Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi przemekturysta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 61809.38 kilometrów w tym 1419.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.27 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy przemekturysta.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Singlowa

Dystans całkowity:42169.79 km (w terenie 260.52 km; 0.62%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:343
Średnio na aktywność:122.94 km
Więcej statystyk
  • DST 73.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bory Tucholskie I - dzień drugi

Niedziela, 9 czerwca 2013 · dodano: 27.07.2013 | Komentarze 2


Przebieg trasy: Mylof-Zapora, Okręglik, Brusy, Czyczkowy, Wielkie Chełmy, Drzewicz, Park Narodowy "Bory Tucholskie", Bachorze, Małe Swornegacie, Styporc, Bachorze, Funka, Charzykowy, Chojnice.

Zaliczone gminy: Brusy, Chojnice (obszar wiejski), Chojnice (teren miejski).

Obudziłem się w doskonałym humorze. Noc przespałem bez najmniejszych problemów. Kiedy wychyliłem głowę z namiotu, od razu zostałem powitany przez promienie porannego słońca, które jeszcze bardziej uczyniły początek dnia radosnym.
Rozpocząłem przygotowania do mojego pierwszego biwakowego śniadania. Obok kanapek, trzeba było sobie podgrzać wodę na moim nowym Twisterze "made by Campingaz", w naczyniu firmy Primus, a potem zrobić sobie herbatę w termicznym kubku (również Primusa), który dostałem "od Gwiazdora". Był to mój kolejny pierwszy raz, kiedy musiałem skorzystać z palnika podłączonego do kartusza, ale udało się:). Oczywiście śniadanie było wyśmienite.
Kiedy już nakarmiłem swój pusty żołądek, udałem się do Pani Gospodyni aby odebrać rower, zapłacić za nocleg (tylko 6 zyli), dostać stempelek w "Kocie" i zrobić pamiątkową "fotkę". Potem rozpocząłem składanie mojego obozowiska podczas którego okazało się, że moja mata samopompująca dostała bąbla. Kiedy już wszystko udało mi się upchać w sprzęcie bagażowym, sprawdziłem tylko czy zostawiłem porządek po swoim kampie i ruszyłem w trasę, aby zachwycać się pięknem Borów Tucholskich.
Zaraz po opuszczeniu pola namiotowego, zatrzymałem się przy słynnej zaporze by popatrzeć sobie na Wielki Kanał Brdy. Po krótkiej lustracji tego obiektu ruszyłem dalej i trafiłem na bardzo ciekawą rzecz, a mianowicie tablicę z podwójną nazwą tej samej miejscowości – Okręglik. Oczywiście nie było wątpliwości, że druga (poniżej) była napisana w języku kaszubskim. Jak się później okazało, takich przejawów umiłowania tego języka, spotkałem jeszcze kilka razy na tej trasie. Zacząłem się również zastanawiać, czy istnieje jakaś granica, która by jednoznacznie oddzielała Bory Tucholskie od Kaszub. Po chwili jednak doszedłem do wniosku, że Bory Tucholskie to obszar wydzielony głównie z uwagi na występowanie określonej fauny i flory. Natomiast Kaszuby to region kulturowy, czyli tutaj kryterium jest występowanie określonej ludności (wspólna kultura, tradycja) na danym obszarze. Zatem stawianie granicy, która w sposób jednoznaczny oddzielałyby Bory od Kaszub, w tym wypadku byłoby bezprzedmiotowe.
Trasa z Mylofa w kierunku Brus prowadziła typową asfaltówką, ale tak ulubionymi przeze mnie terenami leśnymi, w sąsiedztwie jeziora Trzemeszno. Chociaż na brak różnorakich domostw narzekać nie mogłem. Minąłem Okręglik oraz Giełdon i dojechałem do "dwieścietrzydziestkipiątki", która zaprowadziła mnie prosto do Brus.
Przez miasteczko to przemknąłem praktycznie bez postoju, z wyjątkiem "małej chwili" na zrobienie fotki miejscowemu kościołowi. Za Brusami zatrzymałem się przed muzeum tzw. Chatą Kaszubską", która niestety była zamknięta. W sumie to nic dziwnego, przecież w niedzielę każdy chce odpocząć.
Dalej minąłem Wielkie Chełmy i po kilku chwilach znalazłem się w granicach Zaborskiego Parku Krajobrazowego. Kiedy dojechałem do Drzewicza, "namierzyłem" bardzo dobrze wyposażone pole namiotowe i stwierdziłem, że byłoby ono doskonałym miejscem noclegowym w trakcie zwiedzania Zaborskiego Parku Krajobrazowego i okolic. W Drzewiczu udało mi się również znaleźć leśniczówkę, gdzie nabyłem bilet wstępu do Parku Narodowego Bory Tucholskie, a którego zwiedzanie było "gwoździem" dzisiejszego programu rajdowego.
Do Parku wjechałem bardzo dziwną ścieżyną, która była nie tylko niewidoczna od strony głównej drogi, ale z uwagi na jakieś "wykopki" raczej nie nadawała się do przejazdu. W końcu jednak dotarłem do bramy Parku i rozpocząłem jego zwiedzanie.
Można powiedzieć, że po raz pierwszy raz miałem okazję być w takim miejscu. Odniosłem wrażenie, że w tym wypadku, park narodowy to taki ładniej wyglądający las. Wszędzie było widać starannie utrzymane ścieżki i dukty leśne, drzewa wyglądały jakby były regularnie pielęgnowane. Pełno było tablic informacyjnych z których można było się dowiedzieć z jaką formą ochrony przyrody mamy do czynienia, gdzie można napotkać jakiś ciekawy obiekt przyrodniczy i wreszcie jakim szlakiem aktualnie się poruszamy.
Po opuszczeniu granic Parku, udałem się drogą wzdłuż Jeziora Charzykowskiego do miejscowości Małe Swornegacie. Kiedy znalazłem się na moście zwodzonym między dwoma jeziorami – Karsińskim i Charzykowskim już w osadzie Styporc, postanowiłem jechać w kierunku Chojnic. Ten odcinek trasy spodobał mi się szczególnie bowiem prowadził dobrze znanymi mi miejscowościami, które pamiętałem jeszcze z dzieciństwa – Funka i Charzykowy. Ponadto cały czas prowadził ścieżką rowerową, co dodatkowo uatrakcyjniło moja jazdę.
Kiedy dojechałem do "Bramy Kaszub" od razu udałem się na Starówkę, której dawno nie miałem okazji oglądać. Trochę tu się zmieniło. Na murach miejskich, miedzy Bramą Człuchowską, a Basztą Wronią wybudowano w ramach projektu „Centra Informacji Turystycznej – Bramy Kaszubskiego Pierścienia”, nowy obiekt, tzw. Basztę Nową. Na Chojnickim Rynku stanęła bardzo ładna fontanna, a znajdujący się w sąsiedztwie gotycki kościół p.w. Ścięcia Świętego Jana Chrzciciela, sprawiał wrażenie odnowionego. Miałem wrażenie, że chyba cały Rynek Chojnicki został poddany jakimś zabiegom upiększającym;).
Niestety, ale czas naglił. Nie miałem zbyt dużo czasu, ponieważ chciałem zdążyć na pociąg do Bydgoszczy. A szkoda, bo chciałem jeszcze odwiedzić moja najbliższą rodzinę na Osiedlu Kolejarz. No cóż, może innym razem ...
Podsumowując, wyjazd uważam za bardzo udany. W zasadzie to chciałem tylko sprawdzić czy ja, wraz z moim sprzętem nadaję się do samotnego biwakowania, ale jak to mówią że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jak się okazało, nie tylko udało mi się przekonać że "TAK – nadaję się", ale zwiedziłem też kawałek Borów Tucholskich z czego najważniejszym elementem był PN Bory Tucholskie i po długim czasie miałem możliwość obejrzenia Chojnickiej Starówki.

