razu udałem się na miejscowy Rynek. Zrobiłem sobie 20 minutową przerwę i tak samo jak ostatnio skierowałem się uliczkami Solca na drogę w kierunku Bydgoszczy. Wracałem przez Otorowo i Łęgnowo.

"Ścieżka Wysokiego Napięcia";) © karolxii


Linia kolejowa w kierunku Emilianowa nad mostkiem na Szlaku Komputerków © karolxii


Kolejna droga pożarowa na Szlaku Komputerków © karolxii


Punkt postojowy pobliżu skrzyżowania ścieżek ze Szlakiem Świadkowie Historii © karolxii


W kierunku Leszyc Niebieskim Szlakiem, którego nie ma na mapie :) © karolxii


Leśniczówka Dębinka © karolxii


Leśniczówka Dąbki © karolxii


W lewo w kierunku Szlaku Puszczańskiego, w prawo w kierunku Łąk Studzienieckich © karolxii


A więc w kierunku Szlaku Puszczańskiego © karolxii


W pewnym momencie las się przerzedził © karolxii


Szlak Puszczański w kierunku Wypalenisk © karolxii


Solecki Rynek © karolxii



Kategoria Singlowa


  • DST 56.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlakami Puszczy Bydgoskiej - część I

Środa, 14 września 2011 · dodano: 22.01.2012 | Komentarze 5


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Piecki, Szlak Komputerków, Szlak Puszczański, Szlak Świadkowie Historii, Solec Kujawski, Otorowo, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Tego dnia postanowiłem, że będę kontynuować rozpoczętą w zeszłym tygodniu serię wycieczek mających na celu poznanie terenów leśnych wokół Bydgoszczy. Tym razem jednak były to gęsto zalesione okolice na południe miasta, zwane „Puszczą Bydgoską”. Na razie jednak miało to być poruszanie się i jednoczesne poznawanie szlaków Puszczy ustanowionych przez PTTK, aczkolwiek niekoniecznie rowerowych.
Tak więc popędziłem ulicą Dąbrowa przez las, „przeciąłem” 10-tkę i zatrzymałem się przy punkcie postojowym niedaleko szosy. Po chwili postoju ruszyłem dalej popularną ścieżką w kierunku Piecek. Na wysokości jeziora odbiłem w lewo do lasu i znalazłem się na czarnym szlaku, zwanym „Szlakiem Komputerków”. Jechało się całkiem przyjemnie, jak na szlak przeznaczony do turystki pieszej, jednak później dowiedziałem się od Jarka (jarmika), że miałem przyjemność jechać łatwiejszą jego częścią, gdyż prawdziwa zabawa ma dopiero miejsce, gdy jedzie się odcinkiem między leśniczówką Bielice, a Stryszkiem. No cóż, mam nadzieję, że przekonam się o tym wkrótce osobiście. Jadąc dalej „Komputerkiem” przejechałem pod dobrze już mi znanym mostkiem kolejowym i kiedy zbliżałem się do drugiego rozwidlenia ścieżek, w oddali zamajaczył mi jakiś biały punkt na drzewie. Kiedy podjechałem bliżej, okazał się on być tablicą pamiątkową ku czci bł. Czesława Jóźwiaka. Był on jednym z pięciu wychowanków Salezjańskiego Oratorium świętego Jana Bosko w Poznaniu, tzw. „Poznańska Piątka”, aresztowanym przez gestapo za działalność konspiracyjną i skazanym na karę śmierci. Muszę się przyznać, że kompletnie nie zwróciłem uwagi na informację, że urodził się we wsi, która znajdowała się na terenie Puszczy Bydgoskiej, a która z czasem opustoszała i niemalże ślad po niej zaginął czyli Łażyn.
Kontynuując jazdę „Komputerkiem” spotkałem na drodze kolejną tablicę, która „poinformowała” mnie, że właśnie znajduję się na terenie rezerwatu przyrody, którego nazwa brzmi tak samo jak ww. wioski. Utworzony został w 2002 roku i obejmuje tereny leśne o powierzchni ponad 26 hektarów. Jest to obszar wydm śródlądowych z ponad 170-letnim drzewostanem boru sosnowego.
Po krótkiej jeździe dojechałem do miejsca w którym Szlak Komputerków łączy się ze Szlakiem „Świadkowie Historii”, a po chwili do skrzyżowania tych dwóch szlaków ze Szlakiem Puszczańskim. Przez moment zastanawiałem się czy jechać od razu do Solca, czy „Puszczańskim. Wybrałem opcję drugą. Moja radość nie trwała jednak długo, bo niedługo po tym okazało się, że zamiast kontynuować jazdę wybraną trasą i w odpowiednim momencie skręcić w prawo, pojechałem sobie prosto w kierunku drogi prowadzącej z Chrośnej do Solca. Musiałem się cofnąć do miejsca, które przegapiłem i kontynuowałem jazdę jadąc już właściwą ścieżką, która do łatwych nie należała bo szlak ten jest typowym dla turystyki pieszej, a nie rowerowej. Zamierzałem dojechać do Szwedzkiej Góry, ale brak czasu spowodował, że z „Puszczańskiego” odbiłem w lewo do drogi prowadzącej do Solca. Gdy dojechałem do miasteczka wjechałem na drogę prowadzącą do Bydgoszczy i pomknąłem co sił do Bydgoszczy. No cóż, tempus fugit.

