Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi przemekturysta z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 61809.38 kilometrów w tym 1419.46 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 13.27 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy przemekturysta.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 110.00km
  • Sprzęt EKSPEDYSZYN
  • Aktywność Jazda na rowerze

Śląsk Zielony - dzień drugi

Poniedziałek, 17 czerwca 2013 · dodano: 15.09.2013 | Komentarze 2


Przebieg trasy: Cieszyn-Uśka, Třinec, Vendryně, Nýdek, Bystřice, Jablunkov, Mosty u Jablunkova, Hrčava, Jaworzynka, Istebna, Wisła, Ustroń, Goleszów, Cieszyn-Uśka.

Zaliczone gminy: Istebna, Wisła, Ustroń, Goleszów.

Spało mi sie naprawdę rewelacyjnie i żadne "studenckie łubu-dubu" nie zakłóciło w nocy mojego spokoju:). Od rana humor miałem naprawdę rewelacyjny, bo wiedziałem że dzisiaj czeka mnie wspólna trasa z Leszkiem, a to oznaczało tylko jedno – dobrą zabawę na dwóch kółkach;). Udałem się na miejsce naszego spotkania, czyli na Moście Przyjaźni i po krótkim omówieniu trasy ruszyliśmy na południe.
Minęliśmy Cieszyn Czeski i dojechaliśmy do Trzyńca (Třinec), niedużego miasta położonego w historycznych granicach Śląska Cieszyńskiego. Moją uwagę zwróciła przede wszystkim huta, której początki sięgają jeszcze pierwszej połowy XIX wieku. Zabudowa Trzyńca to przede wszystkie małe domy oraz nieduże, czteropiętrowe bloki. Przynajmniej takie widoki mi towarzyszyły, gdy jechaliśmy przez tą część miasta. Nie brakowało również górskich krajobrazów, a dokładnie piękny widok na Beskid Śląsko-Morawski. Jadąc dalej na południe, dojechaliśmy do niedużej wsi o nazwie Wędrynia (Vendryně) i tutaj Leszek pokazał mi dwa obiekty. Pierwszy z nich to pochodzący z XIII wieku, gotycki kościół p.w. Świętej Katarzyny. Zatrzymaliśmy się w tym miejscu na chwilę, a Leszek powędrował do sąsiadującej ze świątynią plebanii, aby załatwić od księdza pieczątki do naszych "KOT-ów". Wtedy to miałem okazję posłuchać opinii Leszka nt. celibatu, bo jak stwierdził taki młody ksiądz (miał na myśli duchownego z tego kościoła) nie może być zdrowy psychicznie jeżeli nie uprawia seksu;). Drugim obiektem były oddalano o niecałe 2 km, dwa stare (pochodzące z końca XIX w.) i już nieczynne wapienne piece szybowe. Spędziliśmy tutaj trochę czasu bo koniecznie chciałem dokładniej zobaczyć te budowle, a potem przejechaliśmy przez Wędryński Lasek (Vendryňský Háj), by po niedługim czasie móc się zachwycać widokiem na pasmo Wielkiej Czantorii. Dalej była wieś Nydek, gdzie Leszek powędrował do tamtejszego urzędu gminy po pieczątki w naszych "Kotach". Kiedy czekałem sobie na niego, mogłem posłuchać sobie żywego języka czeskiego w wykonaniu dwóch młodych matek. Następnie dojechaliśmy do kolejnej wsi – Bystrzyca (Bystřice), w której Leszek pokazał mi (ale tylko z zewnątrz) dwa kościoły. Pierwszy – ewangelicko-augsburski, a drugi katolicki p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego. I tak mijając kolejne wsie – Gródek (Hrádek) i Nawsie (Návsí), dojechaliśmy do Jabłonkowa (Jablunkov). Tutaj spędziliśmy trochę więcej czasu, a ja mogłem posłuchać sobie znowu języka czeskiego oraz przekonać się, że język polski nie zniknął tak do końca z tej części Czech. Zresztą już wcześniej, po przekroczeniu "granicy", po stronie czeskiej widziałem oznaczenia i informacje pisane po polsku.
W Jabłonkowie zakończyła się część wspólna dzisiejszej wycieczki z Leszkiem, który musiał wracać do Cieszyna. Ja natomiast pognałem dalej na południe, minąłem miejscowość Mosty koło Jabłonkowa (Mosty u Jablunkova), odbiłem na wschód i znalazłem się na Międzygórzu Jabłonkowskim (Jablunkovské Mezihoří). Na odcinku do Herczawy (Hrčava), jechałem sobie pod górkę porządną drogą asfaltową, która niczym wąż wiła się wśród okalającego ją lasu. Przed sobą miałem przepiękny widok gór, który nie tylko pozytywnie wpływał na mój humor, ale i dodawał siły do jazdy. Nagle zachciało mi się pić, bo choć pogoda tego dnia była przepiękna, to jednak słońce też wyciskało z człowieka życiodajne soki. Woda niestety się skończyła w bidonie, "twardej waluty czeskiej" nie posiadałem, a i sklepów w okolicy jak na lekarstwo. W sąsiedztwie drogi którą właśnie jechałem w otoczeniu lasu, dostrzegłem płynący strumień. Woda wyglądała na czystą, ale profilaktycznie zadzwoniłem do Beaty i spytałem czy "czeska woda górska" nadaje się do picia. Otrzymałem błogosławieństwo, aby nasycić mój wyczerpany upałem organizm tą aqua vitae. Tak więc napojony, kontynuowałem moją trasę drogą przez Międzygórze Jabłonkowskie i w ten sposób dojechałem do Harczawy, którą minąłem bez zatrzymywania klucząc po jej wąskich uliczkach. I wreszcie po niedługim czasie znlazłem się w punckie kulminacyjnym dziesiejszej trasy, czyli do TRÓJSTYKU – miejsca, gdzie łączą się granice trzech państw: Polski, Czech i Słowacji. Tutaj również spędziłem trochę czasu, aby dokładnie przyjrzeć się temu miejscu, a potem pognałem na północ w kierunku Istebnej.
Trzycatek-Jaworzynka był pierwszą miejscowością, którą napotkałem zaraz po przekroczeniu granic i od razu "zahaczyłem" o pierwszego spożywczaka, aby kupić coś do picia. Tym czymś była oczywiście 2 litrowa butla Pepsi – a jakże:). Po takiej dawce glukozy i kofeiny miałem nie tylko siłę, ale i wielką ochotę jechać dalej. A dalej była Istebna, czyli dość duża wieś w większości zabudowana ceglanymi domkami ze spadzistymi dachami, a gdzieniegdzie trafił się też drewniany budyneczek w stylu zakopiańskim. W jednym z nich znajdował się sklepik z artykułami rękodzielnictwa ludowego, ale nie miałem zbyt dużo czasu, aby chociaż popatrzeć jak wyglada miejscowa sztuka ludowa. Potem DW nr 941 gnałem na północ, aby zaliczyć kolejne atrakcje dnia dzisiejszego, czyli miejscowości Wisłę i Ustroń. Na tym odcinku jechałem drogą, która do najszerszych nie należała, ale za to ta niedogoność została mi zrekompensowana pięknymi widokami. Dookoła tylko góry, lasy i niskopiętrowa zabudowa. W okolicach Kubalonki miałem co prawda do pokonania dość stromy podjazd, jednak za każdym razem uświadamiałem sobie, że jestem w końcu w górach. Przed wjazdem do centrum Wisły, minąłem drewniany kościół p.w. Znalezienia Krzyża Świętego, a potem wjechałem na wiślański deptak czyli ul. 1 Maja.
Tutaj postanowiłem, że odnajdę jakiś ślad bytności naszego super-skoczka. Nie miałem za bardzo czasu aby odwiedzić galerię sportowych trofeów Adama Małysza i dlatego udałem się do Wiślańskiego Centrum Kultury i Informacji, gdzie mogłem sobie dokładnie obejrzeć czekoladową figurę naszego mistrza. Potem pojeździłem sobie trochę po deptaku i wreszcie zrobiłem sobie chwilę postoju, aby zjeść kolację na ławce w sąsiedztwie pochodzącego z I poł. XIX w. kościoła Ewangelicko-Augsburski. Po napełnieniu wygłodzonego żołądka zadzwoniłem do Beaty, aby pochwalić sie moimi dzisiejszymi "zdobyczami" i ruszyłem w kierunku Ustronia.
W tym drugim "mieście-ikonie" Beskidu Śląskiego musiałem przede wszystkim zobaczyć kolejkę linową-wyciąg krzesełkowy na Wielką Czantorię. Potem podjechałem zobaczyć Muzeum Motocykli, Muzeum Ustrońskie i zrobiłem sobie chwilowy postój przed gmachem Urzędu Miasta ponieważ właśnie zadzwonił mój kierownik:].
Wreszcie nadszedł czas powrotu i przez Goleszów już bez żadnych postojów, popędziłem do Cieszyna. Chciałem czym prędzej dotrzeć do "Uśki" i szybko iść spać, bo jutro czekała mnie kolejna wycieczka w towarzystwie Leszka w upalnym, górskim klimacie.