Gotowy do wyjazdu © karolxii


Zapora w Mylofie © karolxii


Kościół pw. Wszystkich Świętych w Brusach © karolxii


A więc jestem na Kaszubach:) © karolxii


Chata Kaszubska czyli Muzeum Kaszubsko-Przyrodnicze w Brusach-Jagliach © karolxii


Kolejny Park Krajobrazowy zaliczony © karolxii


Brama wjazdowa do Parku Narodowego Bory Tucholskie © karolxii


Już na terenie Parku, ale bez upoważnienia;) © karolxii


Jezioro Nierybno na terenie PNBT © karolxii

Cały czas podziwiałem piękno Parku © karolxii


Odcinek tzw. Pętli Lipnickiego © karolxii


Pięknych widoków ciąg dalszy © karolxii


Jezioro Charzykowskie © karolxii


Dawne fortyfikacje Chojnic wraz z niedawno wybudowana Basztą Nową © karolxii


Chojnicki Rynek © karolxii



  • DST 27.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Noworocznie, czyli na dobry początek 2013 roku

Wtorek, 1 stycznia 2013 · dodano: 05.01.2013 | Komentarze 1

Podobnie jak w poprzednim roku i tym razem postanowiłem przywitać nowy, 2013 rok „na rowerowo”.
Najpierw do Myślęcinka, ale zanim wjechałem do LPKiW zatrzymałem się przy pierwszym w Polsce Muzeum Wodociągów przy ul. Gdańskiej. Cyknąłem szybko jedną fotkę (ostatnią w tym dniu) i skierowałem się do parku.
Pierwszym moim celem tego dnia był mostek nad torami kolejowymi, który prowadził „od tyłu” na Zawiszę. Pamiętne miejsce z uwagi na wydarzenia z 2010 roku. Chciałem zrobić zdjęcie i … „padły” baterie. Czyżby pech na samym początku? Nie, po prostu zapomniałem naładować akumulatory w aparacie, którym robiłem zdjęcia podczas sylwestrowych szaleństw.
Stamtąd cofnąłem się na deptak i jadąc sobie ul. Hipiczną w pewnym momencie zauważyłem nową (przynajmniej dla mnie) ścieżkę, która zaprowadziła mnie do źródełka „Zacisze”. Postałem tam sobie przez chwilę ruszyłem dalej w kierunku terenów wystawowych, a stamtąd dalej, gdzie ma swój początek nowopowstały szlak rowerowy z Myślęcinka do Fordonu. Miałem co prawda okazję nim już jechać wracając z zeszłorocznego (już) Światowego Dnia Serca, ale tym razem chciałem go wykorzystać, aby dostać się do innej części Fordonu.
Jazda do zbyt miłej nie należała. Droga była miejscami dość mocno oblodzona, na tyle, że w pewnym momencie „zaliczyłem glebę”. Czyżby kolejny pech? Nie, po prostu powinienem być bardziej ostrożny, a poza tym opony w moim „góralu” wymagają już wymiany, gdyż miejscami „zrobiły się” czerwone.
Na szczęście nic wielkiego się nie stało i mogłem dalej jechać. Dojechałem do stacyjki rowerowej (jak ją nazwali twórcy), czyli miejsca gdzie szlak skręca w prawo. Nie kontynuowałem jednak jazdy tym kierunkiem, tylko pojechałem prosto. Wyjechałem przy końcu ul. Jasinieckiej i jadąc dalej ul. Pod Skarpą i Rejewskiego znalazłem się na Brdyujściu koło stacji kolejowej. Minąłem przejazd i wjechałem do lasu. Przez jakiś czas jechałem szlakiem Dolina Dolnej Wisły. Następnie przeciąłem ul. Lewińskiego i znowu znalazłem się w lesie na niebieskim szlaku, którym to dojechałem niemalże na moje Bartodzieje.
Trasa jak zwykle krótka, ale nie monotonna. Trochę asfaltu, trochę ścieżek i trochę lasu. Może i miałem pecha, ale mam nadzieję, że nie przeniesie się on całość moich tegorocznych wycieczek. Tym bardziej, że plany w tym roku są bardzo konkretne: Jura Krakowsko-Częstochowska, Podhale i Beskid Śląski oraz Żywiecki.
A jak zakończyłem rok poprzedni:
1. Przejechałem łącznie prawie 3000 km. Nie jest to może zbyt dużo, ale moje familijno-ojcowskie obowiązki na więcej mi jeszcze nie pozwalają
2. Kupiłem swój wymarzony rower czyli Unibikowego EXPA oraz lepsze urządzenie do nawigacji.
3. Zaliczyłem wszystkie trzy zaplanowane na ten rok parki krajobrazowe: Wdecki, Tucholski i Krajeński.
4. Wziąłem udział w 52 Zlocie Przodowników Turystyki Kolarskiej.
5. Zdobyłem małą złotą odznakę KOT.
6. Byłem organizatorem dwóch rajdów: Nocnego Rajdu z Madejem oraz z okazji Światowego Dnia Serca.