Punkt postojowy przy 10-tce, w kierunku Piecek © karolxii


Na Szlaku Komputerków w pobliżu Jeziora Piecki © karolxii


Znajomy mostek:) © karolxii


Błogosławiony z wsi nieistniejącej © karolxii


Nawet nie przypuszczałem, że jestem na terenie rezerwatu;) © karolxii


Tu zbiegają się trzy szlaki © karolxii


Szlak Świadkowie Historii i Komputerków obok siebie © karolxii


Ścieżka w prawo to Szlak Puszczański w kierunku Szwedzkiej Góry © karolxii


Powrót do Bydgoszczy przez Solec Kujawski © karolxii



Kategoria Singlowa


  • DST 103.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlakiem Przyjaźni Bydgoszcz-Toruń I

Poniedziałek, 12 września 2011 · dodano: 16.01.2012 | Komentarze 4


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Ostromecko, Wałdowo Królewskie, Skłudzewo, Zarośla Cienkie, Rozgarty, Toruń, Przysiek, Pędzewo, Zławieś Wielka, Toporzysko, Czarnowo, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Zaliczone gminy: Toruń – miasto na prawach powiatu.

Tego dnia postanowiłem, że „upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu”. Po pierwsze chciałem w końcu wybrać się do Torunia na rowerze, ponieważ do tej pory jakoś nie miałem za bardzo okazji aby to zrobić. Po drugie chciałem koniecznie dotrzeć tam słynnym „Szlakiem Przyjaźni Bydgoszcz-Toruń”, którego również przy okazji zamierzałem „zaliczyć” w całości. To dziwne, ale tym „przyjaznym szlakiem” jechałem już nie raz i miejscowością najbardziej oddaloną od Bydgoszczy, która leżała na jego trasie były Zarośla Cienkie. Tak więc przyszedł czas aby wreszcie to zmienić, bo do Torunia nigdy nie udało mi się dojechać.
Najpierw jednak trochę o samym szlaku.
Trasa o długości 57 km, ma swój początek przy Dworcu Głównym PKP w Bydgoszczy i prowadzi przez Bydgoszcz Fordon – Ostromecko – Wałdowo Królewskie – Bolumin – Skłudzewo – Złąwieś Wielką – Zarośla Cienkie – Cegielnik – Rozgarty, by zakończyć się w Toruniu przy Placu Rapackiego. Wytyczony został w 2003 r., a jego otwarcie miało miejsce dokładnie 1 maja w tym samym roku. Prowadzi głównie pomniejszymi drogami przez tereny wiejskie i ścieżkami leśnymi na granicy Pojezierza Chełmińskiego i Kotliny Toruńskiej na prawym brzegu Wisły.
Z Bydgoszczy wyjechałem przed godz. 9.00 i do Wałdowa Królewskiego jechało mi się w iście sielankowej atmosferze. Jednym słowem żadnych mniejszych lub większych problemów. Kiedy jednak przejeżdżałem przez Wałdowo, postanowiłem „cyknąć” fotkę mej ulubionej miejscowości na tej trasie i w tym momencie jakiś „kotecek” (nie czarny bynajmniej), wyskoczył mi nagle z pobocza prosto pod moje koła. Ponieważ w prawej ręce trzymałem aparat, hamowanie odbyło się za pomocą lewej ręki, a jak lewej to wiadomo – zadziałał przedni hamulec. Efekt był natychmiastowy. Przeleciałem przez kierownicę i przejechałem się kawałeczek po wałdowskim asfalcie. Skutki: częściowo pęknięta obudowa od aparatu, poobijane nogi, ale najgorsze było to, że siedzenie od roweru wygięło się na tyle, że w zasadzie o normalnej jeździe nie było dalej mowy. Udało mi się jednak przejechać kilkanaście metrów i spotkałem pewnego miłego pana, który najpierw próbował mi pomóc wyprostować siedzenie, ale z braku odpowiednich narzędzi dał sobie spokój i doradził abym spróbował dojechać jakoś do Bolumina i tam w pierwszym lepszym domu z brzegu zapytał o pomoc. Tak też zrobiłem i od razu ją uzyskałem od następnego miłego człowieka, który pomógł mi je wyprostować i porządnie dokręcić do sztycy. Ufff..., miałem wielkie szczęście w tym nieszczęściu, bo dzięki temu panu mogłem dalej jechać wyznaczoną trasą.
Z Bolumina pojechałem zgodnie z trasą przez Skłudzewo, które znajduje się podobno dokładnie w połowie szlaku i gdzie jak już kiedyś pisałem zakopano „topór wojenny”. W dniu oficjalnego otwarcia szlaku, kiedy to w imprezie tej wzięło udział kilkuset rowerzystów z Torunia i Bydgoszczy, prezydenci: Konstanty Dombrowicz i Michał Zaleski osobiście pokonali odcinek 20 km – każdy ze swoich miast, do Skłudzewa i w obecności swoich współziomków dokonali oficjalnego „zakopania”.
Dalej trasa prowadziła przez Rzęczkowo i Zarośla Cienkie. Kiedy dojechałem do Przysieka, skręciłem w prawo na drogę leśną oznaczoną jako niebieski szlak i trzymając się niebieskich znaków na drzewach, jechałem przed siebie. Ścieżka ta z lekko piaszczystej, wkrótce zmieniła się w porządnie ubitą drogę i po niedługim czasie po prostu się skończyła. Przed sobą miałem naprawdę „miły” widok: teren przypominający zaorane pole, a w oddali zamajaczyła mi bryła nowej siedziby toruńskiego stadionu żużlowego. Prowadząc rower ruszyłem przed siebie. Na szczęście spacerek ten nie trwał długo i wyszedłem w pobliżu „Apatora”, by po chwili śmigać już na kołach ulicami Torunia.
Kiedy dojechałem do Placu Rapackiego, od razu udałem się na Toruńską Starówkę i postanowiłem poczuć „gotyk na dotyk” ujeżdżając sobie uliczkami starej części miasta. Najpierw pojechałem do Bazyliki śśw. Janów, gdzie w tamtejszym sklepiku dostałem pieczątkę w „kocie”.
Oczywiście nie samą odznaką KOT, Przodownik żyje;). Jeszcze w sierpniu tego roku postanowiłem, że będę również zdobywał punkty do odznaki „Szlakiem Kościołów Gotyckich Ziemi Chełmińskiej”. Do obowiązkowych pozycji dla zdobycia odznaki, należy zwiedzenie trzech kościołów w Toruniu, czyli wcześniej wymienionej bazyliki, kościołów: Najświętszej Maryi Panny i p.w. św. Jakuba. Z NMP nie było żadnych problemów. Tamtejszy proboszcz okazał się być bardzo miły i „dostałem to com chciał”. Z Jakubem niestety było gorzej: pocałowałem przysłowiową „klamkę” zarówno kościoła jak i biura parafialnego. No cóż, widać muszę tu przyjechać ponownie, ale i tak zrobię to z radością bo Toruńska Starówka jest naprawdę pięknym miejscem, do której sentyment mi pozostał jeszcze z czasów studiów na UMK.
Pojechałem jeszcze do firmowego sklepu „Kopernika” po tutejsze wyroby piernikarskie, pojeździłem sobie wzdłuż linii murów obronnych, a potem odpocząłem na Rynku Starego Miasta w cieniu pięknego gotyckiego ratusza.Siedziało się bardzo fajnie, ale czas naglił i trzeba było wracać do domu. Jadąc ścieżką rowerową przez miasto, a potem krajową 80-tką ruszyłem w kierunku Bydgoszczy. W domu byłem przed godz. 17.00.