Trinec - huta żelaza i stali © karolxii


Góry Beskidu Śląskiego po stronie czeskiej © karolxii


Vendryne - wapienne piece szybowe z końca XIX wieku © karolxii


Vendrynsky Haj - na szlaku © karolxii


Widok na pasmo Czantorii © karolxii


Okolice wsi Nydek © karolxii


Bystrice - Kościół katolicki pw. Podwyższenia Świętego Krzyża © karolxii


Jablunkov - trochę po czesku, trochę po polsku;) © karolxii


Jablunkov - rynek starej części miasta © karolxii


Wieś Hrcava - na żółtym szlaku © karolxii


Trójstyk - Polska-Czechy-Słowacja © karolxii


Trzycatek - pierwsza polska miejscowość po przekroczeniu granicy © karolxii


Istebna - gospoda "Rogowiec" © karolxii


Wisła - czekoladowa figura Adama Małysza w holu kina "Marzenie" © karolxii


Ustroń - wyciąg krzesełkowy na Wielką Czantorię © karolxii


Ustroń - budynek Urzędu Miasta © karolxii




Komentarze
iskiereczka74
| 11:32 czwartek, 26 września 2013 | linkuj Po Śląsku to się Szanowny Kolega powłóczył (a nawet za hrtanicu był) ale żeby do Szczecina to już nie...:-((())
Pozdrower-y
BuBiteam
edith & syl & kara & pauli
jarmik
| 07:41 wtorek, 24 września 2013 | linkuj Ja pie....ję z zachwytu, byłem trochę w tych plejsach ale blachosmrodem i nielubianą ostatnio marką OPEL, piękne tereny, kultura, historia, rower, czego chcieć więcej...jakie miałe, zapytam FACHOWO :) sumy przewyższeń na tej trasie?

Mogę zgrzeszyć? Tak? No to CI ZZZZAAAAZZZZDDDDRRRROOOOSSSSZZZZCCCCZZZZĘĘĘĘĘ.

Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!