Muzeum Wodociągów w Bydgoszczy - pierwsze w Polsce © karolxii


Kategoria Singlowa


  • DST 91.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ścieżkami leśnymi do Łabiszyna

Niedziela, 28 października 2012 · dodano: 02.11.2012 | Komentarze 1


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Łochowo, Zamość, Tur, Szkocja, Kornelin, Zielonowo, Klotyldowo, Łabiszyn, Obórznia, Antoniewo, Kobylarnia, Brzoza, Stryszek, Bydgoszcz-Bartodzieje

Nieznanych terenów zaliczania ciąg dalszy.
Obiecałem sobie, że nie będę już więcej jeździł oklepanymi trasami z moimi klubowiczami i ta wycieczka podobnie, jak wrześniowe zwiedzanie kurhanu w Złotowie, będzie tego urzeczywistnieniem. Z drugiej strony postanowiłem sobie, że podobnie jak w zeszłym roku pozaliczam sobie leśne tereny niedaleko Bydgoszczy. Wybór padł na okolice między Turem a Łabiszynem.
Pogoda tego dnia była akurat przepiękna i dlatego postanowiłem, że pojadę sobie trasą wzdłuż Kanału Bydgoskiego. W Łochowie, odbiłem w las ścieżką znaną mi już z poprzednich rajdów i w ten sposób dojechałem do Zamościa. Następnie był Tur, ale tym razem nie pojechałem DW 246 do Szubina tylko znowu wjechałem do lasu na ścieżkę w kierunku Godzimierza. Jechało się na prawdę bardzo miło, ale w pewnym momencie dojechałem skrzyżowania ścieżek leśnych i tak naprawdę nawet nawigacja w tej sytuacji nie potrafiła mi wskazać właściwej trasy. Hm,... może faktycznie Garmin byłby tu lepszym rozwiązaniem? W końcu jednak wybrałem kierunek "na Szkocję" i w ten sposób dojechałem do Wojsławca, gdzie miałem okazję zobaczyć nieczynny stary młyn. W końcu trafiła się jakaś osobliwość na trasie.
Dalej przez Aleksandrowo dojechałem w okolica Kornelina i jeziora Meszno. Tutaj zaczął się prawdziwy raj. Skręciłem w prawo i znowu znalazłem się w lesie, gdzie czekał mnie długi odcinek jazdy w zielonym klimacie. Jadąc tamtejszymi ścieżkami znalazłem się przy leśniczówce Zielonowo w sąsiedztwie której, zbudowano punkt postojowy wraz z mini plac zabaw. Oczywiście skorzystałem i zrobiłem sobie przerwę na "ciepłą herbatkę". Kiedy wyjąłem mój nowo zakupiony termos Fjorda Nansena, okazało się że torebka na tylnym bagażniku jest w środku mokra. Pomyślałem sobie jednak, że herbata wyciekła z niego bo cały czas był trzymany w pozycji poziomej, ot i wszystko.
Odwiedziłem Pana Leśniczego, który trochę opowiedział mi o tym miejscu, reklamując jednocześnie znajdującą się w sąsiedztwie leśniczówki, ścieżkę edukacyjną, a potem obowiązkowy stempel w "Kocie" i ruszyłem dalej lasem w kierunku Łabiszyna. Stamtąd już standardową trasą przez Obórznię, Antoniewo, Brzozę i Stryszek wróciłem do Bydgoszczy.


Jesień nad Kanałem Bydgoskim © karolxii


I jak tu się zgubić:) © karolxii


Nieczynna stacja kolejowa w Rynarzewie © karolxii


Ścieżka leśna z Tura w kierunku Szkocji © karolxii


Postój w lesie na północ od Godzimierza © karolxii


Ścieżka w kierunku Wojsławca © karolxii


Nieczynny młyn w Wojsławcu © karolxii


Punkt postojowy koło leśniczówki Zielonowo, z którego ... © karolxii


... skorzystałem:) © karolxii


Na szlaku Pałuckie Krajobrazy w kierunku Łabiszyna © karolxii


Kategoria Singlowa


  • Teren 8.80km
  • Aktywność Wędrówka

Moja pierwsza piesza czyli jak zostałem piechurem

Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 03.01.2015 | Komentarze 0

Od jakiegoś czasu mój Exp zaczął wydawać dziwne dźwięki podczas jazdy. Miałem wrażenie, że coś niedobrego dzieje się z mechanizmem korbowym. Trochę zwlekałem z wyjazdem do serwisu, ale w końcu stwierdziłem że coś z tym trzeba zrobić.
Pojechałem więc do siedziby Unibike’a i zostawiłem im mojego Expa do przeglądu.
Do domu chciałem wrócić autobusem, ale doszedłem do wniosku że spacer będzie lepszym rozwiązaniem.
Zanim skierowałem swoje kroki w kierunku Bartodziei, poszedłem na cmentarz przy ul. Wiślanej. Stamtąd w kierunku ul. Kaplicznej obejrzeć sobie z bliska kościół pw. Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika, a przy okazji sprawdzić co kryje się za nazwą Siernieczek. Dalej to był w zasadzie marsz ul. Fordońską i odwiedziny w siedzibie jednego ze sklepów internetowych ze sprzętem rowerowo-turystycznym. Planowałem właśnie zakup sakiew Crosso Big Classic i chciałem to zrobić jak najmniejszym kosztem. Potem „zahaczyłem” jeszcze o Centrum Rowerowe, jakieś zakupy w Biedronce i powrót do domu.
Tego dnia zrobiłem prawie 9 km „z buta”. Niby nic, ot taki tam zwykły spacerek. Tym bardziej, że mój pieszy rekord do tej pory wynosił prawie 12 km, kiedy to jeszcze jako 18 latek będąc w 4 klasie technikum zrobiłem sobie powrotną wycieczkę z fordońskiej siedziby ATR-u do domu. Pamiętam, że wtedy wraz z moją klasą zwiedzaliśmy Wydział Elektroniki i Telekomunikacji w ramach uświadamiania co będzie najlepsze dla nas, jako przyszłych absolwentów przy wyborze studiów. Po tym wszystkim chciałem się po prostu przewietrzyć, a przy okazji sprawdzić czy dam radę przejść taki dystans. Trasę zaliczyłem w bardzo przyzwoitym tempie i nawet nie byłem po tym zmęczony.
W każdym bądź razie te banalne 9 „kaemów” podczas zwykłego powrotu do domu z serwisu wystarczyło mi, aby dojść do wniosku, ze turystyka w wydaniu rowerowym nie będzie chyba moją jedyną pasją.

Kategoria Singlowa, Piesza


  • DST 88.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łabiszyn - Kurhan w Złotowie

Czwartek, 6 września 2012 · dodano: 01.11.2012 | Komentarze 1


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Zielonka, Władysławowo, Łabiszyn, Mamlicz, Złotowo, Złotniki Kujawskie, Nowa Wieś Wielka, Dobromierz, Piecki, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Zaliczone gminy: Barcin.