Do tej miejscowości mam sentyment © karolxii


Mostek w okolicach Zarośli Cienkich © karolxii


Na szlaku w pobliżu miejscowości Przysiek © karolxii


Pasażer na gapę;) © karolxii


To był najgorszy odcinek do pokonania © karolxii


Wreszcie w Toruniu - dojeżdżam do Starówki © karolxii


Bazylika Katedralna śś. Janów © karolxii


Odcinek murów miejskich między Bramą Żeglarską a Basztą Gołębnik © karolxii


Kościół św. Jakuba © karolxii


Ratusz na Rynku Starego Miasta © karolxii


Kościół Najświętszej Maryi Panny © karolxii



Chwila odpoczynku © karolxii


W Toruniu nie brakuje szlaków rowerowych © karolxii


80-tką do Bydgoszczy © karolxii



Kategoria Singlowa


  • DST 64.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lasami do Stronna przez Nowy Mostek

Piątek, 9 września 2011 · dodano: 31.12.2011 | Komentarze 1


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Rynkowo, Niemcz, Maksymilianowo, Nowy Mostek (leśniczówka), Stronno, Wilcze Gardło, Bożenkowo, Maksymilianowo, Osielsko, Czarnówczyn, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Dzisiejszy „wypad” rozpoczął serię wycieczek mających na celu poznanie terenów leśnych dookoła Bydgoszczy.
Przyznam się szczerze, że jazda leśnymi ścieżkami nie była nigdy moją mocną stroną. Zawsze obawiałem się, że po prostu zgubię się penetrując te tereny i zamiast satysfakcji z „rajdowania” po lesie – porażka małego chłopca, który zgubił się w tłumie i teraz nie może odnaleźć własnej mamy;). Pamiętam, że w czasach jeszcze „przedturkolowych”, kiedy rozpoczynałem moją przygodę z rowerem, niemal każda jazda po lesie (w szczególności ta nocna) odbywała się w towarzystwie moich podwórkowych kolegów. Na rower „wsiedli” trochę szybciej ode mnie i co niektóre ścieżyny Puszczy Bydgoskiej mieli już dawno spenetrowane. Teraz kiedy moim sprzymierzeńcem okazała się być technika, a dokładnie GPS, żadne ostępy leśne nie były mi już straszne. Oczywiście nie samym gps-em człowiek żyje:). Nie można nie doceniać znaczenia map, które w momencie gdy technika zawodzi, stają się naszym przysłowiowym kołem ratunkowym.
Tak więc zaopatrzony w smartfona z zainstalowaną mapą oraz tradycyjną papierówką, wyruszyłem penetrować lasy w okolicach między Koronowem, a Maksymilianowem. Korzystałem z elektronicznej wersji mapy „Okolice Bydgoszczy i Torunia” – systemu Kamap, która wspaniale pracowała na moim nowym telefonie Samsung Omnia Pro 4. Z poprzednim modelem, czyli Samsungiem I780, ta współpraca nie szła najlepiej, stąd dopiero po długim czasie od momentu kupna mapy mogłem ją wykorzystać w celu poznania leśnych szlaków okolic Bydgoszczy. Wersja tradycyjna to mapa o tym samym tytule, ale wydawnictwa ExpressMap.
Najpierw pojechałem do Myślęcinka i stamtąd przez Rynkowo, chciałem jak najszybciej dostać się do Maksymilianowa, ale niestety musiałem trochę skorygować mój plan. Ścieżka z Rynkowa do Maksymilianowa stała się nieprzejezdna dla rowerów wskutek ostatnich opadów. Oczywiście mogłem kontynuować moją jazdę, ale z drugiej strony nie chciałem już na samym początku wylądować w najbliższej kałuży. Tak więc mała „cofka” do drogi z „Myśla” i dalej przez Niemcz i Jagodowo dojechałem do „Maksa”. Następnie przez most nad torami kolejowymi i od razu dałem nura w las skręcając w prawo w najbliższą ścieżkę.