Cztery dni temu, po mojej ostatniej wycieczce w klubowym gronie powiedziałem sobie, że czas wreszcie na zmiany, czyli koniec jeżdżenia z Turkolami "oklepanymi" trasami. Dlatego też zdecydowałem, że pojadę tam, gdzie jeszcze mnie nie widzieli;), ale z postanowieniem że zaliczę również jakiś ciekawy obiekt. Tutaj skorzystałem z rady Jarka, który zaproponował abym pojechał zobaczyć sobie kurhan w miejscowości Złotowo niedaleko Barcina.
Po minięciu rogatek Bydgoszczy za osiedlem Błonie, od razu "odbiłem" w prawo i jadąc pieszym szlakiem Powstania Kościuszkowskiego dojechałem najpierw do Pszczółczyna, a potem asfaltówką do Łabiszyna. Postanowiłem jednak, że tym razem nie przejadę sobie ot tak przez tą mieścinę, ale postaram się dojrzeć jakiś ciekawy obiekt. Pochodzący z XVIII wieku zespół klasztorny Reformatów, był mi już znany z poprzedniej wycieczki. Uwagę moją zwróciły natomiast dwa obiekty, a mianowicie pochodzące również z tego samego stulecia: młyn oraz spichlerz szachulcowy. Obiekty podobne do tych, które można spotkać w Bydgoszczy, ale z tą różnicą że tak starym młynem jak w Łabiszynie, Bydgoszcz raczej nie może sie pochwalić. Jeśli chodzi o spichlerz szachulcowy, to jego przeznaczenie jest naprawdę wyjątkowe, tzn. stał się siedzibą zakładu pogrzebowego. Zresztą jakie to ma znaczenie. Najważniejsze jest to, aby obecny właściciel dbał o ten obiekt i nie dopuścił do jego zrujnowania.
Z Łabiszyna udałem się w kierunku południowym, gdzie minąłem kilka wiosek i dojechałem do Złotowa. Ze znalezieniem kurhanu nie miałem żadnego problemu – dojazd do niego był na tyle dobrze oznakowany, że trudno byłoby tam nie trafić. Sam obiekt nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Chyba wynika to z tego, że nie jestem entuzjastą tego typu miejsc, tak jak budynków architektury gotyckiej oraz renesansowej, traktując je wyłącznie jako ciekawostki warte obejrzenia.
Ze Złotowa dojechałem do Złotnik Kujawskich czyli tam, gdzie jeszcze do tej pory nie miałem okazji dojechać rowerkiem:). Tutaj raczej nie było niczego, co warto byłoby zobaczyć i dlatego ograniczyłem się do odwiedzin miejscowej siedziby straży pożarnej, gdzie dostałem pieczątkę w "Kocie".
Ze Złotnik, "dwudziestkąpiątką" ruszyłem w kierunku północnym i do Nowej Wsi Wielkiej jechałem częściowo dość ruchliwym odcinkiem tej drogi, a częściowo ścieżką rowerową. Szkoda, że ścieżka ta nie została wybudowana na całym odcinku między Złotnikami a NWW, bo jazda "krajówkami" do najbezpieczniejszych nie należy. Dlatego też kiedy znalazłem się w NWW od razu odbiłem w prawo i do samej Bydgoszczy jechałem sobie przez Puszczę Bydgoską.

Ścieżka leśna między Trzcińcem, a Zielonką © karolxii


Śluza Dębinek © karolxii


Łabiszyn - szachulcowy spichlerz zbożowy z XVIII wieku © karolxii


Łabiszyn - młyn z 1796 roku © karolxii


XVIII-wieczny zespół klasztorny Reformatów w Łabiszynie © karolxii


Kurhan - tablica informacyjna © karolxii


Kurhan I © karolxii


Kurhan II © karolxii


(Zbyt) krótki odcinek ścieżki rowerowej miedzy Złotnikami Kujawskimi, a Nową Wsią Wielką © karolxii


Kategoria Singlowa


  • DST 61.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tucholski Park Krajobrazowy

Wtorek, 7 sierpnia 2012 · dodano: 14.10.2012 | Komentarze 4


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Dworzec PKP-Bydgoszcz Główna, Tuchola-Dworzec PKP, Woziwoda, Legbąd, Fojutowo, Rytel, Zapędowo, Raciąż, Stobno, Tuchola-Dworzec PKP, Dworzec PKP-Bydgoszcz, Bydgoszcz-Bartodzieje,

Zaliczone gminy: Tuchola, Czersk.