Na najbliższym drzewie znalazłem informację, że wstęp do lasu jest zabroniony z uwagi na opryski chemiczne (z pewnością przeciwko robalom), ale co tam ... jeden wymyśla zakazy, a drugi je łamie.
Jadąc dalej tą „opryskaną ścieżką” trafiłem na tory kolejowe. Według mnie nie były raczej od dawna używane, a prowadziły chyba do jednostki wojskowej znajdującej się niedaleko Bożenkowa. Po kilkunastu minutach ścieżka, którą jechałem połączyła się z inną, która to z kolei była przedłużeniem drogi z Żołędowa i zaprowadziła mnie bezpośrednio do leśniczówki Nowy Mostek. Przed leśniczówką znajdował się punkt postojowy, składający się z dwóch zadaszonych ławek postawionych na całkiem sporej wielkości placu. W końcu turystom też należy się odpoczynek i przerwa na posiłek w cywilizowanych warunkach.
Minąłem leśniczówkę oraz jadącego przede mną rowerzystę (w tej głuszy!?) i skręciłem w prawo w kolejną ścieżkę, która to zaprowadziła mnie bezpośrednio do Stronna. Po drodze przejechałem obok strasznie zaniedbanego i opuszczonego, a właściwie będącego w stanie ruiny budynku PKP, przeskoczyłem tory kolejowe i po chwili byłem już w Stronnie. Tam udałem się do sklepu spożywczego, gdzie kupiłem szybko coś do picia i cofnąłem się do miejsca gdzie przekroczyłem tory, ale nie wróciłem na tą samą ścieżkę tylko pojechałem prosto Szlakiem Stronno-Wudzyn (niebieskim). Udało mi się dojechać do miejsca opisanego na mapie jako „Wilcze Gardło” potem skręciłem w ścieżką leśną, która została wytyczona równolegle do drogi z Koronowa do Samociążka. Ścieżką tą dojechałem nad brzeg Jeziora Białego by podziwiać jego piękny widok w kierunku lasu. Pojechałem dalej w kierunku Nowego Mostka i w tym miejscu zatoczyłem koło, bo znalazłem się przy ścieżce z leśniczówki do Stronna. Nie kontynuowałem jednak jazdy tą drogą, ale kilkanaście metrów za budynkiem skręciłem w prawo i dojechałem do Bożenkowa Drugiego. Stamtąd Szlakiem Białego Węgla znowu dojechałem do Maksymilianowa. Potem przecinając E261, znalazłem się w Osielsku i dalej przez Czarnówczyn oraz Las Gdański wróciłem na Bartodzieje czyli do domku:).

Ścieżka w kierunku Maksymilianowa za Rynkowem nie zapowiadała komfortowej jazdy © karolxii


I tak wjechałem;) © karolxii


Kolej tu chyba nie jeździła od lat © karolxii


Ścieżka w kierunku leśniczówki Nowy Mostek © karolxii


Jest gdzie odpocząć - punkt postojowy koło leśniczówki © karolxii


A to sama leśniczówka Nowy Mostek © karolxii


Niedaleko Stronna © karolxii


PKP jak widać "średnio" dba o swoją infrastrukturę © karolxii


Przed sklepem spożywczym w Stronnie © karolxii


Na szlaku Stronno-Wudzyn. © karolxii


Widok na Jezioro Białe © karolxii


Kategoria Singlowa


  • DST 42.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

51 Zlot PTK - dzień VIII

Sobota, 25 czerwca 2011 · dodano: 14.11.2011 | Komentarze 0


Przebieg trasy: Brzesko, Jadowniki, Wola Dębińska, Jastew, Dębno, Sufczyn, Łopoń, Więckowice, Wojnicz, powrót do Brzeska tą samą trasą.

Zaliczone gminy: Dębno, Wojnicz.