Tucholski Park Krajobrazowy był elementem obowiązkowym tegorocznego zaliczania parków województwa kujawsko-pomorskiego. Chociaż z drugiej strony nie chodziło mi tylko o jego zaliczenie według zasady „kolejny park – sztuk raz”, ale raczej o poznanie czegoś, co jest elementem słynnych Borów Tucholskich. Poza tym mimo upływu 20 lat, wciąż mam w pamięci moje 4 pobyty na obozie niedaleko akweduktu w Fojutowie (lata 1992-1994) i w związku z tym, chociaż częściowo planowałem odwiedzić „stare kąty”.
Do Tucholi postanowiłem pojechać pierwszym porannym pociągiem. Niestety, ale podający deszcz trochę opóźnił mój wyjazd na dworzec PKP i pojechałem kolejnym według rozkładu. W Tucholi byłem po godzinie dziewiątej i od razu udałem się do muzeum Borów Tucholskich. Czasu było niewiele i dlatego nie zdecydowałem się na jego zwiedzanie. Zadowoliłem się pieczątką w „Kocie”, a potem z pomocą pań „kustoszek” zrobiłem sobie pare „fotek” przed siedzibą muzeum. Następnie udałem się do znajdującej się w sąsiedztwie, siedziby Tucholskiego Parku Krajobrazowego, gdzie również ograniczyłem swoją wizytę do pieczątki Parku.
Zanim jednak ruszyłem na podbój „TuchParku” pojechałem obejrzeć sobie tucholski rynek. Potem jeszcze przez krótki czas pokręciłem się po tucholskiej starówce i po chwili śmigałem „dwieścietrzydziestkąsiódemką” w kierunku Legbądu. Po drodze, ale nie na długo, zatrzymałem się w miejscowości Woziwoda przed siedzibą tamtejszego Ośrodka Edukacji Przyrodniczo-Leśnej.
Kiedy dojechałem do Legbądu, zastanawiałem się czy dostrzegę jakiś element, który przypomni mi choć trochę czasy, kiedy bywałem tu na obozie w latach 90-tych. Niestety, ale wieś ta w zasadzie nie różniła się niczym od tych, przez które przejeżdżałem do tej pory. Standardowy widok czyli domy stojące po dwóch stronach ulicy.
Wreszcie dojechałem do tablicy informacyjnej, która nakazywała skręcić w lewo ciekawym, chcącym zobaczyć słynny akwedukt w Fojutowie. Oczywiście bez wahania obrałem ten kierunek, bo i w tamtym miejscu bywałem nieraz. Od razu zwróciła moją uwagę kolejna tablica informująca o istniejącym niedaleko akweduktu zajeździe, a także kolejne znaki go reklamujące oraz najpierw asfaltowa, a potem wybrukowana droga. Hm…, jakieś zmiany? Kiedy dojechałem do celu to troszkę mnie „zamurowało”, bo faktycznie w ciągu tych prawie 20 lat od mojego ostatniego pobytu w tym miejscu zaszły naprawdę kolosalne zmiany.
Oczywiście największe wrażenie zrobiła na mnie wieża widokowa, a potem zajazd i wreszcie cała reszta zagospodarowania tego niegdyś pustego terenu. Nawet mostek po którym przechodziło się na drugą stronę Wielkiego Kanału Brdy został gruntownie odremontowany. Kiedyś było to tylko pare desek zbitych gwoździami bez jakichkolwiek barierek, a teraz drewniany most z prawdziwego zdarzenia. Przed domem, który z mostem sąsiadował, urządzono punkt sprzedaży pamiątek. Oczywiście nie sposób pominąć faktu, że i sam akwedukt został odnowiony. Najwyraźniej ktoś docenił to miejsce z uwagi na sąsiedztwo akweduktu oraz Borów Tucholskich i postanowił zrobić niezły biznes. No i chyba mu wyszło… Zanim ruszyłem dalej, uciąłem sobie krótką pogawędkę z panią, która obsługiwała owe stoisko z pamiątkami nt. zmian jakie tu zaszły, a potem leśną ścieżyną biegnącą wzdłuż Wielkiego Kanału Brdy udałem się do Rytla.
Trasa była bardzo przyjemna, bo praktycznie cały czas jechałem przez las. Po drodze napotkałem mostek, dzięki któremu przedostałem się na drugi brzeg i w ten sposób dojechałem do „dwudziestkidwójki”. W Rytlu próbowałem dostać się do plebanii tamtejszego kościoła, ale niestety proboszcza nie zastałem. Tak więc szybko zapadła decyzja o powrocie do Tucholi. Jadąc bardzo przyzwoitą drogą, niemalże brzegiem Wielkiego Kanału Brdy znowu miałem tę niewątpliwą przyjemność poruszania się po leśnych terenach. Potem przez Nadolną Karczmę, Raciąż, Stobno i Białowieżę dojechałem do Tucholi. Na odcinku od Rytla do samego dworca PKP przyspieszyłem tempo, chcąc zdążyć na pociąg i jak się później okazało, zupełnie niepotrzebnie – pociąg oczywiście miał opóźnienie.
Wycieczka udana, chociaż z drugiej strony brakowało mi dodatkowej ilości „kaemów”, które planowałem zrobić w wersji pierwotnej zaplanowanej wycieczki po „TuchParku”. Niestety, ale poranna, deszczowa pogoda w Bydgoszczy nie zachęcała do wyjazdu. Tereny w szczególności te leśne, bardzo mi się spodobały i już podczas powrotnej drogi pociągiem do Bydgoszczy zapadła decyzja o ponownym spenetrowaniu Parku.

Przed Muzeum Borów Tucholskich i ... © karolxii


... siedzibą Tucholskiego Parku Krajobrazowego © karolxii


Rynek w Tucholi © karolxii


Już prawie ... © karolxii


... jestem w Tucholskim Parku Krajobrazowym © karolxii


Tą i inne ścieżki, zamierzam zaliczyć, ale na innym sprzęcie © karolxii


Do akweduktu już blisko © karolxii


Pełen zakres usług dla turystów, a jeszcze wcale nie tak dawno ... © karolxii


Teraz jest tu ścieżka dla pieszych/rowerzystów, a jeszcze wcale nie tak dawno ... © karolxii


Nawet mostek "apgrejdowali" © karolxii


Ta wieża obok akweduktu była dla mnie całkowitym zaskoczeniem © karolxii


Ścieżka z Fojutowa do Rytla © karolxii


Neobarokowy kościół pw. Królowej Różańca Świętego w Rytlu © karolxii


Dworzec PKP w Tucholi © karolxii


Kategoria Singlowa


  • DST 160.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krajeński Park Krajobrazowy

Wtorek, 31 lipca 2012 · dodano: 13.10.2012 | Komentarze 2


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Wojnowo, Sicienko, Mrocza, Więcbork, Sępólno Krajeńskie, Kamień Krajeński, Wałdowo, Sośno, Prosperowo, Wojnowo.

Zaliczone gminy: Więcbork, Sępólno Krajeńskie, Kamień Krajeński, Sośno.