Mimo oficjalnego zakończenia Zlotu dnia poprzedniego, nie wszyscy siedzieli na walizkach gotowi do wyjazdu. Jeszcze tego ranka odbył się rejs statkiem po Jeziorze Rożnowskim. Nam również nie spieszyło się do wyjazdu, ponieważ pogoda tamtej pamiętnej soboty nie rozpieszczała nas. Od rana padał deszcz, raz mocniej a raz słabiej. W każdym bądź razie nie nastrajało to nas do opuszczenia naszych przytulnych pokoi. Ale cóż, trzeba było jechać. Co prawda do odjazdu pociągu do Warszawy mieliśmy jeszcze prawie 7 godzin, ale droga z Bartkowej-Posadowej do Brzeska skąd odchodził pociąg to ponad 40 km, a w czasie jazdy rowerem wszystko może sie zdarzyć ...;)
Moi klubowi koledzy wyjechali trochę wcześniej z ośrodka, a ja postanowiłem jeszcze trochę posiedzieć na miejscu. Znając ich tempo jazdy wiedziałem, że i tak ich dogonię więc za bardzo mi się nie spieszyło. Tym bardziej, że ciągle padało, a ja po cichu wierzyłem, że pogoda w końcu się poprawi. Na poprawę jednak się nie zanosiło i zdecydowałem się opuścić ośrodek. Kiedy już wsiadałem na rower, nagle pojawił się Andrzej ze swoim autkiem i zaproponował mi „podrzutkę” do Brzeska. Oczywiście skorzystałem z tej okazji, bo jazda rowerem w strugach deszczu nie za bardzo mi odpowiadała. Po około pół godzinie jazdy byłem już na miejscu.
Do odjazdu pociągu miałem ponad 5 godzin i pozostały czas postanowiłem wykorzystać na zwiedzenie jakiegoś ciekawego obiektu w pobliżu. Jeszcze w czasie jazdy Andrzej wiedząc, że będę miał sporo czasu do odjazdu, polecił mi zwiedzenie zamku w miejscowości Dębno, co też uczyniłem. Miejscowość ta znajdowała się 9 km od Brzeska w kierunku Tarnowa, a znalezienie zamku nie stanowiło żadnego problemu.
Kiedy dojechałem na miejsce zrobiłem kilka fotek, odwiedziłem sklep z pamiątkami znajdujący się w zamkowych murach, gdzie dostałem rewelacyjną pieczątkę w moim „kocie” i z uwagi na fakt, że pogoda jakby zaczęła się poprawiać postanowiłem pojechać sobie szosą w kierunku Tarnowa. Do Tarnowa jednak nie dojechałem i na wysokości miejscowości Wojnicz, zatoczyłem pętlę i zdecydowałem się wrócić do Brzeska. Po drodze jednak zacząłem żałować, że nie zwiedziłem zamku i znowu udałem się do Dębna. Była to jednak sobota i zwiedzanie odbywało się tylko do godz. 14.00, a ponieważ czternasta już dawno minęła, pocałowałem tylko klamkę. Usiadłem więc na ławce u podnóża zamku, zjadłem II śniadanie i po pół godzinie ruszyłem ponownie do Brzeska.
Kiedy dojechałem na miejsce od razu zadzwoniłem do moich kolegów klubowych, którzy dojechali tu przede mną i umówiliśmy się przed restauracją w pobliżu dworca kolejowego. Na miejscu zamówiliśmy coś do jedzenia, potem zrobiliśmy małe zakupy w pobliskiej Biedronce i przed godz. 16 wsiedliśmy do pociągu, który zawiózł nas do Warszawy.
Podróż na tym odcinku była rewelacyjna. Skład zawierał wagon z przedziałem do przewozu rowerów, a my sami siedzieliśmy sobie w wagonie bez przedziałów, ale za to w bardzo wygodnych siedzeniach. Pamiętając jednak jazdę pociągiem z Bydgoszczy do Katowic, zapytałem kierowniczkę pociągu czy skład, którym będziemy jechać z Warszawy do Bydgoszczy również będzie zawierał wagon z przedziałem przystosowanym do przewozu rowerów. Po sprawdzeniu w systemie okazało się, że takowy wagon jest przewidziany w tym składzie. Również dyżurny ruchu na dworcu w Warszawie Zachodniej przez megafon poinformował podróżnych, że takiego wagonu należy szukać w środku składu. Niestety, ale i tym razem PKP nas oszukało i po wagonie – ani śladu. Tak więc niemal całą trasę z Warszawy do Bydgoszczy, podobnie jak wcześniej z Bydgoszczy do Katowic spędziliśmy stojąc w zimnym korytarzu. Na domiar złego w czasie jazdy doszło niemal do rękoczynów między Rajmundem, mną a kierownikiem pociągu z Warszawy do Bydgoszczy. W każdym bądź razie interweniowało SOK, a my byliśmy bliscy napisania skargi na tego pana do władz PKP.


TURKOLE górą ;) © karolxii


Przed odjazdem trzeba trochę posiedzieć. Tak nakazuje tradycja:) © karolxii


Pierwszy Turkol gotowy do wyjazdu... © karolxii


... a za nim następni © karolxii


Zamek w Dębnie I © karolxii

Zamek w Dębnie II © karolxii


Zamek w Dębnie III © karolxii


Mały posiłek u podnóża zamku przed powrotem do Brzeska © karolxii



Kategoria Singlowa


  • DST 40.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

51 Zlot PTK - dzień II

Niedziela, 19 czerwca 2011 · dodano: 30.09.2011 | Komentarze 0


Przebieg trasy: Bartkowa-Posadowa, Podole Górowa, Bujne, Paleśnica, Olszowa, Bieśnik, Zakliczyn, powrót tą samą drogą do Podole Górowej, Bartkowa-Posadowa.