Po Wdeckim Parku Krajobrazowym przyszedł czas na Krajeński Park Krajobrazowy. Co prawda w marcu, po pierwszej wojaży po Wdeckim Parku obiecałem sobie, że już w kwietniu zwiedzę jego północną część, ale jak to bywa w życiu skończyło się na planach. Wycieczka ta miała na celu nie tylko zwiedzenie samego Parku, ale poznanie terenów do tej pory nie odwiedzanych – głównie leżących na północny-zachód od gminy Sicienko, a co za tym idzie takich miasteczek jak Mrocza, Więcbork, Sępólno Krajeńskie oraz Kamień Krajeński.
Początkowo trasa prowadziła przez Osową Górę, Wojnowo, Sicienko czyli dobrze znane mi tereny. Kiedy jednak dojechałem do Samsieczna, na rozwidleniu przy kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa skręciłem w lewo na drogę prowadzącą do gminy i miasteczka Mrocza.
Mrocza było pierwszym miasteczkiem na trasie mojego rajdu. Przez wjazdem do „centrum” napotkałem stary cmentarz parafialny na terenie którego można było dostrzec bardzo stare nagrobki. Szkoda, że nie było wtedy ze mną Jarka, w końcu stare cmentarze to coś, co bardzo lubi odkrywać. Przez samo miasteczko przemknąłem niemal bez zatrzymywania się. Szkoda mi było czasu, a poza tym nie zauważyłem niczego na czym „można by oko zawiesić”.
Za Mroczą minąłem ze trzy wioseczki i znalazłem w granicach powiatu sępoleńskiego. Niedługo potem dostrzegłem przy drodze punkt postojowy, na którym postanowiłem odrobinę się posilić. Za punktem postojowym z kolei znalazłem tabliczkę, która informowała mnie że właśnie wjechałem na teren Krajeńskiego Parku Krajobrazowego. Na następną atrakcję nie musiałem długo czekać, niedługo po tym wjeżdżałem do kolejnego miasteczka czyli Więcborka.
Pierwszym obiektem, który przykuł moja uwagę był rokokowy kościół p.w. Wniebowzięcia NMP i Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza. Obejrzałem sobie tą budowlę tylko z zewnątrz, a potem zacząłem rozglądać się za następnym obiektem czyli siedzibą KPK. Nie musiałem długo szukać, bo jak zwykle odpowiedni budynek wskazał mi uprzejmy tubylec. Kiedy wszedłem do środka siedziby i udałem się na piętro, aby znaleźć osobę z którą mógłbym zamienić pare słów nt. Parku, na korytarzu znalazłem … stojącego Unibike’a Expedition. Wyglądał identycznie jak mój rower – ten sam rocznik i niemal identyczne wyposażenie dodatkowe. Jak się po chwili okazało właścicielem był pracownik Parku. Oczywiście dostałem pieczątkę z logiem Parku w „Kocie” oraz otrzymałem za darmo mapę KPK wyd. Cartomedia, czyli taką samą, którą wcześniej sobie kupiłem.
Z Więcborka ruszyłem w dalszą drogę, której celem było Sępólno Krajeńskie. Po drodze nie zauważyłem niczego ciekawego oprócz budynku z czerwonej cegły, który przypominał stację kolejową. Kiedy wjechałem do miasteczka postanowiłem pokręcić się po tutejszych uliczkach z nadzieją, że trafię na coś ciekawego. Oczywiście natrafiłem na kościół – parafialny p.w. św. Bartłomieja Apostoła z przełomu XVIII/XIX w. (dostałem nawet pieczątkę w „Kocie”) i na budynek z czerwonej cegły, który przypominał magazyn zbożowy.
Kiedy zakończyłem moje poszukiwania ruszyłem w dalszą drogę, której następnym i jednocześnie ostatnim celem było kolejne miasteczko czyli Kamień Krajeński. Po drodze miedzy Sępólnem a Kamieniem, minąłem jednego sakwiarza z którym wymieniliśmy pozdrowienia. Jak się później okazało był to jedyny „rasowy” turysta rowerowy jakiego spotkałem podczas tej wycieczki.
W Kamieniu od razu udałem się na tamtejszy rynek, w sąsiedztwie którego znajdował się urząd miejski. Postanowiłem odwiedzić siedzibę władz miasteczka, co zaowocowało kolejną pieczątką w „Kocie” i ładną fotką zrobioną przez równie ładną panią sekretarkę z urzędu;). Tutaj zdecydowałem zrobić sobie krótki odpoczynek i zjeść coś, co miało zastąpić mi dzisiejszy obiad. Posiedziałem sobie zatem na ławeczce przy rynku, wzbudzając przy tym zainteresowanie miejscowych starszych panów. Ponieważ Kamień Krajeński był punktem kulminacyjnym tej wycieczki, zapadła decyzja o powrocie do Bydgoszczy.
Oczywiście w drodze powrotnej nie zabrakło mi atrakcji. We Włościborzu napotkałem dziwny obiekt – drewniana wieża. W Wałdowie sfotografowałem kościół p.w. św. Mateusza, a w Sośnie kościół p.w. Niepokalanego Serca Maryi, który niedawno przechodził renowację. Tutaj muszę dodać, że Sośno to rodzinna wieś gitarzysty zespołu Iron Maiden – Janicka Gersa.
Jadąc dalej przez Wiskitno i Krąpiewo dotarłem do Wojnowa i dalej tą samą trasą, którą jechałem dziś rano dotarłem do Bydgoszczy.

Wojnowska gorzelnia:) © karolxii


Ciekawa nazwa © karolxii


"Stary" cmentarz parafialny w Mroczy © karolxii


Mrocza - rynek © karolxii


Tutaj zatrzymałem się na drugie śniadanie © karolxii


Krajeński Park Krajobrazowy - nareszcie ! © karolxii


Kościół pw. Szymona Judy Tadeusza w Więcborku © karolxii


Siedziba KPK w Więcborku © karolxii


Sępólno Krajeńskie © karolxii

Ciekawy budynek - czy to jakiś zabytek ? © karolxii


Kamień Krajeński - rynek © karolxii


Przed Urzędem Miasta w Kamieniu © karolxii


"Wieża" we Włościborzu. Jarka również zaintrygowała. © karolxii


Kościół pw. Niepokalanego Serca Maryi w Sośnie © karolxii


Kategoria Singlowa


  • DST 70.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wdecki Park Krajobrazowy - część I

Piątek, 30 marca 2012 · dodano: 01.04.2012 | Komentarze 4


Przebieg trasy: Wierzchucin-Dworzec PKP, Zielonka, Zdroje, Pruskie, Tleń, Osie, Żur, Wery, Drzycim, Gacki, Wyrwa, Sulnówko, Kozłowo, Terespol Pomorski-Dworzec PKP.

Zaliczone gminy: Cekcyn, Osie, Drzycim.

Decyzję o wycieczce na teren Wdeckiego Parku Krajobrazowego podjąłem dosłownie w ostatniej chwili. Szybkie przygotowanie do wyjazdu i mając nie więcej niż 15 minut popędziłem w kierunku dworca kolejowego Bydgoszcz Główna. Na peron wpadłem dosłownie w ostatniej chwili, ale zdążyłem:) Bilet musiałem kupić u konduktora – zapłaciłem o 5 zł. więcej niż w kasie. Potem czekała mnie godzinna podróż autobusem szynowym do Wierzchucina. Jechało się całkiem przyjemnie – nawet było gdzie rower postawić, a dobry humor poprawiło mi wpadające przez okna wagonu silne promienie słoneczne – zapowiadała się ładna pogoda.
Po wysiadce z pociągu na dworcu w Wierzchucinie od razu ruszyłem drogą w kierunku Zielonki. Jechało się bardzo przyjemnie: asfaltowa droga przez las. Minąłem Zielonkę, bardzo przyjemną wioseczkę i dalej przez Zdroje, gdzie cyknąłem fotkę miejscowemu kościółkowi (p.w. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty). Jeszcze przed dotarciem do wsi Pruskie, wjechałem na teren Wdeckiego Parku Krajobrazowego. Park ten został utworzony w 1993 roku z uwagi na wartości przyrodnicze, kulturowe, historyczne i walory krajobrazowe jakie posiada wschodnia część Borów Tucholskich (niepowtarzalność krajobrazu środkowego biegu Wdy). Jego obszar to ponad 23 tys. hektarów w skład którego wchodzą takie gminy jak Cekcyn, Osie, Lniano, Drzycim, Jeżewo, Warlubie i Śliwice. Park ten charakteryzuje bogactwo zarówno flory jak i fauny, a na jego terenie utworzono 5 rezerwatów przyrody.
Nie ma sensu dalej rozpisywać się na temat samego Parku, a zainteresowanych odsyłam na stronę www.wpk.org.pl.
Następną miejscowością, przez którą przejeżdżałem tego dnia był chyba wszystkim dobrze znany z uwagi na swoje walory turystyczno-wypoczynkowe Tleń. Tutaj z pobliskiego mostu udało mi się uchwycić dość ładny widok rzeki Wdy. Jak potem się okazało, było to chyba jedyne miejsce na mojej trasie, w którym rzekę tą można dostrzec z tak szerokiej perspektywy. Kolejną miejscem, który zamierzałem zaliczyć było Osie czyli siedziba Parku i zakładów mięsnych „Gzella”. Zanim jednak tam dojechałem, po drodze natrafiłem na miejsce mogiły 19 Polaków zamordowanych przez hitlerowców, podczas ich konwojowania z obozu koncentracyjnego w lutym 1945 r. oraz na dwa miejsca postojowe. Co do tych miejsc postojowych to muszę tutaj wspomnieć, że pierwsze z nich o charakterze napisałbym „ogólnym”, na jednej z wiat posiadało informację „obiekt monitorowany”. Hm..., czyżby objęto tu dozorem osoby odpoczywające po trudach podróży. Drugie, nieco skromniejsze, ale zostało zaprojektowane z myślą o rowerzystach z wydzielonym kawałkiem terenu na postawienie rowerów. Nie ukrywam, że fakt istnienia takich miejsc na każdej z odbytych przeze mnie tras napawa mnie optymizmem, że w kraju tym myśli się o osobach uprawiających turystykę.
Kiedy dojechałem do Osia zrobiłem fotkę tamtejszemu kościołowi. Świątynia ta zbudowana została w latach dwudziestych XIX wieku o konstrukcji szachulcowej i gruntownie przebudowana 100 lat później z dobudowanym na pocz. XX wieku prezbiterium w stylu neogotyckim. Następnie udałem się do siedziby Parku aby otrzymać pieczęć w „Kocie” i po krótkiej rozmowie z przemiłą panią ruszyłem w dalszą drogę.
Przejeżdżając przez takie wsie jak Żur, Spławie i Wery dojechałem do Drzycimia, gdzie przede wszystkim postanowiłem „się zaprowiantować”, bo głód zaczynał mi coraz bardziej doskwierać. Zrobiłem sobie krótki postój za miasteczkiem i pojechałem dalej w kierunku Terespola Pomorskiego. Po drodze na wysokości miejscowości Wyrwa dostrzegłem budowlę zbudowaną w oparciu o charakterystyczny „mur pruski”, która do złudzenia przypominała młyn w Grucznie. Podjechałem bliżej i dostrzegłem od drugiej strony tej budowli jakby dwa korytka rzeki, łączące się w jedno zakończone czymś na wzór zapory. Jak się później okazało był to faktycznie młyn, którego jednak przeznaczenia nie udało mi się ustalić.
Za młynem przejechałem przez kolejny most na Wdzie i dojechałem do miejsca, gdzie skrótem przez las mogłem dojechać do Terespola. Wybrałem jednak wariant dłuższy przez wieś Sulnówko, ale i tak znalazłem się w miejscowości Kozłowo skąd udałem się w kierunku powyższego mostu na Wdzie. W sumie to zatoczyłem koło, ale zostało to nagrodzone napotkaniem ciekawego obiektu. Mianowicie za Kozłowem tuż pod wiaduktem kolejowym, znajduje się obelisk upamiętniający znalezienie 160 lat temu przez robotników kładących tory kolejowe, skały pochodzącej z kosmosu. Koło tego obelisku postawiono nawet ławeczki, aby siedzący na nich mogli podziwiać całkiem ładny widok, czyli stary wiadukt kolejowy pod którym przepływa rzeka Wda.
Kiedy już „nacieszyłem oko” tym widokiem kontynuowałem jazdę przez las w kierunku mostu na Wdzie i wróciłem do miejsca gdzie wybrałem dłuższy wariant trasy do Terespola. Oczywiście nie jechałem dalej do Sulnówka, tylko cofnąłem się tą samą drogą do lasu w kierunku wiaduktu kolejowego, a potem do Kozłowa i wreszcie znalazłem się Terespolu Pomorskim.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy w poszukiwaniu kasy biletowej na terespolskim dworcu znalazłem informację, że bilety można kupić jedynie w pociągu. Niestety, ale budynek dworca w części kasowej był „zamknięty na cztery spusty”. Pozostała jego część była wykorzystywana jako mieszkania dla kilku rodzin. Pamiętam czasy (1991 rok) kiedy jako uczeń Technikum Kolejowego w Bydgoszczy i jednocześnie praktykant na stacji kolejowej w Laskowicach Pomorskich, niejednokrotnie przejeżdżałem przez Terespol i mógłbym przysiąc, że dworzec ten działał pełnią swej funkcjonalności. Teraz niestety, poza częściowo zamkniętym budynkiem dworcowym, dostrzegłem zaniedbane przejście podziemne na perony (ruch tu kiedyś musiał być całkiem duży) oraz sprawiające wrażenie kompletnie niepotrzebnych, wiaty kolejowe. Może przesadzam, ale kiedy zapytałem napotkaną kobietę (pewnie „mieszkanka” dworca) co tu się stało, odpowiedziała mi tylko, że miejsce to już 6 lat temu straciło na swoim znaczeniu. No cóż, szkoda tych starych budynków stacyjnych, biorąc pod uwagę fakt, że na opuszczony wyglądał również ten w Tleniu:( Optymistycznym akcentem było jednak to, że pociąg do Bydgoszczy przyjechał punktualnie i po trwającej 3 kwadranse podróży, dojechałem na miejsce.
Na koniec wypada podsumować ten miły „wypadzik” do Wdeckiego Parku. Ogólnie jechało się bardzo przyjemnie, bo cóż może być przyjemniejszego od widoku zalesionych obszarów i jak ja to nazywam „wiejskich klimatów” – powtarzając za Kochanowskim wsi spokojna, wsi wesoła. Pogoda przez większość trasy raczej dopisywała, tzn. było słonecznie i zachmurzyło się dopiero za Osiem, by popadać odrobinę przed Terespolem. Również same drogi sprzyjały komfortowej jeździe, chociaż z drugiej strony brakowało ścieżek rowerowych poza tą na odcinku Tleń-Osie. Z uwagi jednak na dość mały ruch samochodów nie przeszkadzało to w bezpiecznej jeździe. Ponadto udało mi się wreszcie przetestować na trasie dwie rzeczy. Mianowicie mój nowy nabytek nawigacyjny czyli smartfon-palmtop HTC HD2 wraz z zainstalowaną na nim mapą w systemie Kamap „Tucholski Park Krajobrazowy” (wyd. CartoMedia). Urządzenie sprawdzało się naprawdę świetnie, tzn. żadnych restartów czy zawieszeń przez całe 5 godzin działania. Ponadto dzięki funkcji oszczędzania energii (wygaszanie wyświetlacza), bateria została wykorzystana w 80%. Jest to naprawdę niezły wynik przy wyświetlaczu o wielkości 4,3” i rozdzielczości 800x480 pikseli. Mapa również mnie nie zawiodła. Można śmiało napisać, że dzięki niej jechało się jak po sznurku i w zasadzie korzystanie z niej przy tak dużym wyświetlaczu, czyni zbędnym korzystanie z mapy tradycyjnej.
Podsumowując, w drugiej połowie kwietnia planuję kolejny rajd po Wdeckim Parku Krajobrazowym, a dokładnie po jego części północnej.