Wstałem ok. godz. 8.00 i czułem się wspaniale. Wczorajszo-przedwczorajsze 37 godzin bez snu odespane. Zgodnie z planem na ten dzień zapowiadane było oficjalne rozpoczęcie Zlotu w Nowym Sączu. Początkowo sądziłem, że na miejsce wybiorę się rowerem, ale niestety pogoda raczej nie zachęcała do tego. Od rana padał deszcz, który zniechęcił mnie całkowicie do wyjazdu na dwóch kółkach do New Sącz. Z drugiej jednak strony nie chciałem opuszczać rozpoczęcia Zlotu. Wybrałem zatem wariant pośredni i razem z naszym „preziem” Rajmundem i Stasiem z zaprzyjaźnionego klubu „Rama 76” pojechaliśmy na miejsce samochodem.
Jadąc do Nowego Sącza po drodze mijaliśmy grupki „zlotowiczów” śmigających w deszczu na rowerach – no cóż, należał im się za to szacuneczek:). Kiedy już dojechaliśmy do miasta postanowiliśmy wpierw w najbliższej „Biedronce” zrobić porządne zakupy i kiedy już bagażnik zapełnił się prowiantem udaliśmy się na nowosądecki rynek aby wziąć udział w imprezce. Przybyliśmy zdecydowanie szybciej, tak więc czas do rozpoczęcia przeznaczyliśmy na zwiedzanie okolic rynku. Bardzo chciałem zobaczyć wnętrze bazyliki, ale niestety akurat trwało nabożeństwo. Skierowaliśmy zatem nasze kroki do znajdującego się w rynku oddziału PTTK i otrzymałem jak zwykle pieczątkę w książeczce KOT. Dokładnie w południe rozpoczęło sie oficjalne otwarcie Zlotu, poprzedzone paradą rowerzystów, którzy zrobili kilka rundek wokół rynku . Przed gmachem ratusza zgromadziła się, mimo niesprzyjającej pogody cała rzesza bikerów wśród których miałem okazję poznać kilka osób zza naszej wschodniej granicy czyli z Ukrainy. Co najdziwniejsze z jednym z nich – Romanem, przez cały czas rozmawiałem nie po rosyjsku, ale po angielsku. Wreszcie po serii przemówień, powitań, gratulacji itd. przez komandora zlotu Michała Raczyńskiego, przewodniczącego Komisji Turystyki Kolarskiej Waldemara Wieczorkowskiego oraz prezydenta Nowego Sącza Ryszarda Nowaka, Zlot uznano za oficjalnie otwarty.
Po zakończeniu części oficjalnej udaliśmy się do Campingu PTTK na obiad. Co prawda na wolne miejsce w stołówce musiałem trochę poczekać, ale za to zostało to nagrodzone zjedzeniem pysznej zupki – zupełnie jak w domu :).
W końcu wróciliśmy do Bartkowej. Nie był to jednak dla mnie koniec dnia. Skoro przyjechałem tu aby pojeździć i pozwiedzać to i owo, szkoda mi było pozostać w ośrodku, tym bardziej ze niebo zaczynało się przejaśniać. Po godz. 17 wsiadłem więc na mojego „górala” i postanowiłem udać się w moją pierwszą, zlotową trasę. Z początku chciałem pojechać ponownie do Nowego Sącza, ale szybko zmieniłem zdanie i udałem się w kierunku północnym. Trasa wiodła przez Bujne, Olszową, Borową, Bieśnik i znalazła swój finał w Zakliczynie. Po drodze po raz drugi doświadczyłem tutejszej aury. W bardzo krótkim czasie niebo z prawie bezchmurnego zmieniło się do mocno zachmurzonego i gdyby nie wiata autobusowa, która posłużyła mi za schronienie pewnie musiałbym zakończyć szybciej moją eskapadę. Na szczęście było inaczej i dzięki temu zobaczyłem sobie kościół św. Justyny w Paleśnicy oraz zwiedziłem teren klasztoru i kościół p.w. M.B. Anielskiej w Zakliczynie.
Do ośrodka wróciłem tą samą drogą z tą jednak różnicą, że pojechałem sobie jeszcze zobaczyć kościół p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w miejscowości Podole-Górowa. Przez chwilę pomyślałem aby pognać jeszcze dalej w kierunku miejscowości Przydonica, żeby zobaczyć również tamtejszy kościół. Zrobiło się już ciemno a na moim GPS-ie nie mogłem praktycznie w ogóle polegać (tego dnia i w następnych) i postanowiłem wrócić do Bartkowej.
Drugi dzień Zlotu, a w zasadzie pierwszy z uwagi na trasę, którą zrobiłem uważam za udany. Mimo niewielkiego dystansu (40 km), który dziś pokonałem na rowerze, zobaczyłem jednak kilka ciekawych obiektów tego regionu.

Przed ratuszem w Nowym Sączu © karolxii


Parada rowerzystów wokół rynku © karolxii


51 Złot Przodowników Turystyki Kolarskiej uznajemy za otwarty... © karolxii


Na pierwszym planie uczestnicy zlotu w strugach deszczu, na drugim wieże bazyliki kolegiackiej © karolxii


Przystanek czasu obok ratusza. © karolxii


W oczekiwaniu na posiłek © karolxii


Wśród przyjaciół z Ukrainy © karolxii


Wreszcie długo oczekiwany obiad :) © karolxii


Przykład typowego domu w tamtym rejonie Polski © karolxii


Kościół św. Justyny w Paleśnicy © karolxii


Zabudowania klasztoru pw. M.B. Anielskiej © karolxii


Kościół Podwyższenia Krzyża św. w Podolu © karolxii



Kategoria Singlowa


  • DST 15.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przodownik Turystyki Kolarskiej - dzień I

Sobota, 4 czerwca 2011 · dodano: 04.08.2011 | Komentarze 1


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Myślęcinek, Rynkowo, Smukała, Janowo - stanica wodna PTTK.

Dzisiaj zdaję egzamin na Przodownika Turystyki Kolarskiej.
Cóż, pewnie wielu może to wydawać się śmieszne, bo przecież nazwa „przodownik” wywodzi się z PRL-owskiej nomenklatury i raczej nie będzie się nikomu dobrze kojarzyć. PRL już jednak nie istnieje, a organizacja, która te tytuły przyznaje funkcjonuje do dzisiaj a swoimi korzeniami sięga aż do lat 70-tych XIX wieku czyli PTTK.
Do egzaminu zacząłem przygotowywać się już w kwietniu. Wtedy to też wziąłem udział w specjalnym, 2-dniowym szkoleniu zorganizowanym przez toruński PTTK. Na miejsce zdawania jednak, wybrano ośrodek w Janowie.
Wyjechałem z domu ok. godz. 8.00 ponieważ na miejscu musiałem być przed 9.00 i spokojnie jadąc przez Myślęcinek oraz Smukałę udałem się w kierunku ośrodka. Na miejscu spotkałem już wcześniej przybyłych starych i dobrych znajomych z włocławskiego „Cyklisty”, grudziądzkiej „Kalinki” i oczywiście soleckiego „Torpedo”  oraz kilka innych mniej mi znanych osób. O 10.00 rozpoczęliśmy ostatnią serię zajęć, na które składały się między innymi wykłady z architektury, historii Polski, wiedzy o PTTK i udzielania pierwszej pomocy. Zajęcia trwały niemal nieprzerwanie (ok. 14.00 mieliśmy przerwę obiadową) do godz. 17.00 i godzinę później rozpoczęliśmy egzamin. A sam egzamin … hm…, no cóż nie pierwszy i pewnie nie ostatni w moim życiu, odbył się w formie testowo-opisowej, na który składało się 60 pytań. Moją pisanina trwała ponad godzinę. Po 20-stej rozpoczęliśmy ognisko połączone z ogłoszeniem wyników – zdali wszyscy  i rozdaniem legitymacji przodownickich. Całość zakończyliśmy po północy i udaliśmy się do swoich domków na zasłużony odpoczynek.

Ostatni wykład przed egzaminem - świetlica ośrodka PTTK w Janowie © karolxii

Przerwa obiadowa, chociaż jedzenia nie widać ;) © karolxii

A to już sam egzamin, na którym strasznie się rozpisywałem :) © karolxii

Na szczęście już po wszystkim i ... © karolxii

... ognisko, jako nieodłączny element każdej imprezy rowerowej i ... © karolxii

... już jestem Przodownikiem Turystyki Kolarskiej !!! Legitymację wręczał mi sam Przewodniczący Komisji Turystyki Kolarskiej - Waldemar Wieczorkowski. © karolxii

A wieczorem pobierałem korepetycje z poprawnego czytania map u Krzysztofa Mieczkowskiego i nieżyjącego już Zbigniewa Borońskiego. © karolxii

A tak wygląda moja przodownicka pieczęć zrobiona tydzień po egzaminie © karolxii



Kategoria Singlowa


  • DST 70.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dwa szlaki czarne obok siebie, czyli jak znowu nie zdobyłem Krysi Wyrostkiewicz