Dworzec PKP w Wierzchucinie © karolxii

Jelenia Góra - chyba za daleko zajechałem;) © karolxii

Zielonka © karolxii

Parafia pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Zdrojach © karolxii

Wdecki Park Krajobrazowy - nareszcie !!! :))) © karolxii

Czasami było pod górkę © karolxii

Stacja kolejowa w Tleniu © karolxii

Widok na rzekę Wdę z mostu za Tleniem © karolxii

Pensjonat "Samotnia nad Wdą" © karolxii

Miejsce pamięci narodowej Polaków pomordowanych przez hitlerowców © karolxii

Takie miejsce powinno być przy każdym dłuższym szlaku © karolxii

Ścieżka rowerowa - kolejny miły akcent w drodze do Osia © karolxii

Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Osiu © karolxii

Siedziba Wdeckiego Parku Krajobrazowego © karolxii

... good. Nazwy miejscowości w Polsce bywają często bardzo dziwne. © karolxii

Drzycim © karolxii

Młyn w miejscowości Wyrwa-Młyn:) © karolxii

Widok na most kolejowy w Kozłowie © karolxii

Obelisk upamiętniający "lądowanie" meteorytu © karolxii

Dworzec PKP w Terespolu © karolxii



Kategoria Singlowa


  • DST 22.00km
  • Sprzęt GÓRAL 1
  • Aktywność Jazda na rowerze

Noworocznie, czyli na dobry początek roku 2012

Niedziela, 1 stycznia 2012 · dodano: 02.01.2012 | Komentarze 1


Przebieg trasy: Bydgoszcz-Bartodzieje, Szlak Brdy (odcinek przez Las Gdański), Brdyujście, Stary Fordon, Nowy Fordon, Bydgoszcz-Bartodzieje.

Przede mną nowy, 2012 rok w którym to z pewnością nie zabraknie czasu i nowych pomysłów na „rowerowanie”. Kto wie, może właśnie będzie ciekawszy i bogatszy wycieczkowo niż poprzedni. Czas z pewnością pokaże. Tymczasem z uwagi na fakt, że czasami bywam przesądny, a jak to ktoś kiedyś powiedział: „Jaki nowy rok, taki cały rok”, postanowiłem tego dnia zrobić sobie krótką wycieczkę po Bydgoszczy.
Zacząłem od okolic, które są mi najbliższe nie tylko fizycznie i ruszyłem w kierunku Lasu Gdańskiego przez stację kolejową Bydgoszcz-Bielawy. Po przejechaniu kilkudziesięciu metrów na północ, skręciłem w prawo i już byłem na niebieskim Szlaku Brdy. Jechało się bardzo przyjemnie, chociaż czasami czuło się pod kołami efekty niedawnych opadów w postaci kałuż i grząskiego gruntu. Kiedy zacząłem zbliżać się do miejsca gdzie szlak przecina ulicę Lewińskiego, zobaczyłem obok ścieżki trzy wielkie zwoje drutu kolczastego i kilkanaście słupków drewnianych. Hm..., mam nadzieję, że teren ten wkrótce nie zostanie sprzedany jakiemuś “kapitaliście”, a potem odgrodzony w celu zbudowania kolejnego marketu.
Kontynuując jazdę Szlakiem Brdy, przeciąłem ul. Lewińskiego i skierowałem się do stacji kolejowej Bydgoszcz-Brdyujście. Po drodze miałem okazję przekonać się kto szybciej jeździ, ja czy pieski pana leśniczego z leśniczówki Jasiniec.
Przejechałem nad ul. Fordońską korzystając z kładki dla pieszych i podążając ul. Łowicką miałem nadzieję, że uda mi się podjechać nieco bliżej niż zwykle i zobaczyć w końcu nasz słynny jaz walcowy. Niestety, ale: „daremne żale - próżny trud”, teren był zamknięty. Pognałem zatem dalej ul. Witebską i na wysokości ul. Kwarcowej, zjechałem w kierunku Brdy, aby zobaczyć miejsce w którym nasza miejscowa rzeczka, łączy się „Królową Rzek”.
Jadąc Wyszogrodzką przejechałem obok słodowni i dalej Fordońską koło cegielni w kierunku Mostu Fordońskiego im. Rudolfa Modrzejewskiego. Nie podjechałem jednak od frontu, ale jak zwykle użyłem mojego ulubionego skrótu przez ul. Nad Wisłą. Potem do Starego Fordonu, gdzie miałem okazję podziwiać bardzo ładnie odrestaurowaną synagogę i kościół p.w. św. Mikołaja na tamtejszym ryneczku.
Do domu postanowiłem wrócić ulicami Nowego Fordonu. Niestety, ale droga powrotna odbywała sie strugach deszczu. Chociaż nie mogę tutaj narzekać, bo dzięki temu miałem okazję sprawdzić wodoszczelność mojej nowej kurtki. W domu byłem po godz. 15-stej.
Wycieczka choć krótka (22 km) i nie czasochłonna (2 godziny) to według mnie treściwa. Mam nadzieję, że i takie czyli treściwe będą kolejne, które już teraz zaplanowałem sobie na nowy 2012 rok.

Czyżby zły omen ? © karolxii


Szlak Brdy na odcinku Las Gdański © karolxii


Gdzie Brda łączy się z Wisłą - widok od strony ul. Wyszogrodzkiej © karolxii


Budynki cegielni © karolxii


Most na Wiśle - widok od strony ul. Nad Wisłą © karolxii


Odbudowana synagoga w Starym Fordonie © karolxii


Kościół pw. św. Mikołaja w Starym Fordonie © karolxii



Kategoria Singlowa