Niedziela, 8 maja 2011 · dodano: 03.07.2011 | Komentarze 2


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Strzyżawa, szlak im. Krystyny Wyrostkiewicz, leśniczówka Kamieniec, Ostromecko, Nowy Dwór, Czemlewo, Czarże, Słończ, Rafa, Pień, Ostromecko, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Wycieczka w planie miała prowadzić czarnym szlakiem im. Krystyny Wyrostkiewicz.
Na początku muszę się przyznać, że trasę tą chciałem już przejechać w zeszłym roku, ale niestety mniej więcej w połowie długości szlaku pojechałem trochę inną drogą. Zamiast do Ostromecka skierowałem się do Wałdowa Królewskiego. Tym razem jednak nie chciałem popełnić tego samego błędu.
Zatem zdobywanie „Krysi” rozpocząłem standardowo, czyli po przejechaniu mostu na Wiśle za Fordonem skręciłem w lewo w kierunku Strzyżawy, a następnie znowu w lewo i znalazłem się pod tym samym mostem. Pojechałem dalej prosto i dotarłem do niezbyt szerokiej ścieżki porośniętej z obu stron wątłymi drzewami. Na jednym z nich „widać” oznaczenie tego szlaku. Nie jest może zbyt widoczne, ale cóż – jakie drzewo taki znak ;). Dalej droga prowadziła mnie terenami średnio zalesionymi, gdzie nawet natknąłem się na kilka mało widocznych domostw. W końcu dojechałem do miejsca, gdzie w pewnym momencie droga skręca dość mocno w lewo i zaczyna prowadzić w kierunku leśniczówki Kamieniec. Jadąc dalej napotykamy na drzewie znak, który kieruje nas w prawo w kierunku Wisły. W zeszłym roku jadąc tędy, nawet za bardzo nie zwróciłem uwagi na to oznakowanie, które bądź co bądź wskazuje nam właściwy kierunek. Tym razem jednak pojechałem zgodnie z tym oznakowaniem i klucząc po wąskiej ścieżce dojechałem momentu w którym szlak biegnie równoległe do koryta Wisły. Jazdę niezbyt przyjaznym odcinkiem, zrekompensowały mi ładne widoki na rzekę i jej drugi brzeg. Ale w pewnym momencie szlak zaczął się zwężać i obniżać (gałęzie drzew coraz niżej). Aż w końcu dotarłem do drzewa na którym oznakowanie szlaku kazało mi jechać do przodu, aby dalej dojrzeć znak, który kazał mi … zawrócić. Hm…, wyglądało to dość zabawnie, jak z filmu S. Barei, w którym pijani znakarze właśnie zakończyli znakowanie szlaku. No cóż, pojechałem dalej i dotarłem do miejsca w którym droga gwałtownie opadała w kierunku rzeki i tędy już naprawdę nie można było jechać. Myślę, że nawet prowadzenie roweru nie byłoby łatwe. Zawróciłem do miejsca, w którym poprzednio skręciłem w prawo i kontynuowałem jazdę w kierunku leśniczówki i jak się okazało dalej jechałem czarnym szlakiem. W sumie to w pewnym momencie zgłupiałem, bo już sam nie wiedziałem czy jadę zgodnie z trasą, czy też nie. Ale wystarczyło spojrzeć na mapę i już wszystko stało się jasne. Na tym odcinku funkcjonują obok siebie dwa czarne szlaki, czyli ten którym chciałem przejechać im. K. Wyrostkiewicz i drugi „czarny no name”. Jednak ten pierwszy jest typowo pieszym szlakiem i raczej nie polecałbym go rowerzystom na tym odcinku przy Wiśle. Natomiast ten drugi to szlak typowo rowerowy, który z pewnością jest nam bardziej przyjazny i którym to częściowo miałem przyjemność jechać w zeszłym roku.
Kontynuując moją wycieczkę pojechałem do leśniczówki Kamieniec po stempelek w książeczce KOT i dalej podążając tropem „Krysi” dojechałem do Ostromecka, gdzie szlak ten oficjalnie się kończy (za przejazdem kolejowym) i również zaczyna (koło kościoła p.w. św. Mikołaja, Stanisława i Jana Chrzciciela z XIV wieku).
Ponieważ nie wykonałem zadania ;), a czasu miałem jeszcze sporo, wydłużyłem sobie mój wypad, jadąc dalej w kierunku Dąbrowy Chełmińskiej. Następnie skręciłem na drogę do Czemlewa i dojechałem sobie do Czarża. Do Bydgoszczy wróciłem jadąc przez Słończ, Rafę, Pień i znowu Ostromecko.

Mój początek Szlaku Krystyny Wyrostkiewicz © karolxii

Widok na Wisłę za Szlaku © karolxii

W tym miejscu Szlak chyba powoli zaczyna zanikać, a właściwie zarastać :( © karolxii

A więc którędy właściwie ? © karolxii

Zabudowania leśniczówki w Kamieńcu © karolxii

Odcinek Szlaku pomiędzy szosą Bydgoszcz-Toruń, a Ostromeckiem © karolxii

Rowerowa "wylotówka" z Ostromecka © karolxii

Kościół i cmentarz w Czarżu © karolxii

Ostromecko "od tyłu" ;) © karolxii

Kategoria Singlowa


  • DST 48.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Park Krajobrazowy Dolina Dolnej Wisły

Piątek, 13 sierpnia 2010 · dodano: 27.01.2013 | Komentarze 0


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Las Gdański, Czarnówko, Czarnówczyn, Osielsko, Las Jastrzębie, Jarużyn, Strzelce Górne Gądecz, Włoki, Trzęsacz, Chełmszczonka, Strzelce Dolne, Mariampol, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Chyba polubiłem te tereny bo znowu wybrałem się na wycieczkę po północno-wschodnich terenach Bydgoszczy. Po drodze „liznąłem” Park Krajobrazowy „Dolina Dolnej Wisły”.
Kategoria Singlowa


  • DST 39.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

(Pod)Leśniczówka Jagodowo

Środa, 11 sierpnia 2010 · dodano: 27.01.2013 | Komentarze 0


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Myślęcinek, Rynkowo, Maksymilianowo, Żołędowo, Niwy, Osielsko, Czarnówczyn, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Tym razem postanowiłem wybrać się ma mały, samotny wypad do Maksymilianowa. Trasa standardowa czyli przez Myślęcinek. W połowie drogi między Rynkowem a „Maksem” odwiedziłem (pod)leśniczego w jego samotni pn. „Leśniczówka Jagodowo” i dostałem pieczątkę w „kocie”. Po dojechaniu na miejsce, z „maksowego” mostu jak zwykle podziwiałem widoki przejeżdżających pociągów. Powrót do Bydzi przez Osielsko.
Kategoria Singlowa